Słowem wstępu, film Droga to jedna z najlepszych adaptacji książkowych, jakie widziałem. Po sprawnym przeczytaniu finału opowieści, od razu odpaliłem ekranizację. Nie zawiodłem się! W produkcji Hillcoata dialogi są wręcz wyrwane wprost z książki. To pomaga wczuć się w klimat, jaki tworzy to dzieło. Podczas seansu czułem się, jakbym oglądał Fallouta. Cały świat był dokładnie taki, jak sobie wyobrażałem. Miejscami nawet straszniejszy i bardziej ponury. McCarthy co raz rzuca nam rozważania egzystencjalne. Każdy dialog ma sens i niesie nie tylko zwykłe, przemijające słowa. Są to obserwacje zniszczonej, a także minionej rzeczywistości, które zostaną odbiorcy na długo w myślach. Oczywiście, czytając książkę mamy więcej czasu na wgłębienie się w refleksje niż oglądając, ale film w większości również skłania do zatrzymania się i zastanowienia. Pytanie nie brzmi w jaki sposób chcę przeżyć, ale w jaki sposób chcę żyć?
Ostrzegam przed spoilerami. Jeżeli oglądaliście tylko film (lub czytaliście tylko książkę), to nie ma się czego bać.
Droga skupia się na relacji Mężczyzny, Ojca (Viggo Mortensen) i Chłopca, Syna (Kodi Smit-McPhee), a także częściowo ukazuje Żonę, Matkę (Charlize Theron). Od początku prowadzi nas dwójka bohaterów, która jest ze sobą naprawdę zżyta. Autor ukazał nam praktycznie idealne ojcostwo. Przedstawił Mężczyznę dbającego w każdym momencie o swojego syna. Chce on dla niego jak najlepiej. Nie boi się pociągnąć za spust, kiedy zagraża mu śmierć. Poświęca się, oddając resztki jedzenia. Wychowuje go na szlachetnego człowieka. Opiekuje się nim, gdy ten jest chory. Chłopiec urodzony został już po końcu świata i potrzebował autorytetu. Jakie to piękne, że w tym postapokaliptycznym świecie McCarthy pozwala nam patrzeć na losy zwykłych osobników i pokazuje zmiany, które w nich zachodzą. Tu nie ma żadnego ratowania świata, żadnej walki ze złem. Jedyne zło, jakie istnieje, to człowiek. Człowiek i jego słabości, w tym instynkty pierwotne.
Jestem przy tobie.
Wiem.
Natura ludzka prowadzi nawet do kanibalizmu. Pokazuje to bardzo drastyczna scena, gdy przeszukując piwnicę, rodzina napotyka się na umierających ludzi, przygotowanych do zjedzenia przez domowników. W filmie ten moment wygląda wspaniale. Czuć grozę i współczucie, gdy widzimy ofiary i ich więzienie. Jest to przedstawione trochę inaczej niż w książce, gdyż w niej bohaterowie nie wchodzili po opuszczeniu pieczary do domu, a uciekali od razu w stronę lasu. Chłopiec widział ludzi, ale nie widział łazienki wypełnionej krwią. Reżyser chciał nam jeszcze dobitniej pokazać, do czego prowadzi głód, do czego zdolny jest człowiek. W końcu w innym fragmencie napotykamy na niewolnictwo. Swoją drogą, kanibalizm został ciekawie przedstawiony w grze Until Dawn, za pomocą wendigo – istot z mitologii Indian. Gdzie w tych działaniach sprawiedliwość?
Na materacu leżał mężczyzna bez nóg, z poczerniałymi, nadpalonymi kikutami sterczącymi z pachwin. Odór był odrażający.
Jezusie, wyszeptał. Chryste, powiedział. O Chryste.
U stóp schodów pojawiła się mrugająca oczami brodata twarz.
Pomóż nam, zawołał. Błagam.
