Przegląd polskiego horroru – czy jest się czego bać?

Lubię Nietoperze (1985), reż. Grzegorz Warchoł
Kolejna, lekko przykurzona pozycja. Iza jest wampirzycą, która uwodzi i zabija mężczyzn. Pewnego razu zgłasza się do psychiatry Roberta Junga, aby wyleczyć się z wampiryzmu. Fabularnie dość ciekawie pomyślane, jednak realizacja pozostawia sporo do życzenia, od nijakiej gry aktorskiej po najzwyczajniejszą nudę towarzyszącą podczas seansu, a dla horroru to zbrodnia największa. Generalnie nie warto.

Fot. Materiały Prasowe
Łza księcia ciemności (1992), reż. Marek Piestrak
Retro na całego. Detektyw Gunnar prowadzi śledztwo w sprawie porwania przez satanistów, pisarki Joanny Karwickiej. Pozycja dość archaiczna, nawet jak na czasy w jakich powstała. Nietrzymająca się kupy historia, znikoma atmosfera grozy, co najwyżej przeciętne aktorstwo. Lepiej darować.

Fot. Materiały Prasowe
Legenda (2005), reż. Mariusz Pujszo
Slasher po polsku. Grupa dziewczyn wybiera się do średniowiecznego zamku w celu spędzenia tam wieczoru panieńskiego. Na miejscu okazuje się że miejsce jest nawiedzone. A my dostajemy zupełny brak klimatu, telewizyjną realizację i bohaterki, tak nieporadne, jak się tylko da. Nawet scenografia zamku nie ratuje sytuacji. Odradzam.

Fot. Materiały Prasowe
Zobacz również: Halloween – pierwsze oficjalne zdjęcia!
Hiena (2006), reż. Grzegorz Lewandowski
Na terenie niewielkiego śląskiego miasteczka zaczynają znikać ludzie. W okolicy zaczyna krążyć legenda o mordującej ich hienie. Niestety, w filmie przez większość czasu niewiele się dzieje, a klimat, uzyskiwany w dużej mierze przez naprawdę piękne zdjęcia, nie zostaje odpowiednio wykorzystany. Plus Borys Szyc, który trochę za bardzo stara się być straszny. Szkoda czasu.

Fot. Materiały Prasowe
Pora Mroku (2008), reż. Grzegorz Kuczeriszka
Dość młoda pozycja. Opowiada nam o grupie przyjaciół, którzy szukając zaginionego brata jednej z nich, trafiają do miasta, gdzie potajemnie znikają ludzie. A może raczej próbuje opowiedzieć, bo mało co ma tu jakikolwiek sens. Zwroty akcji kompletnie znikąd, częste cięcia montażowe na modłę Piły, postacie z marginesem jakiekolwiek charakteru, no może poza Karoliną, graną przez Natalię Rybicką. Honor trzeba również oddać scenografii, która jest naprawdę niezła i zapewnia jakiś klimat. Szału nie ma, ale z braku alternatyw w temacie polskiego horroru, można zobaczyć.

Fot. Materiały Prasowe
Ilustracja wprowadzenia: Fot. Kadr z filmu Pora Mroku