Octopus Film Festival 2023 identyfikacja graficzna
Octopus Film Festival 2023 identyfikacja graficzna

W mackach kina gatunkowego. Sprawozdanie z Octopus Film Festival 2023

Na pięć sierpniowych dni 2023 roku wpadłem w macki Octopus Film Festival. Po raz pierwszy w życiu. I już wiem, że nie ostatni. Oto moje wrażenia z szóstej edycji gdańskiego festiwalu.

Dla osób, które od lat uczestniczą w pokazach Octopus Film Festival nie będzie przesadą moje stanowisko. Dzięki uczestnictwu w tegorocznej, szóstej już edycji festiwalu, przekonałem się o tym na własnej skórze. Ja, kinoman z Warszawy, uczestnik licznych festiwali filmowych, oświadczam, że gdańska Ośmiornica jest filmową Mekką dla fanów kina gatunkowego, ale i kina ogólnie. Nie mylcie jednak zwrotu „kino gatunkowe” z wrzucanymi do kin czy na streaming oklepanymi, kliszowymi produkcyjniakami. Na Octopusa trafiają filmy unikatowe, wychodzące poza schematy, awangardowe, prowokujące, odjechane. Nowości oraz obrazy z wielu minionych dekad z historii kina. Dzieła wygrzebane z najgłębszych czeluści kina „tak złego, że aż dobrego”. I co ciekawe, wiele z seansów zgodnie z ideą site specific ma swój wyjątkowy klimat i wyświetlanych jest w warunkach współgrających z atmosferą i gatunkiem danej produkcji. I w kilku takich seansach brałem udział, o czym późniejszych akapitach.

Na początku było zamieszanie z klaunami

Szósta edycja Octopus Film Festival zaczęła się od smutnej wiadomości, a gruchnęła ona na dzień przed rozpoczęciem festiwalu. Wielce wyczekiwany i wyprzedany do ostatnich miejsc specjalny seans Jokera Todda Philipsa z lektorem na żywo, którym miał być słynny prowadzący „Śmiechu warte” Tadeusz Drozda(!), został zablokowany przez polskiego dystrybutora filmu. Aby festiwalowicze nie mieli jokerowskich negatywnych myśli organizatorzy zorganizowali szybkie zastępstwo dla złoczyńcy Batmana w postaci klauna Arta z głośnego Terrifiera.

Sci-fi postapo? Polska potrafi

W tym roku festiwal otworzył polski film postapokaliptyczny W nich cała nadzieja. Jak wiadomo, science-fiction w naszym kraju to gatunek, którego trzeba ze świecą szukać, a udanych jego przedstawicieli to w czasach PRL. W ten sposób pełnometrażowy debiut Piotra Biedronia objawił się niczym manna z nieba i urósł do rangi całkiem sporego wydarzenia. I to w sumie wystarczyłoby, by polscy fani gatunku postapo obejrzeli ten kameralny film o Ewie, prawdopodobnie ostatniej ocalałej osobie, i Arturze, robocie z demobilu. Jak się szczęśliwie dla widzów okazało, to nie musi być jedyny powód, gdyż W nich cała nadzieja okazał się pozytywnym zaskoczeniem. Ekoapokaliptyczna produkcja może pochwalić się świetnymi zdjęciami, zgrabnym humorem, interesującą parą bohaterów oraz licznymi inspiracjami z klasyków gatunku. Zgodnie z kanonem pełni też formę krytyki współczesnych społeczeństw, oddaje strach o przyszłość naszej planety, ale jest też wrażliwy społecznie, gdyż – bez wchodzenia w spoilery – pełni niezłą metaforę pukającego coraz mocniej do naszych drzwi kryzysu migracyjnego oraz stykania się z bezdusznością systemu czy antyhumanitarnym egzekwowaniem prawa na granicach. I dlatego też można mu wybaczyć kilka drobnych potknięć fabularnych czy scenograficznych.

