Doktor Strange: Początki i zakończenia – recenzja

W odpowiedzi na liczne głosy i zapotrzebowanie fanów Marvela, wydawnictwo Egmont postanowiło niedawno rozszerzyć ofertę wydawniczą o starsze, klasyczne tytuły z tym logo, które miały zdywersyfikować ofertę intensywnie publikowanych albumów z linii Marvel Now. Nowe-stare komiksy mają być wydawane w szacie graficznej zbliżonej do tego, co prezentują tomy z logiem Nowe DC Comics, co w praktyce oznacza dla nas przede wszystkim twardą oprawę, kredowy papier, ale i nieco większe ceny. Póki co ma ukazywać się jeden album miesięcznie, a na pierwszy ogień poszedł Doktor Strange: Początki i zakończenia z 2005 roku. Wybór nie jest oczywiście przypadkowy, biorąc pod uwagę zbliżającą się wielkimi krokami, październikową premierę filmu o tym bohaterze.

Strona komiksu Doktor Strange: Początki i zakończenia

Doktor Dziwago, jak określają czasem tę postać internetowi żartownisie, w wydanych w Polsce zeszytach czy albumach pojawiał się głównie gościnnie. Wyjątkiem były dwa tomy Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, które całkowicie skupiały się na Strange’u. W Bezimiennej krainie poza czasem poznaliśmy pierwsze przygody potężnego maga, napisane przez Stana Lee i narysowane przez genialnego Steve’a Ditko jeszcze w połowie lat 60-tych. Dziś to niestety ciężka lektura. O wiele lepiej wypadła nowsza Przysięga, napisana przez bezkonkurencyjnego Briana K. Vaughana, scenarzystę fantastycznego cyklu Y – Ostatni z mężczyzn oraz ciepło przyjętej Sagi.

Początki i zakończenia powstały rok przed wspomnianym albumem i są tzw. originem, czyli na nowo opowiadają początki postaci Doktora Strange’a. To doskonałe wprowadzenie dla nowych czytelników, które tego bohatera nie znają lub tylko słabo go kojarzą. Na szczęście za komiksem stoi zespół doświadczonych i utalentowanych twórców. Scenarzystą jest tu bardzo lubiany u nas J. Michael Straczynski, twórca między innymi świetnych przygód Spider-Mana, Silver Surfera czy Rising Stars. Wspomaga go Sara Barnes, z którą często współpracowali przy produkcji telewizyjnej. Za rysunki odpowiada Brandon Peterson, którego prace mogliśmy podziwiać niedawno w również wydanej przez Egmont Erze Ultrona. Zarówno historia, jak i jej graficzne zobrazowanie prezentują się w tym tomie naprawdę dobrze. Ale do rzeczy:

Strona komiksu Doktor Strange: Początki i zakończenia

Stephen Strange był utalentowanym chirurgiem, który potrafił uratować wiele ludzkich istnień. Z charakteru to taki Tony Stark – butny, arogancki kobieciarz z wybujałym ego. Po ciężkim wypadku, w którym stracił pełnię władzy w dłoniach, jego kariera legła w gruzach. Zrozpaczony lekarz chwytał się wszystkiego, by odzyskać sprawność i wrócić do medycyny, ale jego dalsze losy od początku miały potoczyć się zupełnie inaczej. Nasz bohater został adeptem magii i po wielu ciężkich, wielogodzinnych treningach stanął naprzeciw zastępom demonicznych wrogów, przeprowadzających inwazję na nasz świat.

Przybysze z innych wymiarów, a nawet z samego piekła, będą już zawsze uprzykrzały Strange’owi życie. Magiczny strażnik naszego świata zmierzy się w tym komiksie z kilkoma ikonicznymi przeciwnikami, że wspomnę chociażby o Baronie Mordo i demonie Dormammu, którego charakterystyczną, płonącą czaszkę pamiętają zapewne fani hitowego Spider-Man: The Animated Series. Spotkamy też inne znajome postacie, od lat wpisane w mitologię Strange’a, takie jak Starożytny, Wong czy Clea, tutaj w wyjątkowo walecznej, ale i seksownej wersji.

Strona komiksu Doktor Strange: Początki i zakończenia

Rysunki Petersona są bardzo dynamiczne i nowoczesne, z pewnością przypadną do gustu miłośnikom szybkiej akcji, atrakcyjnych kobiet i muskularnych herosów. Może to nie Jim Lee, ale jego prace są przyjemne dla oka, chociaż ich atrakcyjność objawia się głównie feerią barw i gwałtownymi scenami. Owszem, czasem wygląda to obłędnie, chociaż niektórzy będą kaprysić, że to taki wypełniony fajerwerkami akcyjniak, zupełnie niczym Hollywoodzkie blockbustery. Osobiście jestem fanem takiej narracji, styl graficzny uważam więc za plus.

Ten album z przygodami Doktora jest mniej magiczny, tajemniczy i oniryczny niż poprzednie przygody, przez co ma szansę dotrzeć do szerszej publiczności. Pierwsze niezależne spotkanie polskiego czytelnikami ze Strange’em wychodzi zatem bardzo przyzwoicie i pewnie będzie dobrze uzupełniać się z nadchodzącym filmem z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. Jeśli więc chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o najbardziej magicznym bohaterze Marvela, bez wahania sięgnijcie po Początki i zakończenia.


Okładka komiksu Doktor Strange: Początki i zakończenia

Tytuł oryginalny: Doctor Strange: Beginnings and endings

Scenariusz: J. Michael Straczynski, Sara Barnes

Rysunki: Brandon Peterson

Tłumaczenie: Marek Starosta

Wydawca: Egmont 2016

Liczba stron: 144

Ocena: 80/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?