Hirokazu Koreeda
Hirokazu Koreeda

Nieznane filmy znanych reżyserów #17 – Hirokazu Koreeda

Hirokazu Koreeda od lat wyrasta na światowego geniusza kina obyczajowego. Kina, co warto zaznaczyć, które przez swoją konwencjonalną przyziemność zdawało się już stanowczo odchodzić do dyskontowego lamusa, stając się pożywką przede wszystkim niewymagającego kanapowego odbiorcy treści vod. Trudno jednak stawiać go w jednym gatunkowym szeregu z wyrobnikami łatwej gotówki i “życiowych” refleksji, co zresztą w końcu zobaczyła Canneńska akademia, przyznając w tym roku w wyczulone na najmniejsze przebłyski piękna łapki Koreedy Złotą Palmę. Obyczajowe ramy nigdy bowiem dla Japończyka nie stanowiły ograniczenia, a Hollywoodzki puder jest jedynie elementem zasłaniającym nigdy niespływające łzy.

O ile ciągłe porównania Koreedy do Yasujiro Ozu, historycznego giganta japońskiej obyczajówki, wydają mi się często leniwym dostrzeganiem pozornych koneksji, zaczynając i kończąc jedynie na obiciu pokrewieństw gatunkowo-fabularnych, o tyle w przypadku omawianego Still Walking aż trudno się odgonić od kołotającego po świadomości echa Tokijskiej opowieści. Zarysowując bliźniaczo podobny konflikt, a czasem nawet wizualnie hołdując arcydziełu wprost, Koreeda decyduje się jednak nieco od innej strony zabrać się za zaognienie niezrozumiałych wzajemnie dylematów. Tam gdzie Ozu sprawiedliwie wytykał konserwatywnym palcem przepływ rodzinnej obyczajowości w kierunku introwertycznego zamknięcia, tam jego uczeń woli grzebać w ludzkich motywacjach, a w odczłowieczającym milczeniu odnajdywać wciąż krwawiące rany. To zresztą świadczy też o niezwykłej klasie Koreedy – naturalna zdolność z jaką waży ciszę i słowo zamiatając esencję bólu pod dywan, śmiech maskujący krzywdę i codzienny proces (nigdy-nie)zapominania; finalnie gorzko optymistyczne i strachliwe spojrzenie poza horyzont, które nic w sobie nie ma z wyzwolenia, a więcej z wskoczenia w kolejne niekomfortowe okoliczności.

Still Walking

Fot. materiały prasowe

Ale ten dystans do jednoznacznej oceny bohaterów, pomimo zwyczajowej sympatii, którą ich obdarza, nie jest u Koreedy czymś powszechnym. W After Life spomiędzy pośmiertnego love-story płynęła jednak lekka nagana pędzenia za chwilą, a Jak ojciec i syn dobitnie już krytykował korporacyjne ułożenie i przywiązanie do lśniącego marmuru wygórowanych oczekiwań. Co ciekawe, to właśnie w Still Walking zdecydowanie mocniej odciska się ta humanistyczna natura Koreedy, która zaprezentowana zostaje może mniej dobitnie, ale zdecydowanie głębiej: tam gdzie gar emocjonalnej pulpy powinien rozlać się największymi słowami, napotykamy jedynie na machnięcie ręką; tam gdzie zwyczajowo następuje pojednanie, kończy się na niechętnie uściśniętych dłoniach. Wiara w rodzinne uczucie ogranicza się do wewnętrznego przymusu “kolejnych świąt”, a najzręczniejszą ciszę zakłóca jedynie popylające po pokoju na króciutkich nóżkach kłamstwo – to ono, ponad wszystkimi podziałami, stanowi tu główny punkt konfliktowy. Koreedowscy bohaterowie zanurzeni są po pas w zakrzywieniach niesprzyjającej rzeczywistości, w senno-imaginacyjnch wycieczkach do doskonałości, podyktowanych nie tylko strachem przed ojcowską krzywą miną, ale i dorastającymi od zawsze głębokimi kompleksami. Z tego też powodu protagonista dorabia sobie tatusiowego brzuszka zobowiązań, jego ojciec wciąż tytułuje się doktorem, a matka ugania się za zreinkarnowanym żółtym motylem. Świat bohaterów Still Walking rzeczywiście okazuje się ciągłą mozolną przeprawą przez presję paranoidalnie słusznych oczekiwań. Gorzej, że spuentowany zostaje Heraklitowską zapowiedzią ciągłego przepływu. Rodzinne figury, oddane z tak doskonałą pieczołowitością, odsłaniają sobą wyraźne zdolności przybierania innych, dobrze znanych. Koreedowska rodzina to rodzina oparta na wręcz legendarnie wypracowanych pozach, napędzanych przez pokoleniową wymianę i niesprzyjające okoliczności.

Still Walking

Fot. materiały prasowe

Finalnie Still Walking wyraźnie odcina się od zastałej w konserwatywnych postawach twórczości moralizatorskiej Ozu. Z równie wypiętrzonym pesymizmem, ale innym pojmowaniem wspólnoty Koreeda wymierza subtelny policzek zakorzenionemu cyklowi pokoleniowego niedopasowania, jednocześnie nie widząc innego ratunku na zachowanie rodzinnego przywiązania, niż tego opartego na sztucznie plecionych, niechętnych niciach. I na krótki moment, podczas śnieżnobiałego od szczerości spaceru, zastanawia się jak pięknie by było zostać zrozumianym jeszcze przed reminiscencyjnym mrugnięciem niepozornej rzeczywistości.

 

Still Walking plakat

Fot. materiały prasowe

Tytuł filmu: Still Walking

Reżyseria: Hirokazu Koreeda

Scenariusz: Hirokazu Koreeda

Gatunek: obyczajowy

Data premiery: 28 czerwca 2008

Prędzej filmowy zapaleniec niż wysmakowany kinoman, który podobną miłością darzy najnowsze produkcje Marvela i kino Wima Wendersa. W przyszłym wcieleniu chciałby być Dzikim Stworem z filmów Spike'a Jonze'a. Tymczasem jest jednak zgarbionym i troszkę nadętym nastolatkiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?