Mówiąc o rodzinie, warto wskazać na rolę Żony, Matki. Występuje kilka razy w utworze. Dręczy ona Mężczyznę w snach, a koszmary nie pozwalają mu spokojnie spać. Syn za nią tęskni, Ojciec zaś nakłania go, żeby o niej zapomniał. Sam pozbywa się jej zdjęcia. Odeszła, nie mogąc już wytrzymać w świecie, w jakim przyszło im być rodziną. Pewnej nocy po prostu wyszła i nie wiadomo, co się z nią stało. Nie pożegnała się z Chłopcem, nie była w stanie tego zrobić. Wiadome jest, że takie rozstania bywają po prostu zbyt ciężkie emocjonalnie. Mężczyzna miał zatem niełatwe zadanie – wychować przyzwoicie dziecko bez Matki. Bez tej, która uczy wrażliwości. Sam musiał przejąć jej rolę, co moim zdaniem nieźle mu wyszło. Droga, którą przyszło im dwóm kroczyć, jest fatalna.
Dawno powinnam była się na to zdecydować.
Gdy w rewolwerze mieliśmy jeszcze trzy kule, a nie dwie.
Myślę, że najbardziej intrygującymi w utworze są dialogi. Ciekawe jest to, że autor przedstawia nam tylko pierwszego mówcę, a potem nie wyszczególnia, kto co mówi. Kilka razy przez to zgubiłem się i musiałem czytać rozmowę ponownie. Przekazują one czytelnikowi mnóstwo treści. W filmie nie wszystkie zostały wykorzystane, to zrozumiałe. Brakuje tam dokończenia ważnej dla mnie sceny w supermarkecie, kiedy Ojciec podaje Synowi puszkę coli. Po pierwsze, widzimy ofiarność Mężczyzny, który nie chce pić, a na pierwszym miejscu stawia dziecko. Chłopiec jednak przekonuje Ojca, żeby wziął łyk. Niejednokrotnie później tak samo robi z jedzeniem. Prosty gest, ale znacząco podkreśla wzajemną miłość. Czego zabrakło w tym fragmencie filmu? Bardzo ważnego spostrzeżenia, sugerującego, że nie doceniamy tego, co mamy. Wszystko mamy na wyciągnięcie ręki.
Masz trochę, tatusiu.
Chcę, żebyś ty to wypił.
To dlatego, że już nigdy więcej drugiej takiej nie wypiję?
Nigdy to bardzo długo.
Urzekły mnie także refleksje dotyczące śmierci. Chłopiec ma może dwanaście lat, a jest bardzo dojrzały emocjonalnie. Ten system odporności na zło musiał budować się w nim od małego, w końcu żyje w takim ponurym świecie od zawsze. Wraz z kolejnymi wydarzeniami widzimy też jak poważnieje.
Umrzemy?
Kiedyś tak. Ale nie teraz.
Co byś zrobił, gdybym umarł?
Gdybyś umarł, to też chciałbym umrzeć.
Żebyśmy byli razem?
Tak. Żebyśmy byli razem.
Ojciec dzieli ludzi na dwie kategorie – dobrzy i źli. Oni oczywiście są dobrzy, podkreśla to tłumacząc, że niosą w sobie ogień. Ogień symbolizuje tutaj człowieka, który pozostał przy wartościach moralnych i działa na tyle etycznie, na ile pozwala mu sytuacja. Wielokrotnie ta fraza występuje w utworze, kilka razy w filmie. Postać, z którą Chłopiec wyrusza na końcu, czyli Weteran (Guy Pearce), również uważa, że niesie w sobie ogień.
Nic złego nam się nie stanie?
Nic.
Bo my niesiemy ogień.
Tak. Bo my niesiemy ogień.
Dopiero po obejrzeniu ekranizacji zacząłem się zastanawiać, jak Weteran w zasadzie ich śledził i znalazł. Reżyser dodał psa, podobno przechodzącego nad bunkrem, w którym przebywał Ojciec i Syn. W książce pojawił się on na zewnątrz i podążał za nimi, ale nic więcej. Może to ten sam pies? W finalnej scenie adaptacji Weteran ma przy sobie tego zwierzaka. W pierwowzorze natomiast nie ma o tym mowy. Scenariusz filmu także sugeruje, że nastolatek widziany przez Chłopca, to towarzysz Weterana. Nasz młody protagonista chciał go zabrać ze sobą, ale Mężczyzna się nie zgodził. Nie wierzył mu, że istnieje. Uważał, że to urojenie. Tutaj znowu – w ekranizacji nastolatek był obok domu ojca, w utworze w innej, mało istotnej chacie. Droga poza takimi niuansami jest bardzo podobna w obu wersjach.