Animacja górą

Konkurs główny Octopus Film Festival to miejsce, do którego zgodnie z obietnicą organizatorów trafiają najbardziej pomysłowe nowe filmy gatunkowe bez polskiej premiery. W tegorocznej edycji o Nagrodę Publiczności walczyło aż trzynaście różnorodnych produkcji z całego świata. I faktycznie, proste etykietowanie ich animacjami, horrorami, thrillerami byłoby dla wielu sporym niedopowiedzeniem, gdyż w kompetycji obejrzeć można było filmy zaskakujące formą, oryginalnością,  płynnie kompilujące gatunki, często sprawnie łącząc te wydawałoby się sprzeczne. Niestety nie udało mi się obejrzeć wszystkich konkursowych filmów. Co więcej, miałem takiego farta do wyboru filmów, że ostatecznie nie udało mi się obejrzeć żadnego z trzech laureatów. Ale usprawiedliwieniem niech będzie to, że program Octopusa to prawdziwy mitologiczny róg Amaleti, mnogi w interesujące sekcje i porywający kinofilską uwagę w kolejne wydarzenia, a odległość między festiwalowymi lokacjami potrafiła popsuć niejedne plany. Zatem informacyjnie, Nagrodę Publiczności zdobyła animacja Pies i robot w reżyserii Pablo Bergera, drugie miejsce trafiło do czarno-białej slapstickowej komedii Setki bobrów, a podium zamknął thriller Femme duetu Sam H. Freemana, Ng Choon Ping.

Odnotuję w tym miejscu również, że wysoka lokata komedii Setki bobrów zaskoczyła współtowarzyszącego mi na festiwalu redakcyjnego kolegę Mikołaja Lipkowskiego, który akurat miał okazję obejrzeć film Mike’a Chesnika.W jego opinii była to jedna ze słabszych pozycji.

Setki Bobrów to nieudana próba wskrzeszenia kultowych filmów z czasów Charliego Chaplina. Humor nie trafi do każdego, a w trakcie seansu możemy zauważyć sporo aktów brutalności. Może i by się to sprawdziło w formie krótszej o 40 minut – na ocenia na przekór widowni redaktor Moviesroom.pl Mikołaj Lipkowski.

W tegorocznej rywalizacji zaskakująco często powtarzał się wspólny mianownik. W zaprezentowanych produkcjach zauważalny był powracający motyw poczucia samotności, braku uwagi ze strony bliskich i idąca za tym kataliza chorobliwej zazdrości oraz tworzenie toksycznych relacji. Przewijało się to w mniejszym lub większym stopniu w takich filmach jak Dobry piesek, Medusa Deluxe, Wojny jednorożców, Matka przełożona, Monolit czy Sztuka zabijania. Wygląda na to, że pośrednio wpływ izolacji pandemicznych i narastanie problemów psychicznych w obecnych pokoleniach wywarły spory wpływ na twórczość filmowców światowego kina gatunkowego.

Gdybym miał wskazać swój ulubiony film z konkursu głównego to byłby nim Medusa Deluxe w reżyserii Thomasa Hardimana. Brytyjskiemu twórcy udało się stworzyć kipiący niesamowitą energią i porywający od pierwszej do ostatniej sceny kryminał w stylu whodunnit rozgrywający się w świecie… fryzjerów. Nakręcona w mastershotowym stylu produkcja zabiera nas na odwołany regionalny konkurs fryzur, gdzie popełniono poważną zbrodnię, każdy jest detektywem i każdy jest podejrzany. Film trafi do polskich kin już 1 września, a jego pełną recenzję możecie sprawdzić w linku poniżej.

Zobacz również: Medusa Deluxe – recenzja filmu! Jaką fryzurkę sobie życzysz? | OCTOPUS FILM FESTIVAL

Jednymi z ciekawszych dzieł były również Wojny jednorożców, Monolit czy Sztuka zabijania. Pierwszy z filmów to oryginalna hiszpańska animacja, która jak wiele z prezentowanych tu filmów przyciąga już samym tytułem. Jak się okazało, Albert Vázquez stworzył interesującą satyrę polityczną i wojenną, której seans jawił się niczym halucynogenny sen składający się z disneyowskiej Bambi, kubrickowskiego Full Metal Jacket, filmów o wojnie w Wietnamie czy biblijnej opowieści o Kainie i Ablu. W historii łączącej słodkie postaci stylizowane na pluszaki, niesamowite kolory, pieszczący język z eksplicytną przemocą, wojną, gore usłyszeć można echa hiszpańskiej wojny domowej. Na szczęście twórcy nie hermetyzują całości, a poprzez uniwersalizację losów oddziału Misiów-Pysiów szkolonych do walki z zajmującymi las jednorożcami ukazują powszechne mechanizmy indoktrynacji czy propagandy.

