Wśród tylu wspaniałych obrazów w dorobku w zasadzie rzadko wspomina się Przylądek strachu z 1991 roku. Po seansie tego thrillera z Robertem De Niro oraz Nickiem Nolte, wiem już dlaczego – każdemu twórcy może się czasem powinąć noga i tak niestety jest w tym przypadku.
Niejednokrotnie reżyser ten udowadniał swoją miłość do kina, przywracając do życia zapomniane dzieła. Tak się stało przy Kolorze pieniędzy, czy Hugo, a namówiony przez swojego stałego współpracownika De Niro postanowił sięgnąć po remake filmu o tym samym tytule z 1962 roku z Gregorym Peckiem oraz Robertem Mitchumem w rolach głównych. Jego fabuła koncentruje się na historii adwokata oraz byłego skazańca poprzysięgającego zemstę na obrońcy za trafienie za kratki. O ile fabularnie oryginał i jego nowsza wersja niewiele się od siebie różnią, to ciężko w ogólnym rozrachunku nie powiedzieć jednak, że to film J. Lee Thompsona jest tutaj górą. Specjalnie po seansie wersji Scorsese sięgnąłem po pierwowzór, żeby się przekonać, po czyjej stronie momentami leży wina.
W wersji Martina niektóre z postaci zostały różnie wykorzystane, a nacisk położony jest na nieco inne struny niż w pierwowzorze. Przede wszystkim Sam Bowden nie jawi się nam tutaj jako człowiek bez skazy. Zarówno w zawodowej jak i prywatnej sferze życia ma on swoje za uszami, co nie czyni go postacią jednoznacznie pozytywną. Max Cady z kolei oświecony podczas odsiadki przez lekturę filozoficzną m.in. Nietzschego staje się swego rodzaju nadczłowiekiem, dla którego normy prawne nie stanowią żadnych ograniczeń w realizowaniu swojej zemsty. I szczerze powiedziawszy, nie do końca kupuję tę interpretację w pełni – wydaje mi się ona przerysowana. Scena w kinie, czy też seksu z kochanką Bowdena pokazuje, że nie ma on żadnych hamulców i ciężko nie zaszufladkować go do bycia standardowym psychopatą. Robert Mitchum w swojej interpretacji budził we mnie dużo większy niepokój i nie było ku temu potrzebne epatowanie brutalnością, wystarczyło samo spojrzenie. Mam też jeszcze jeden problem z rolą De Niro. Wiem, że zagrał tutaj bardzo dobrze, ale jednocześnie nie pasuje mi do tej roli. To dla mnie przypadek tego samego rodzaju, co kreacja Hanksa w Drodze do zatracenia i nie umiem tego racjonalnie wyjaśnić – po prostu nie pasuje i tyle.
Remake inaczej operuje również postaciami kobiecymi. W oryginale ich zadanie opiera się na odgrywaniu dam w opresji, które nie mają tutaj zbytniego głosu, poza momentami, kiedy trzeba krzyczeć po pomoc. Tutaj kobiety mogą powiedzieć znacznie więcej. Grana przez Jessicę Lange Leigh Bowden często ma okazje wyeksponować swój pazur i pewność siebie, czy to w scenach konfliktu z mężem, czy w momentach face to face z oprawcą. Tego samego nie mogę powiedzieć o córce głównego bohatera granej przez Juliette Lewis. Ta Danielle mimo znacznie większej ilości lat za sobą, jest osobą dużo bardziej naiwną niż dziewczynka z oryginału. Jest przy tym cholernie irytująca i pozbawiona instynktu samozachowawczego próbując zbliżyć się do byłego skazańca na skutek buzujących w jej wnętrzu hormonów. Ale w zasadzie nie tylko ona ma tutaj problemy z racjonalnym postępowaniem. Nierzadko również główny bohater, grany przez Nicka Nolte popełnia strasznie głupie czyny, co niemiłosiernie razi w oczy, wywołując przez to u mnie uśmiech politowania, gdyż nie można tego w pełni uzasadnić presją ze strony Cady’ego.
Przylądek strachu jest niestety przykładem na to, że nawet tak wielka persona świata kina, jak Martin Scorsese ma w swoim emploi filmy nie do końca udane. Dopiero seans oryginału uświadomił mnie, jak wiele zabiegów ze strony tego reżysera były niezbyt udanym eksperymentem. Pochwalić jednak mogę fakt, że zdecydował się on na zaangażowanie obsady z filmu z 1962 roku, czyli Mitchuma oraz Pecka i na dodatek usadowił ich po przeciwnych stronach barykady. Dobrym smaczkiem jest też wykorzystanie oryginalnej ścieżki dźwiękowej, co na pewno docenią fani pierwowzoru. Jak jednak bym nie uwielbiał twórczości Scorsese, ciężko mi ostatecznie ten seans zaliczyć do udanych. Żal jest tym większy, że przecież rok wcześniej do kin trafił jeden z największych filmów reżysera – Chłopcy z ferajny.
Zobacz również: Poznajmy się od filmowej strony #2 – Dominik Dudek
Tytuł filmu: Przylądek Strachu
Reżyseria: Martin Scorsese
Scenariusz: James R. Webb, Wesley Strick
Gatunek: thriller
Data premiery: 13 listopada 1991
Ilustracja wprowadzenia: wallhere.com