Żadna postać nie ma imienia. Jedynie przypisuje się jej funkcję, rolę, pozycję w społeczeństwie, opinię. Poza Matką, pierwszą żywą osobą, którą poznajemy, jest członek bandy podróżującej po drodze (Garret Dillahunt). Jednocześnie to pierwsza ofiara Mężczyzny. Kiedy po chwili nieuwagi nieznajomy zasłania się Chłopcem, Ojciec oddaje pewny strzał prosto w jego czaszkę. Syn kończy cały we krwi. To zdarzenie odmieniło stosunek Chłopca do życia. Początkowo nie chciał o tym rozmawiać. Wiedział teraz, że naprawdę istnieją ludzie źli. Możliwe, że przez chwilę tak myślał o Ojcu. Od tego momentu kolejne trupy i tragedie wywoływały mniejszy uraz na jego psychice. Problematyczne były wspomniane ofiary kanibali, a także noworodek, zwęglony i bez głowy. Nie został on wykorzystany w ekranizacji, w sumie to mogłoby być aż nazbyt drastyczne. Ale to właśnie ukazuje realia! To jest w książce bardzo ważne, przedstawienie człowieka w obliczu zetknięcia się z piramidą Maslowa i jej najniższymi szczeblami.
Myślisz, ze cię nie zabiję, ale jesteś w błędzie.
Wiesz, co myślę?
Co?
Że z ciebie jeden wielki cykor.
[…]
Zanurkował, chwycił chłopca, przetoczył się z nim przez plecy i zerwał na nogi, przyciskając go do piersi i przystawiając mu nóż do szyi. W tym samym momencie mężczyzna padł na szeroko rozstawione kolana, obrócił się na nim, wycelował i strzelił oburącz z odległości niespełna dwóch metrów.
Droga jako powieść przedstawia nam również bardzo interesującą postać – Starca (Robert Duvall). Dla mnie to wizualizacja sceptyka, który żyje na świecie wystarczająco długo, żeby przestać wierzyć w Boga i w dobro. Protagoniści nawzajem uczą się religijności, przykładowo dziękują modlitwą osobom, które przygotowały bunkier i nie miały okazji z niego skorzystać. W adaptacji Starzec przedstawiony jest całkiem pogodnie, ale czytając odebrałem go jako zimną osobę. Mężczyzna podchodzi do niego z dystansem, a Chłopiec wykazuje się altruizmem i daje mu puszkę jedzenia. Przekonuje też Ojca, aby zjedli wspólnie z nim obiad. Starzec opowiada wtedy bohaterom, że wiedział od dawna, iż apokalipsa nadejdzie. Twierdzi, że dało się na nią przygotować. Nie spodziewał się także, że kiedykolwiek jeszcze zobaczy dziecko.
Ludzie zawsze myśleli o jutrze. Ja w to nie wierzyłem. Bo jutro nie myślało o nich.
[…]
Jak wygląda szczęście? Kto by wiedział coś takiego?
[…]
Boga nie ma.
Nie?
Boga nie ma, a my jesteśmy jego prorokami.
O Weteranie już wspominałem, ale zostaje nam jeszcze Złodziej (Michael Kenneth Williams). Z głodu przywłaszcza on sobie kilka przedmiotów, należących do rodziny. W filmie ukradł wózek, gdy Chłopiec spał. W książce natomiast Syn przebywał wtedy z Ojcem. Wytropili tego człowieka po śladach piasku. Mężczyzna był gotowy go zastrzelić, w końcu pierwszą ofiarę miał już za sobą. Jak wiemy, pierwszy raz daje przyzwolenie na kolejne. Ten moment przejawia wpływ Syna na Ojca i siłę ich relacji. Złodziej otrzymuje rozkaz zostawienia wszystkich rzeczy, które ukradł, do tego także swoich ubrań. W utworze panuje zima, więc to dla niego wyrok śmierci. Chłopiec próbuje doprowadzić do takiej sytuacji, aby jednak zwrócili nieznajomemu ubrania. Bohaterowie odchodzą od niego, ale w Mężczyźnie coś pęka. Wraca po chwili i po nieudanym nawoływaniu zostawia na ziemi zabrane rzeczy. Jak pięknie ukazana umiejętność wybaczania.
Co chcesz, żebyśmy zrobili?
Pomogli mu. Żebyśmy mu pomogli, tatusiu.
Mężczyzna obejrzał się na drogę.
Tatusiu, on był tylko głodny. On umrze.
Chłopiec utracił w przeszłości Matkę. Tęsknił za nią, lecz zdecydowanie bardziej trzymał się Ojca. Mężczyzna, po trafieniu strzałą w nogę, miał poważna ranę w nodze. To doprowadziło najpierw do zakażenia, a potem do powolnej śmierci. Muszę przyznać, że finał zarówno książki, jak i filmu, złapał mnie za serce. Droga, tytułowa wędrówka, dobiegła końca dla jednego z bohaterów. Można się tego było spodziewać, gdyż nie raz pluł on krwią w trakcie podróży. Co istotne, nie kazał Synowi popełnić samobójstwa, gdy sam odliczał ostatnie minuty na łożu śmierci. Wręcz przeciwnie, kazał mu żyć i iść dalej. Kazał mu nieść ogień.
Musisz odnaleźć dobrych ludzi, ale nie wolno ci ryzykować. Nie ryzykuj. Słyszysz?
Chce być z tobą.
Nie możesz.
Proszę.
Nie możesz. Ty musisz nieść dalej ogień.
[…]
Powiedziałeś, że nigdy mnie nie zostawisz.
Wiem. Przepraszam. Masz całe moje serce. Zawsze miałeś. Gdy mnie zabraknie i tak będziesz mógł ze mną ciągle rozmawiać. Będziesz mógł do mnie mówić, a ja będę mówił do ciebie. Zobaczysz.
Tutaj powraca mały chłopiec, widziany przez Syna stosunkowo dawno temu. Nie mógł o nim zapomnieć, cały czas myślał, że gdzieś tam jest, a oni skazali go na śmierć. I w sumie można myśleć, że dziecko istnieje. Weteran wspomniał, że jest z nim dwójka dzieci, w tym młody mężczyzna w wieku Chłopca.
Pamiętasz, tatusiu, tego małego chłopca?
Tak, pamiętam.
Myślisz, że nic mu się nie stało?
Myślę, ze nie.
A kto go odnajdzie, jeśli się zgubił?
Dobro go odnajdzie. Zawsze tak było. I zawsze tak będzie.
Jaki obraz przedstawia nam Droga? I co oznacza tytuł? Czy to wędrówka po wnętrzu swojej osoby, odkrywanie siebie w ekstremalnych sytuacjach? Czy utwór to próba idealizacji w zupełnie nieidealizowanym, tragicznym świecie? Wiele osób powie, że człowiek nie mógłby się tak zachować w obliczu głodu i bliskiej śmierci. Inni, że po prostu bohaterowie mogliby przez takie działanie szybko zginąć, bo dobrzy ludzie w świecie postapokaliptycznym nie przetrwają. Ja jestem zdania, że mogli mieć szansę. Co wy o tym sądzicie? Dotarli tak daleko, jak mogli, a Chłopiec nawet dalej. Myślę, że warto nieść ogień. Niczym w Zdążyć przed Panem Bogiem chodziło tylko o sposób umierania, tutaj ważny był sposób życia.
Źródło: Fragmenty pochodzą z książki „Droga” Cormaca McCarthy’ego, Wydawnictwa Literackiego / Ilustracja wprowadzająca: Materiały prasowe