TOP 7: Najlepsze role Marcina Dorocińskiego

W „Moich córkach krowach”, które jeszcze nie zeszły z afiszów, wciela się w bezrobotnego, flegmatycznego i rozbrajającego swoimi oszczędnymi, acz trafnymi komentarzami Grzegorza, męża jednej z głównych bohaterek. Z kolei już od piątku będziemy go mogli oglądać jako tajemniczego przybysza, Konrada, w thrillerze „Na granicy”. Równie przekonująco wypada zarówno jako pułkownik Kukliński („Jack Strong”), niespełniony piłkarz Mróz („Boisko bezdomnych”) oraz dwulicowy amant, Bronisław („Rewers”). Poniżej prezentujemy ranking siedmiu ról, którymi Marcin Dorociński zasłużył na tytuł jednego z najlepszych polskich aktorów swojego pokolenia.

7. „Pod Mocnym Aniołem” (2014), reż. Wojciech Smarzowski

W tym filmie alkohol lał się strumieniami, więc i uzależnionych od niego nie brakowało. Nie brakowało także charyzmatycznych postaci. Choć główny bohater to grany przez Więckiewicza Jerzy, ilekroć na ekranie pojawiał się Borys – odnoszący sukcesy reżyser, który, jak stwierdził Dorociński, kontroluje wszystko, poza swoim nałogiem – można było o tym zapomnieć. Jak wiadomo, zachowanie równowagi w stanie nietrzeźwości nie należy do zadań łatwych, tymczasem „reżyserek” perfekcyjnie balansuje na granicy nonszalancji i bezczelności. Przykład? Jedno, jakże pamiętne, wypowiedziane przez niego zdanie. I nie, nie chodzi o „piję, bo lubię”. O to drugie. 😉

6. „Miłość. Film Sławomira Fabickiego” (2012), reż. Sławomir Fabicki

Tomek Niedzielski to człowiek, który miał klapki na oczach tak długo, że gdy wreszcie mu z nich spadły, niemalże oślepił go zastany widok. Zaślepiła go też z opóźnieniem aktywowana zazdrość, momentami nosząca wręcz znamiona paranoi – jego zachowanie względem żony jest niesprawiedliwe i może być oburzające, ale, co ważne, może być także zrozumiałe – jeśli wziąć pod uwagę podskórne poczucie winy, chęć zemsty i potrzebę wyładowania negatywnych emocji w jakikolwiek, zwykle niewłaściwy, sposób. Dorociński świetnie przeprowadza swoją postać przez kolejne etapy – od bagatelizowania sprawy, przez uświadomienie sobie, do jakiej tragedii się przyczynił, aż po mniej lub bardziej udolne próby poradzenia sobie z nią. Zdrada, agresja, zwątpienie, słabość, bezradność – obserwujemy ich przejawy i wiemy, że Tomek jako mąż zawodzi. A jednak jako człowiek zostaje nam tak przedstawiony, że próbujemy znaleźć dla jego postępowania jakieś okoliczności łagodzące.

5. „Lęk wysokości” (2011), reż. Bartosz Konopka

Tomek, ambitny dziennikarz, w pewnym momencie pyta swoją żonę, co by zrobiła, „gdyby to był jej tata, gdyby jej tata był chory”. Jako widzowie cały czas możemy zadawać sobie to pytanie, bo okazji do dylematów nie brakuje. Za każdym razem jesteśmy skłonni odpowiedzieć, że zachowalibyśmy się tak, jak zachowuje się główny bohater. I właśnie w tym tkwi siła tej roli. W ukazanych rozterkach, bezradności i walce z nią, próbie otworzenia się na zamkniętego w swoim świecie człowieka. Dorociński pokazał tu kogoś do bólu ludzkiego, kto nie zna od razu wszystkich odpowiedzi, nie zawsze wie, jak się zachować, komu zdarza się tracić cierpliwość i panowanie nad sobą. Przede wszystkim pokazał jednak syna, który nie chce porzucić swojego ojca. Nie szarżuje, nie stara się wzruszyć na siłę. Nie zapominajmy, że na ekranie partneruje mu doskonały Krzysztof Stroiński – nie tylko nie spaść na drugi plan, ale i utrzymać równie wysoki poziom gry to nie lada osiągnięcie.

