Poznajmy się od filmowej strony #5 – Bartosz Tomaszewski

Dzień dobry, cześć i czołem. Tym razem to na mnie padło przedstawienie Wam listy filmów, które z jakiegoś powodu sobie cenię. Tak jak w przypadku poprzedników, tak i u mnie ta lista nawet za kilka dni może być mało aktualna. Niemniej jednak na chwilę obecną myślę, że wygląda właśnie tak. Moich redakcyjnych kolegów i koleżanki może zdziwić fakt tak małej ilości superhero, o których mógłbym gadać godzinami. No cóż, lubię te bajki, ale nie zawsze są to filmy najwyższych lotów. Poniższe pozycje uszeregowane są losowo.


Zobacz również: 

Poznajmy się od filmowej strony #4 – Szymon Góraj

Poznajmy się od filmowej strony #3 – Krzysztof Wdowik

Poznajmy się od filmowej strony #2 – Dominik Dudek

Poznajmy się od filmowej strony #1 – Łukasz Kołakowski

Wojownik (2011), reż. Gavin O’Connor

Fot. kadr z filmu Wojownik

Fot. kadr z filmu Wojownik

To był mój film 2011 roku. Ukazanie relacji ojciec-syn, zabieganie o przebaczenie, gniew który bohaterowie skrywają w sobie, bezradność, a przede wszystkim walka o rodzinę i zapewnienie jej bezpieczeństwa pokazane są w tym filmie tak prawdziwie i emocjonalnie, że brak mi słów. Praktycznie cały seans przesiedziałem z zaciśniętymi zębami, a łzy same napływały mi do oczu. Tona emocji! Hardy, Edgerton i Nolte są w tym filmie świetni. Wracam do niego co jakiś czas, a Wam, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, polecam nadrobić.

500 dni miłości (2009), reż. Marc Webb

Fot. kadr z filmu 500 dni miłości

Fot. kadr z filmu 500 dni miłości

Prawdopodobnie najlepszy kom-rom, jaki w życiu widziałem. Z łatwością dałem wciągnąć się w tę historię i uwierzyć w problemy i rozterki głównego bohatera. Być może też trochę się z nim utożsamić. Nie oglądam zbyt wielu komedii romantycznych, ale ta mnie urzekła klimatem i tym, w jak nienaciągany i nienachalny sposób przedstawiła relację głównych bohaterów i uczucia, które ich łączą.

Drive (2011), reż. Nicolas Winding Refn

Fot. kadr z filmu Drive

Fot. kadr z filmu Drive

Ten film się kocha albo nienawidzi. To chyba najmniej refnowa produkcja w całym dorobku duńskiego reżysera i chyba dlatego tak bardzo przypadł mi do gustu. Ba, śmiem twierdzić, że to serio jeden z moich ulubionych filmów ever. Wszystko tu pięknie gra. Aktorstwo, zdjęcia, montaż, ścieżka dźwiękowa. No cud miód malina. Dzięki temu filmowi polubiłem Ryana Goslinga. Gdybym w okresie, kiedy oglądałem film, już normalnie pracował i zarabiał, to moglibyście mnie pewnie spotkać gdzieś w kurtce ze złotym skorpionem na plecach. A tak, to niestety zostało mi w alternatywie tylko zdjęcie na Facebooku.

Terminator 2: Dzień sądu (1991), reż. James Cameron

Fot. kadr z filmu Terminator 2: Dzień sądu

Fot. kadr z filmu Terminator 2: Dzień sądu

Uwielbiam pierwszego Terminatora. Miał niesamowity klimat i fantastyczną realizację, jak na lata w których powstał. Jednak to cześć drugą uważam za lepszą produkcję. To jeden z filmów mojego dzieciństwa, na który czekało się przed telewizorem i modliło pod nosem, żeby mama pozwoliła obejrzeć, a nie kazała iść spać, bo jutro do szkoły. Historia młodego Johna Connora to już klasyka kina i jeden z najlepszych filmów lat 90. Prawdopodobnie sequel doskonały.

Redaktor

Miłośnik kina, gier wideo i komiksów. Online 24/7. Redaktor prowadzący działów: Recenzje premier, Powrót do przeszłości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?