Kultowe Seriale #1 – Zagubieni

Być może natknęliście się w odmętach internetu na dość sarkastyczne powiedzonko, że kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów. Znakomicie sprawdza się ono w kontekście serialu Zagubieni, który na ekranach telewizorów, także polskich widzów, pojawił się swego czasu na kanale TVP1.

Tak, kiedyś seriale naprawdę oglądało się w telewizji. Pamiętam jak dziś, że dla mnie zasiadanie wieczorami przed ekranem, by obejrzeć dalsze losy rozbitków lotu 815, było rytuałem. Sam pomysł z umieszczeniem bohaterów na (pozornie) bezludnej wyspie nie należał do najoryginalniejszych. Dawno, dawno temu na taką wyspę trafił Robinson Crusoe, który kumplował się z Piętaszkiem. Na takiej wyspie o władzę walczyli bohaterowie Władcy muchNatomiast w Cast Away Tom Hanks kumplował się z piłką imieniem Wilson.

Fot. Kard z serialu Zagubieni

Śmiało można więc stwierdzić, ze Zagubieni bazowali na motywie wielokrotnie już przemielonym przez popkulturę i trzeba go było jakoś uatrakcyjnić. A przecież nic tak nie dodaje tajemniczości jak zdarzenia nie mające logicznego wytłumaczenia, paranormalne, momentalnie angażujące widza w fabułę. Dlatego szybko na tropikalnej wyspie pojawiły się białe niedźwiedzie, morderczy czarny dym, a bohaterowie zaczęli wierzyć, że połączyło ich przeznaczenie.

Zobacz również: TOP 10 – Najbardziej szokujące momenty Zagubionych!

Muszę przyznać, że po dziś dzień znalazłem naprawdę niewiele seriali, z którego bohaterami tak bardzo bym się zżył. Tak właściwie to każda z postaci, która trafiła w to przeklęte miejsce ma na swoim przysłowiowym koncie jakieś większe lub mniejsze grzechy. Problem w tym, że nawet ci najgorsi z charakteru i zachowania szybko stawali się moimi ulubieńcami bowiem szukali odkupienia.

To jeden z tych seriali, który zaczął uświadamiać widzów, że ich ukochana postać może zginąć w samym środku fabularnej zawieruchy. Obecnie pielęgnowane jest to w produkcjach takich jak Gra o tron czy The Walking Dead. Ta survivalowość Lostów nie była w latach ich największych sukcesów taka oczywista. Doskonale pamiętam jak bardzo zaskoczył mnie finał sezonu trzeciego, który przez wielu fanów jest do teraz uważany za najlepszy.

Fot. Kadr z serialu Zagubieni

Nie przesadzę twierdząc, że to właśnie Lost zaczęło przyzwyczajać widzów do otwartych konstrukcji odcinków wieńczonych tak zwanymi cliffhangerami (prekursorem było oczywiście Miasteczki Twin Peaks Davida Lyncha) . Jest to termin oznaczający dosłownie zawiśnięcie na skale, bardzo często moment, w którym życie bohatera jest zagrożone. Albo kiedy widz dowiaduje się czegoś szokującego, zaskakującego, zapierającego dech w piersi. Twórcy serialu doprowadzili ten patent do perfekcji, serwując niemal w każdym odcinku taki zabieg. Obecnie niemal w każdym najpopularniejszym serialu jest to praktykowane, a największe cliffhangery zawsze mają miejsce na koniec sezonu.

Kiedy Zagubieni pojawili się w telewizji nie było na to mody. Dużą popularnością cieszyły się tak zwane procedurale, czyli seriale w rodzaju Kryminalnych zagadek (Nowego Jorku, Miami, Las Vegas), Z Archiwum Xi tak dalej. Podobnie jak Lości oddziaływały nieco późniejsze produkcje takie jak Prisonbreak, Herosi, czy Breaking Bad. Obecnie jednak w dobie Netflixa trudno się nimi aż tak zachwycać, bowiem dostajemy do obejrzenia całe sezony. Z widzów jest zdejmowany ciężar cotygodniowego oczekiwania (mimo, że HBO wciąż dba o to byśmy byli głodni kolejnych odcinków ulubionych produkcji).