4. „Ogród Luizy” (2007), reż. Maciej Wojtyszko

Fabian Sawicki jest gangsterem, który przebywa na obserwacji w zakładzie psychiatrycznym, a za sobą ma między innymi pobyt w poprawczaku (gdzie, do czego bez ogródek się przyznaje, jako nastolatek widelcem wydłubał oko jednemu z wychowawców). Spotkanie z przebywającą w tym samym zakładzie Luizą (Patrycja Soliman) sprawia, że poznajemy go z zupełnie innej, wrażliwszej strony. Nie mamy tu jednak do czynienia z pretensjonalnym i usilnym, a przez to nieudolnym, ocieplaniem wizerunku palącego papierosy i paradującego z bronią Fabia. Wręcz przeciwnie  wierzymy, że ten twardziel z pekaesami może być zdolny do delikatności, wyrozumiały i troskliwy. Dlaczego? Bo cechy te uwidaczniają się na naszych oczach. Kryminalna przeszłość to tylko tło do ukazania prawdziwego charakteru tego człowieka. Bezpośredniego, rozbrajającego, ale na swój sposób porządnego. Może i używa prostych słów, ale za to w jak wirtuozyjnych momentami zestawieniach (“Sorry ciebie, ale nie skumałem ani słowa”)! Nic dziwnego, że Dorociński w 2011 roku otrzymał za tę rolę Złotą Kaczkę dla Najlepszego kochanka. Udowodnił nią przecież, że nie trzeba być z bajki, żeby stać się księciem.

3. „PitBull” (2005-2008), reż. Patryk Vega 

Z tą rolą kojarzą go wszyscy. Podkomisarz Sławomir Desperski. Ukruszony ząb, specyficzna fryzura, sygnet i biały dres to jego znaki rozpoznawcze, ale nie tylko tego rodzaju detale sprawiły, że „Despero” niemal natychmiast zaskarbił sobie sympatię widzów. W jednej scenie robi sobie zdjęcia ze zmasakrowanymi ciałami ofiar, w drugiej opowiada dzieciom bajki o Jasiu i Małgosi, którzy wiedzą, jak się zachować w razie porwania czy haraczu. Rozbawia nas, gdy dwóm osiłkom przedstawia się jako „dziadek do orzechów” lub przekonuje dziewczynę, że obydwie jej torebki są ładne, wzrusza, gdy na rękach umiera mu przyjaciel z wydziału zabójstw, albo gdy szczerze poruszony odwiedza w szpitalu postrzeloną znajomą. Może płakać, może kląć, może być twardzielem i mięknąć – w końcu policjant też człowiek. I to o wielu twarzach; dzięki Dorocińskiemu żadna z tych twarzy nie przypomina maski.

2. „Róża” (2011), reż. Wojciech Smarzowski

„Róża” nie należy do tego typu produkcji, do których chętnie i często się wraca – po prostu nie jest się w stanie. Nie trzeba jednak wielokrotnego seansu, aby dostrzec i docenić kunszt, jaki pokazał tu Dorociński. Sam aktor nie był przekonany, czy określenie „twardziel” pasuje do postaci Tadeusza, byłego żołnierza AK – i rzeczywiście, trudno uznać je za właściwe. Równie trudno znaleźć jakiekolwiek, które trafnie i wyczerpująco by go opisywało. Najlepszym wyjściem wydaje się kolejne odwołanie do słów odtwórcy tej wstrząsającej roli – to film jak granat, przedostający się do serca i duszy, a następnie je rozsadzający. Wkład Dorocińskiego w skalę tego – emocjonalnego – wybuchu był na tyle duży, że zapewnił mu drugie miejsce na podium.

1. „Bez tajemnic” (2011-2013)

Szymon Kowalczyk to jeden z bohaterów pierwszego sezonu psychologicznego serialu HBO. I choć aktorsko nikomu niczego nie można było tam zarzucić, to właśnie Dorociński dał popis, za który należą mu się owacje na stojąco. Do bólu zdyscyplinowany wojskowy jest chyba najtrudniejszym z pacjentów doktora Wolskiego (Jerzy Radziwiłłowicz). Mierzy się nie tylko z wojennymi, ale także rodzinnymi traumami – na służbie nikt nie jest w stanie mu dorównać, w domu to on nie jest w stanie poradzić sobie z rolą męża i ojca. Próbuje wcielać w życie wpojone mu zasady, pozostać im wiernym, jednak ścisłe przestrzeganie reguł okazuje się niewystarczającą bronią w walce z dręczącymi go demonami. Jakkolwiek nie zachowywałby się w ciągu dwudziestu minut trwania odcinka – płakał, przeklinał, opowiadał o misji, o wspomnieniach z dzieciństwa lub niedawnych wydarzeniach, unosił głos lub mówił niemalże szeptem – budzi tak samo skrajne, głębokie emocje. Głębiej, niż na ekranie robił to Dorociński, sięgnąć ludzkiej natury już chyba się nie da.

A jeśli się da, zapewne podejmie to wyzwanie w kolejnej roli.

Dziennikarz

Studentka czwartego roku Tekstów Kultury UJ.
Ze świata literatury najbardziej lubi powieści, ze świata muzyki - folk, ze świata kina - (melo)dramaty oraz indie. I Madsa Mikkelsena, oczywiście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?