Interesującą pozycją okazał się również australijski Monolit. Thriller z elementami sci-fi w reżyserii Matta Vesely’ego nosił w sobie duże ryzyko, gdyż jego akcja rozgrywa się głównie w jednym mieszkaniu, a całość opiera się na barkach, a właściwie twarzy jednej aktorki. Produkcja okazała się niezwykle sprawną pod względem reżyserskim. Urzeka pogłębiającą się paranoiczną atmosferą oraz stanowi ciekawy głos na temat szukania prawdy w świecie bombardowanym fake newsami. W Monolicie nie zawodzi też precyzyjny scenariusz, który zawiera sporo niespodzianek i serwuje udany plot twist. Największe pochwały kieruję w kierunku Lily Sullivan, znanej z Martwego Zła: Przebudzenie. Aktorka wciela się tu w podcasterkę prowadzącą popularny program o dziwnej teorii spiskowej. Australijka w pełni podołała zadaniu kreując postać dziennikarki szukającej zawodowego odkupienia, ale i kobiety stopniowo osuwającej się w obłęd i tracącej kontrolę nad swoim azylem.

Zobacz również: W nich cała nadzieja – recenzja filmu! Podaj hasło intruzie | OCTOPUS FILM FESTIVAL

octopus 2023

kolaż: fot. Michał Algebra / archiwum prywatne autora

Dobre wrażenie zrobił na mnie też litewski slasher z dużą dozą humoru zatytułowany Sztuka zabijania. Sam opis fabuły nie sugerowałby specjalnie oryginalnego filmu. W końcu śledzimy tu jak grupka maturzystów po zakończeniu roku szkolnego wyrusza na pożegnalną imprezę zakrapianą alkoholem i narkotykami, a na miejscu okazuje się, że będą musieli stawić czoła zamaskowanemu psychopacie i krew się poleje. Jednakże Sztuka zabijania wyróżnia się spośród podobnych filmów wiarygodnym portretem wchodzących w dorosłość nastolatków. Nie są to chodzące stereotypy, a osoby mające wiarygodne, indywidualne marzenia i zmartwienia, z którymi utożsamiać mogą się nastolatkowie z całego świata. Można się zgodzić z zarzutami, że część slasherowa filmu może sprawić lekki zawód. Główny złol, choć wizualnie przypomina Jasona Vorheesa, to w przeciwieństwie do kultowej postaci z Halloween, nie delektuje się swoimi zabójstwami i nie dokonuje ich w spektakularny sposób. Po prostu wjeżdża w tłum uczniaków jak czołg. Mi to nie przeszkadzało, bo twórców bardziej od budowania klimatu terroru czy ukazywania gore interesuje przełamywanie grozy i powagi poprzez serwowanie zaskakujących scen przepełnionych czarnym humorem, naigrywanie się z toposu „final girl” (tu akurat mamy „final boya”) czy fabularnego „uzyskiwania nagród” przez głównego bohatera. A ten dzięki przewrotnemu finałowi w końcu osiągnie swój upragniony cel – znajdzie się w centrum uwagi.

Zobacz również: Inwazja barbarzyńców – recenzja filmu. Malezyjczycy mają Bourne’a w domu | 16. AFF Pięć Smaków

Lekki zawód sprawiły za to dwa tytuły. Pierwszy z nich, Dobry piesek, na papierze wyglądał na modelowego przedstawiciela wszelakich pokazów z cykli Midnight Madness. Jest to w końcu połączenie komedii romantycznej z thrillerem i horrorem, w którym jednym z bohaterów jest pupil Frank, a właściwie mężczyzna w kostiumie psa. I pierwsza połowa filmu, gdy mamy do czynienia z swego rodzaju pastiszem i wyśmiewaniem filmów romantycznych spod znaku Pięćdziesięciu twarzy Greya, ma swój niewątpliwy urok. Niestety część thrillero-horrorowa jest już mniej udana. Niby norweski film próbuje grać z oczekiwaniami widza, ale jedyne co robi, to opóźnia nieuchronne korzystając z dosyć znanych trików. Drugim jest francuska produkcja Vincent musi umrzeć, która brała udział w Festiwalu w Cannes. Wychodząca od intrygującego punktu wyjścia, łącząca kilka gatunków, zawierająca absurdalny humor produkcja, ale z czasem nuży zapętleniem pomysłu, który serwowany jest przez dwie godziny.

Do totalnych rozczarowań zaliczam jedną pozycję, austriacki horror gotycki Matka przełożona. Austriaczka Marie Alice Wolfszahn postanowiła stworzyć własną Suspirię, w której to przy okazji rozlicza swój kraj z nierozliczonych cieni nazizmu oraz opóźnień prawnych nadających równouprawnienie rodaczkom. Szkoda zatem, że debiutancki film, chociaż krótki to sprawia wrażenie dłużącego się ponad miarę. Razi także nijakością w obrazowaniu grozy, a wątek poszukiwań  i buszowania po wielkiej posiadłości pozbawiony jest jakiegokolwiek napięcia.