Zagubieni dostali solidnej zadyszki w okolicach sezonu czwartego, gdzie fabuła zaczęła się tak strasznie gmatwać, że widzowie, zbyt skonsternowani i nomen omen zagubieni zaczęli rezygnować z dalszego śledzenia historii. Piąty i szósty dla wielu był wręcz karykaturą pierwszych trzech rewelacyjnych sezonów. Jestem w stanie zrozumieć tych, którym do gustu nie przypadło podróżowanie w czasie, alternatywne rzeczywistości, mistyczne bóstwa i naprawdę grubego kalibru symbolizm.

Fot. Kadr z serialu Zagubieni

Ta historia od samego początku legitymowała się wielowątkowością, ale w pewnym momencie jej ogrom przytłoczył samych twórców, którzy wpadli w pułapki scenariuszowe. Krótko mówiąc: serial przerósł sam siebie. Zaczął być tak bardzo metafizyczny, filozoficzny i absurdalny, że trudno się było w nim połapać nawet najwytrwalszym. Obecnie jednak takich niełatwych w odbiorze produkcji jest całe krocie z Westworld czy Dark na czele, gdzie wypada być naprawdę mocno skupionym i zaangażowanym w fabułę by niczego nie uronić.

Zobacz również: Legion – recenzja 2. sezonu prawdopodobnie najlepszego serialu roku

Popularność Lostów przyczyniła się też do rozpowszechnienia jeszcze jednego zjawiska, jakim jest obecnie tak zwany fandom. Do fandomów należą absolutni maniacy poszczególnych seriali, którzy są w stanie poświęcić godziny swojego życia na analizach poszczególnych epizodów. Kiedy serial się rozkręcał i zaczynał w cudzysłowie infekować kolejne grona fanów wzrastała też ilość for internetowych mu poświęcanych. Obecnie takie fora zostały wyparte chociażby przez dokładne serialowe Wikipedie. Dorobiły się ich chociażby Stranger Things, The Walking Dead czy Sense8. Dodatkowo serial doczekał się przezabawnych recapów, czyli  streszczeń prowadzonych przez… muppeta (pod postacią doktora Pierre Changa pracującego dla stowarzyszenia Dahrma). Obecnie recapy są bardzo popularne na You Tube. Zajmują się nimi głównie fani bądź vlogerzy, ewentualnie aktorzy zaangażowani w dany tytuł (Westworld).

Fot. Kadr z serialu Zagubieni

Podsumowując: Zagubieni to serial, który był prekursorem wśród produkcji angażujących o wiele bardziej niż wcześniejsze rozrywkowe seriale. O nim mówiło się bardzo długo nawet po zakończeniu emisji. To jedna z moich najważniejszych życiowych, serialowych przygód, niekończące się źródło inspiracji i przemyśleń. To pierwszy serial, który tak bardzo mnie wciągnął i sprawił, że szukałem podobnych, brnąc coraz bardziej w kolejne pogmatwane fabuły. To także historia próbująca udowodnić, że nic co się w naszym życiu dzieje nie wydarza się przypadkowo, a im bardziej próbujemy się od swojego przeznaczenia oddalić tym bardziej będzie ono przyciągać. Może i jest to produkcja przeintelektualizowana, wydumana, która ostatecznie stała się tym, czym być z założenia nie miała, ale i tak uważam, że drugiego tak wyjątkowego, unikalnego już nie będzie.

4 8 15 16 23 42

EXECUTE

Ilustracja wprowadzenia: materiały promujące serial Zagubieni

Stały współpracownik

Bloger i dziennikarz. Koncertuje więcej niż wypada. Lubi jeździć na konwenty. Recenzuje i pisze artykuły o popkulturze od ponad 5 lat. Założyciel bloga Zryta Bania Stanleya i fanpage Filmy, Które Ryją Banie Zbyt Mocno. Metaluch i irytujący "śmieszek".

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kec pisze:

Szczerze mówiąc to do dziś nie obejrzałem całego serialu. Miałem podejście jakieś 2 lata temu i o ile ogladanie tego w pewien sposób od nowa (bo co człowiek pamiętam za dzieciaka często jest zgoła inne) to przy 4 sezonie nie miałem już na to siły. Ale trzeba im oddać że był to jeden z pierwszych wielkich serialowych hitów

Red pisze:

serial był i jest mega tylko trzeba wyłączyć tel. odciąć się od świata i obejrzeć go w mega skupieniu bo inaczej się go nie zrozumie .

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?