Po dwudniowej becie nowego Predatora mam mieszane uczucia. Z jednej strony to gra która ma spory potencjał (polowanie jako predator), a z drugiej tak sobie gra się ludźmi, ale zacznijmy od początku.
Zgodnie z sugestią pobrałem betę Predator: Hunting Grounds, zebrałem drużynę w postaci kumpli i zaopatrzony w dobry humor i świetne wspomnienia o filmie wyruszyliśmy do dżungli. Na moje nieszczęście zacząłem od grania ludźmi, co sprawdza się nieszczególnie. Wyobraźcie sobie takie niedokończone Call of Duty z grafiką wskazującą na pierwszą połowę lat ubiegłego dziesięciolecia. Zaczynamy misję w dżungli, a naszym celem jest zdobycie kilku paczek i informacji na temat narkotyków. W drużynie znajduje się jeszcze trzech takich co to kulom się nie kłaniają. Każdy z nas posiada środki obrony koniecznej i minę kwaszącą mleko. Misje trwają tylko 10 minut, więc dość szybko zabraliśmy się do pracy.
Doszliśmy do pierwszego punktu i oczyściliśmy teren z przeciwników. Mówcie co chcecie, ale miałem flashback z Medal of Honor Allied Assault. Nasi adwersarze wytrzymują maksymalnie kilka sekund ostrzału i są jak brzęczące muchy. Niby jest ich sporo, ale nie stanowią problemu. Jeśli grający Predatorem nie znajdzie Was to po obejściu kilku celi misji wsiadacie do helikoptera i odlatujecie. Co w przypadku, gdy dojdzie do konfrontacji? Predator pada bardzo szybko. Gdyby nie dodatkowi przeciwnicy, którzy rozpraszają naszą uwagę po prostu załatwialibyśmy go zza każdym razem jak się tylko pojawi. Gdzie tu przerażenie czy paniczny strach przed wrogiem? Predator jest tylko kolejnym, wyskakującym adwersarzem. Niby ma możliwość ucieczki po otrzymaniu sporej ilości obrażeń, ale nadal zbyt łatwo go pokonać. Mam nadzieję, że ten element zostanie bardziej dopracowany.
Gra predatorem to zupełnie inna bajka. Mamy możliwość pokazania jak to powinno wyglądać. Polujemy na oddzielonych od reszty przeciwników, korzystamy z maskowania dającego nam chwilową niewidzialność i skaczemy po drzewach. Sprawne opanowanie tych umiejętności jest kluczowe do naszego przeżycia. Jak wspomniałem wcześniej nie jesteśmy zbyt wytrzymali, więc w przypadku otwartej konfrontacji 1 vs 4 to my powinniśmy zwiewać. Ataki z zaskoczenia to sedno naszych działań.
Niestety nawet średnio rozgarnięci gracze szybko orientują się, że powinni trzymać się razem. Sytuacja zmienia się po pierwszym awansie. Dostajemy wtedy specjalną włócznie, która pozwala zabijać na dystans. Po kilku minutach można nią wybić nawet dość zgraną ekipę. W obecnej formie nie jest najlepiej z wyszukiwaniem meczy. Jeśli chcieliście zagrać predatorem musieliście uzbroić się w cierpliwość. Mój znajomy czekał aż 20 minut na znalezienie chętnych do gry. Sytuacja poprawiła się ostatniego dnia, ale nadal daleko jej było do ideału.
Wszystkie wady można złożyć na karb bety. Twórcy mają jeszcze sporo do dopracowania. Najważniejszy jest balans obu typów postaci i szybki system wyszukiwania graczy. Jeśli te dwa elementy zostaną dopracowane to wspomniany we wstępie Dead by Daylight będzie miał godnego konkurenta. Na razie jest średnio.