„Przez ponad tysiąc pokoleń rycerze Jedi strzegli pokoju i sprawiedliwości w Starej Republice… Nim nastały Mroczne czasy… Nim nastało Imperium…”. Tymi słowami, wypowiedzianymi nomen omen przez Obi-Wana Kenobiego w Nowej nadziei, należałoby otworzyć analizę teasera, który, przy okazji trwającego konwentu Star Wars Celebration w Chicago, został udostępniony fanom Gwiezdnych wojen. Już sam tytuł Epizodu IX ujawniony podczas wydarzenia okazał się bardzo dużym zaskoczeniem, zwłaszcza dla fanów Gwiezdnych wojen. Dotychczas bowiem żadna z części Starej czy Nowej Trylogii, a nawet Trylogii Sequeli, nie doczekała się podobnego zabiegu tj. włączenia nazwiska jednego z głównych bohaterów w nazwę nadchodzącego filmu (wyłączając rzecz jasna historie antologiczne). Jednak pierwsze dwie trylogie (a także obecne filmy) są traktowane jako saga rodu Skywalkerów – ich wzlotów i upadków, siły i słabości, ambicji oraz utraty przez nich wiary. J. J. Abrams, a może i nawet George Lucas, którego zapraszono do pomocy przy tym obrazie, mogli zawrzeć tu jednak pewna pułapkę. The Rise of Skywalker warto więc traktować z jednej stron jako domknięcie pewnego rozdziału ujawniającego przy okazji pochodzenie Rey, lub też rolę, jaką może mieć jeszcze do odegrania Luke. Na właściwą interpretacje przyjdzie nam jeszcze poczekać w grudniu lub z pojawieniem się pełnego zwiastuna.
Sam teaser, trwający nieco ponad dwie minuty materiał, rozpoczyna się od sceny z ciężko dyszącą Rey. Oto bohaterka znajduje się na pustynnej planecie i wnioskując po wyrazie twarzy najprawdopodobniej zmaga się z wyjątkowo trudnym zadaniem, bądź próbą. Tutaj pierwszą rzeczą, która niemal natychmiast rzuca się w oczy jest lokalizacja. Z jednej strony, możemy mieć do czynienia z powrotem Rey na Jakku, a z drugiej wydaje się to być chęć wprowadzenie przez twórców całkowicie nowej, dotychczas nieznanej lokalizacji do uniwersum Gwiezdnych wojen. Już wcześniej donoszono o zdjęciach do Epizodu IX wykonywanych w Wadi Rum (Jordania), który posłużył wcześniej do zobrazowania krajobrazu planety Jedha z Łotr 1: Gwiezdne wojny – historie. Jest też trzecia możliwość. Od jakiegoś czasu mówi się bowiem o zakończeniu sagi Skywalkerów tam, gdzie się ona rozpoczęła, czyli na Tatooine. To na tym pustynnym świecie Qui-Gon Jinn i Obi-Wan Kenobi poznali młodego Anakina Skywalkera, a Luke Skywalker spędził na tej planecie swoje młodzieńcze lata. Atmosferę niepokoju podsycają dodatkowo słowa Luke’a Skywalkera (Marka Hamilla) wypowiadane w teaserze: „Przekazaliśmy wszystko, co wiemy. Tysiące pokoleń żyje w Tobie…, ale to Twoja walka”. W tym właśnie momencie widać Rey wyciągającą miecz świetlny należący niegdyś do Skywalkera. Oręż, naprawiony po ostatniej potyczce z Kylo Renem, jest ponownie wykorzystany do walki, lecz tym razem z nadciągającym zagrożeniem, którego zwiastunem jest majączący w oddali kształt. Warto w tym miejscu podkreślić, że początek tego materiału swoją stylistyką i budowaniem napięcia u widza przypomina teaser Przebudzenia Mocy opublikowany niemal cztery i pół roku wcześniej. Materiał promocyjny Epizodu VII rozpoczynał się również od uchwycenia twarzy zaniepokojonego bohatera, w tym wypadku był to Finn (John Boyega), który znalazł się na pustynnej planecie. Natomiast w tle fani mogli usłyszeć głos Snoke’a – przywódcy Najwyższego Porządku – mówiącego: „Coś się przebudziło… poczułeś to?”.