Kinopolis

Octopus Film Festival to nie tylko Konkurs Główny, ale i liczne wydarzenia towarzyszące. Spektrum pokazywanych na nich filmów słusznie wzbudza podziw, a do tego zaspokaja potrzeby i gusta wszystkich kinomanów. Obok potężnej klasyki (np. Metropolis) i dzieł tytanów kina (Kubrick, Godard, Cameron) wyświetlane są filmy zapomniane, wzgardzone albo nieznane perełki z najniższych półek popularnych niegdyś wypożyczalni VHS.  Świetnym kinofilskim doświadczeniem były pokazy tak osobliwych produkcji jak uroczo nieporadny i tandetny slasher o wszystko mówiącym tytule Zemsta embriona, Flesh Gordon, zaskakująca efektami specjalnymi erotyczna parodia przygód komiksowego superbohatera Flasha Gordona czy czesko-jugosławiańska komedia sci-fi Goście z galaktyki Arkana. W pełni potwierdziły się słowa dyrektora programowego Grzegorza Fortuny, który pół żartem, pół serio informował, że na większości festiwali Octopusowe filmy konkursowe trafiają do sekcji Midnight Movies, więc na gdańskiej imprezie granice szaleństwa filmowego muszą być przesunięte o wiele dalej. Parafrazując kultowe motto Star Treka: Octopus Film Festival śmiało kroczy tam, gdzie nie dotarł żaden festiwal. Widzowie zaś z miejsca wchodzą w memiczną czwartą gęstość.

Wielką wartością Octopusa są również festiwalowe lokacje. Większość seansów odbywa się w gdańskim Multikinie oraz specjalnie udekorowanych, postindustrialnych pomieszczeniach w dawnych budynkach Stoczni Gdańskiej. Octopus Film Festival znany jest jednak z tego, że oferuje unikatowe doświadczenia wyświetlając filmy w unikalnych warunkach. W tym roku klaustrofobicznego horroru Skinmarink można było doświadczyć na seansie w bunkrze, Egzorcystę obejrzeć w zabytkowym gotyckim kościele, Podwodne życie ze Stevem Zissou Wesa Andersona na Falochronie Zachodnim, Threads i Kruka w Królewskiej Fabryce Karabinów, a Ukryty Seans – w tym roku Przekleństwa niewinności Sofii Coppoli – odbył się na starym stadionie Lechii Gdańsk.

Barbara Bouchet z Atramentową Macką

Nie należy zapomnieć również o tegorocznej gościni festiwalu i lauretce Atramentowej Macki, aktorce Barbarze Bouchet. W ramach retrospektywy kariery legendy europejskiego kina gatunkowego pokazano pięć filmów oraz zorganizowano poseansowe spotkania z artystką. Udało mi się uczestniczyć w jednym takim spotkaniu, a Bouchet chętnie dzieliła się licznymi ciekawostkami i anegdotami z planów swoich produkcji. Usłyszeć mogliśmy, że jest tylko jeden aktor, którego gwiazda Kaliber 9 nie wspomina miło i uważa za złego człowieka. Był nim hollywoodzki gwiazdor Yul Brynner, który naraził się aktorce, gdy miał rzucać brudnymi skarpetkami w twarz garderobian. Ponadto Bouchet potwierdziła, że na własnej skórze doświadczyła słynnego fetyszu stóp u Tarantino. Zgodnie ze słowami aktorki amerykański reżyser miał na pokazie jednego z filmów smyrać jej stopy, gdy tylko zdjęła obcasy. Widownię rozbawiły również historie z produkcji Casino Royale. W związku z opóźnieniami na planie Bouchet zajmowała się szydełkowaniem, dostała w Wielkiej Brytanii mandat za opalanie się w bikini w parku oraz wprawiła w szok i zakłopotanie twórców, gdy wróciła z opalenizną po weekendzie we Francji. Dowiedzieliśmy się również, że znana z Nie torturuj kaczuszki i Czarnego odwłoku tarantuli artystka porozumiewa się w kilku językach, ale na początku pracy we Włoszech była dubbingowana. W związku z tym nie musiała uczyć się dialogów, a na planie głównie ruszała ustami wygłaszając po włosku liczebniki „uno, duo, tre, quattro, cinque”.

Zobacz również: Samarytanin – recenzja filmu Prime Video, w którym Stallone ma supermoce

Szósta edycja Octopus Film Festival trwała od 8 do 13 sierpnia 2023 roku.


Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Zastępca redaktora naczelnego

Kontakt: [email protected]
Twitter: @KonStar18

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?