Paul W.S. Anderson niemal w każdym swoim filmie pokazuje, że fabuła i bohaterowie nie są dla niego zbyt ważni. Stanowią jedynie pretekst do kolejnych, coraz to większych scen akcji. Tak było w Resident Evil, Obcy kontra Predator, a nawet Pompejach, które przedstawiano jako kino historyczne. I nie ma co ukrywać, zdecydowanie prawie każda z tych produkcji nie grzeszyła jakością. Wytykano kiepskie dialogi, mocno umowną grę aktorską, przeciętne efekty specjalne i ogólną miałkość fabularną. Jednak w 1997 roku Anderson wypuścił na świat coś bardzo oryginalnego i nietypowego zarówno w swojej, jak i światowej filmografii.
Ukryty Wymiar opowiada o ekipie ratunkowej, mającej zlokalizować statek Event Horizon, który na 7 lat zniknął gdzieś w okolicach Neptuna. Po odnalezieniu maszyny okazuje się jednak, że załoga zniknęła w tajemniczych okolicznościach, a na pokładzie dzieją się dziwne rzeczy. Historia to niewątpliwy plus omawianego filmu. Mimo dość ogranego motywu, reżyser idealnie balansuje tempem, odkrywając przed nami kolejne poszlaki w taki sposób, że z zaciekawieniem śledzimy losy bohaterów. A to nieczęste zjawisko w dorobku Andersona.
Postacie, czyli kolejny, nie tak oczywisty as w rękawie reżysera. Każdy z członków załogi jest wyrazisty, szybko zapada w pamięć i ma czynny udział w fabule filmu. Nie ma absolutnie nikogo, kto pojawia się i znika bez żadnego powodu. Do tego kreacje aktorów są naprawdę dobre. Show kradną oczywiście niezrównany Sam Neil w roli Dr. Williama Weira oraz Laurence Fishburne jako Kapitan Miller. Reszta obsady również daje radę, na czele z Jasonem Issacsem.
Zobacz również: Welcome to Marwen – jest zwiastun i plakat nowego filmu Roberta Zemeckisa
Jednak tym, czym Ukryty Wymiar najbardziej zachwyca jest klimat oraz scenografia. Pobrzmiewają tu echa zarówno Obcego jak i Wysłannika piekieł. Oniryczny, wzorowany na katedrze Notre-Damne projekt statku jednocześnie przytłacza oraz fascynuje. Anderson rzadko kiedy straszy nas bezpośrednio, powolnie budując atmosferę i oddziałując na naszą wyobraźnię oraz prowokując do stawiania pytań na temat tego, co się dzieje na ekranie.
Oczywiście nie wszystko wyszło reżyserowi perfekcyjnie. Burzliwy okres zdjęć i napięte terminy sprawiły, że post produkcja uległa znacznemu skróceniu, co momentami daje o sobie znać w postaci mocno średnich efektów komputerowych. Dodatkowo, w wyniku nalegań studia, z filmu zostało wycięte ponad 20 minut brutalnych scen, w celu uczynienia obrazu bardziej przystępnym.
Mimo to gorąco zachęcam do zapuszczenia się w Ukryty Wymiar. Jest to pozycja na tyle oryginalna, klimatyczna i porządnie zrealizowana, że nie zasługuje na aurę zapomnienia, jaka ją dosięgła. I miejmy nadzieję, że Paul W.S. Anderson uraczy nas kiedyś czymś równie dobrym.
Tytuł filmu: Ukryty Wymiar
Reżyseria: Paul W.S. Anderson
Scenariusz: Philip Eisner
Gatunek: Horror, Sfi-Fi
Data premiery: 15 sierpnia 1997
Ilustracja wprowadzenia: Materiały prasowe