Następna scena teasera to zbliżający się z zawrotną prędkością myśliwiec do złudzenia przypominający zmodyfikowany TIE/vn, nazywany również TIE silencer. Zbliżenie na rękawice pilota pozwala sądzić, że za sterami maszyny znajduje się Kylo Ren we własnej osobie. Upór Rey biegnącej przed siebie i przygotowującej się do oddania skoku z włączonym mieczem świetlnym, wykonanym nad kokpitem myśliwca, wydaje się sugerować ostateczne starcie między nią, a Kylo Renem, bądź kolejną wizję przyszłości ukazaną przez adeptkę Mocy. W dalszym ujęciu przez ułamek sekundy widzimy lokację, do której zbliża się nieznany obiekt. Następnie, na innej planecie, pojawiają się siły Najwyższego Porządku, dowodzone przez Kylo Rena. Toczą oni walkę z członkami Ruchu Oporu, a ich przywódca powala jednego z wrogów na ziemię. Tuż po tej scenie, otrzymujemy zbliżenie na hełm Kylo Rena naprawiany przez nieznaną postać (po rozmowie ze Snokiem w Ostatnim Jedi roztrzaskał go w windzie). Bardzo prawdopodobne, że wraz ze śmiercią Snoke’a Kylo Ren będzie chciał ponownie pójść w ślady swojego dziadka – Dartha Vadera – i jego metodami zaprowadzić porządek w galaktyce. Tuż po tym, pojawiają się Finn i Poe Dameron w całkowicie nowych ubiorach. Stoją oni na skale, wpatrując się w coś, co rozgrywa się w oddali. Sądząc po broni trzymanej przez postać graną przez Johna Boyegę, może tu chodzić o Rey i jej walkę z Kylo Renem. Na tym, jednak nie kończy się obecność pozytywnych bohaterów w materiale. W dalszej kolejności widzimy bowiem nowego droida D-0 lub Dio, zaprezentowanego na Star Wars Celebration w Chicago, a towarzyszy mu dobrze znany BB-8.
Największe emocje wśród fanów z pewnością budzi powrót Lando Calrissiana, a konkretniej Billy’ego Dee Williamsa, który wcielał się w tę postać w epizodach Starej Trylogii. Pilotuje on wraz z Chewbaccą Sokoła Millennium wychodzącego z hiperprzestrzeni. Radość Landa, ostatnim razem widziana po zniszczeniu drugiej Gwiazdy Śmierci, przerywa scena pościgowa z udziałem żołnierzy Najwyższego Porządku wykorzystujących ścigacze i plecaki odrzutowe. Szturmowcy wydają się atakować zawzięcie C-3PO, Finna i Poe Damerona, za wszelką cenę próbujących zbiec wrogom przy pomocy pojazdu wyglądającego, jak skiff repulsorowy Bantha-II (na Han, Leia, Luke, Chewie i droidy uciekli z rąk Jabby w Powrocie Jedi). Pojawia się też fragment bitwy w kosmosie i widok myśliwca podobnego do A-Winga trafionego w silnik. Tuż obok niego, sądząc po kształcie i oznaczeniu, pojawia się Gwiezdny Niszczyciel typu Venator – okręt Wielkiej Armii Republiki z okresu Wojen klonów. Wrzawa i obecność tych maszyn wydają się to sugerować zapowiedź wielkiej bitwy w kosmosie z udziałem sił Ruchu Oporu oraz Najwyższego Porządku. Wreszcie otrzymujemy zbliżenie na Medal za Odwagę, wręczony Hanowi Solo i Luke’owi po Bitwie o Yavin w Nowej nadziei i płaczącą Rey obejmowaną przez Leię. Towarzyszące tej chwili słowa Luke’a: „Będziemy z Tobą…” wydają się potwierdzać ujawnienie prawdy o pochodzeniu postaci granej przez Daisy Ridley, a także udziału Skywalkera w charakterze ducha Mocy.
Ostatnia scena jest wyjątkowo ciężka do zinterpretowania. Wszyscy bohaterowie trafiają bowiem na nieznaną planetę, na której dostrzegają w oddali dość dziwny kształt. Na pierwszy rzut oka może to być fragment zniszczonej Gwiazdy Śmierci spoczywający na Endorze i to właśnie na tej scenie kończy się rozpoczęty wcześniej monolog Luke’a: „…Nikt nie przepada na zawsze”, którego zwieńczeniem jest donośny śmiech Imperatora Sheeva Palpatine’a (Ian McDiarmid). Czyżby była to zapowiedź powrotu wielkiego Lorda Sithów, a może J. J. Abrams wykorzystał pewne elementy z komiksu Mroczne Imperium Cama Kennedy’ego i Toma Veitcha, w którym pojawi się jego klon? Na te pytania otrzymamy odpowiedź w grudniu bieżącego roku, wraz z premierą filmu zwieńczającego sagę rodu Skywalkerów. Niech Moc będzie z Wami.
Ilustracja wprowadzenia: Disney/Lucasfilm