Przyznam, że sam musiałem go sobie odkurzyć. Przede wszystkim dlatego, że o ile pamiętam, gdy wychodził jego pilot, Netflix nie był jeszcze promowany nad Wisłą. Stąd też szczególnie wielu “naszych” widzów może mieć problem ze skojarzeniem, o co w ogóle chodzi. A trochę szkoda.
Netflix
Bloodline przedstawia dość mocno już przejrzany motyw w nieco innych szatach. Oto trafiamy do przepięknego ośrodka wypoczynkowego Florida Keys, będącego rodzinnym interesem Rayburnów. Wszystko rozwija się świetnie, dzieci są już dorosłe, w dodatku szykuje się pewna okrągła rocznica. Na horyzoncie pojawia się jednak problem w osobie powracającego po raz wtóry w rodzinne strony czarnej owcy rodziny (jak zwykle znakomity Ben Mendelsohn). Swoją chaotyczną naturą powoli, ale konsekwentnie rozbija status quo, budząc wiele skrywanych demonów.
Z wierzchu sielska rodzinka z mniej bądź bardziej mrocznymi tajemnicami – z pewnością nie jest to nic nowego. Nikt nie powinien zresztą spodziewać się po Bloodline arcydzieła pokroju Sukcesji. Sam początkowy epizod przez większość czasu jest wręcz senny, wprowadzając kolejne wątki i zapoznając nas z bohaterami. Jednocześnie twórcy wprowadzają narrację polegającą na wplataniu urywków scen z przyszłości – na razie dla nas bez kontekstu – w ramach budowania napięcia. Nawet jeżeli zatem z początku się nieco męczycie, warto to przeboleć, jako że już końcówka pilota oferuje dość porażający twist, dość mocno wpływając na to, co będziemy oglądać potem. A serial nie oszczędza nikogo.
Netflix
Nade wszystko jest to dziełko zbudowane na ciekawych postaciach. Poza mroczną, miotającą się przez cały czas sylwetką Danny’ego – w którego wcielił się wspomniany Mendelsohn – mamy jeszcze całą galerię skomplikowanych indywidualności. Kyle Chandler, Linda Cardellini i Norbert Leo Butz całkiem dobrze odegrali z pozoru idealne rodzeństwo, w rzeczywistości zaś pełne wewnętrznych konfliktów, skrywanych przez lata tajemnic i kompleksów. Obrazu dopełniają seniorzy rodu – Robert i Sally Rayburnowie, w których wcielają się legendarni Sam Shepard (jedna z ostatnich ról przed śmiercią) oraz Sissy Spacek. Razem tworzą familijne domino, pełne duszonych nieraz i przez całe dekady nieporozumień. Znacznie gorzej jest z innymi postaciami pobocznymi i poza Erikiem (charyzmatyczny Jamie McShane) miałbym problemy z dokładną ich charakterystyką.
Netflix
Na pewno zatem z miłą chęcią polecę 1. sezon Bloodline – stanowiący daleki od ideału, czasem nieco przynudzający, ale w dalszym ciągu mocny projekt. Pełno w nim trudnych do zdefiniowania sylwetek, znajdziemy też kilka zwrotów akcji godnych pełnokrwistego thrillera. Druga i trzecia seria zdecydowanie odstaje od poprzednika. Obejrzeć polecam tylko osobom, które szczególnie zżyły się z tym światem.