Najlepsze filmy roku:
Największe rozczarowania:
Pozytywne wyróżnienia: Niemiłość, Trzy Bilbordy za Ebbing, Missouri, Dziedzictwo: Hereditary, Mandy, Twarz, Wieża Jasny Dzień, Nić widmo, Tajemnice Silver Lake, Kraina wielkiego nieba, Ja, Godard, Nigdy Cię tu nie było, Oni, Thelma, Paryż i dziewczyna, Donbas
W przeciwieństwie do roku poprzedniego ułożenie osobistego zestawienia najlepszych filmów za rok 2018 nastręczyło mi nie lada problemów, dlatego też nie ograniczałem się przy wypisywaniu wyróżnień, jak i otwieraniu redakcyjnego standardu wyboru trzech najlepszych filmów na pozycję czwartą. Przez ostatnie 12 miesięcy podziało się bowiem wiele dobrego nie tylko w przestrzeni globalnego kina artystycznego, ale również naszej rodzimej kinematografii. Pozycje pokroju Romy, Suspirii (aka Suspiriów) czy Climaxu udowodniły, że zapotrzebowanie zarówno twórców jak i rynku na kino autorskie nie maleje, ba, wzmaga się z każdą kolejną premierą, a Twarz Małgorzaty Szumowskiej czy Wieża Jasny Dzień Jagody Szelc rozruszały zmurszały polski przemysł filmowy odrobiną inscenizacyjnego szaleństwa, które w najbliższej przyszłości z pewnością zaowocuje nowym otwarciem w historii rodzimej kinematografii.
Po jednej stronie medalu widnieje więc czyste, lśniące złoto, lecz po drugiej ropnieje już szkaradna miedź. Kino mainstreamowe wciąż nie wychodzi z wypracowanej (choć to zbyt wielkie określenie w czasach, gdy zdobycie odbiorcy wymaga jedynie podsunięcia mu pod nos gotowego rozwiązania) strefy narracyjnego komfortu, a filmy pokroju Cichego miejsca, które obiecując wiele, pozostają wierne wszystkiemu prócz samym sobie, jedynie afirmują lenistwo poznawcze, jakie epoka późnego kapitalizmu wymusza na widzach-konsumentach. Pomimo przełamania pewnego impasu również i u nas powstało kilka bezzębnych, mieszczańskich „potworków”, z których Nina Olgi Chajdas (peam na cześć pozornego wyzwolenia własnej tożsamości z okowów konwencjonalnej seksualności) i Zimna wojna Pawła Pawlikowskiego (eskapistyczny fantom ucieczki od trosk natury codziennej) wyrządzają największą szkodę wewnątrznarodowej, multiklasowej świadomości. Rzecz ma się jednak ku lepszemu, a gorejące świeżym płomieniem zjawisko neokinofilii (ponowne narodziny „odbiorcy wymagającego”) oraz elitaryzacja kina artystycznego zwiastują rychłą restytucję autentycznych wartości kinematograficznych. I wówczas ziarno zostanie ostatecznie oddzielone od plew.
Najlepsze filmy roku:
Największe rozczarowania:
Pozytywne wyróżnienia: Pierwszy reformowany, Umrzesz jutro, Suspiria, Dzika grusza, Monument, Anihilacja, Ballada o Busterze Scruggsie, Czarne bractwo. BlackKklansman
2018 był rokiem magazynowanego lęku, który rakietowo wystrzelił najpiękniejszym ekranowym szaleństwem tego wieku. Kolejne pasy bezpieczeństwa mainstreamu i kina środka zaznaczyły się jeszcze głębiej w starciu z Dziedzictwem.Hereditary, Suspiriami czy Climaxem, które przetwarzając ludzkie chowane po kieszeniach fobie na krzykliwe portrety rozkładających się psychologii dawały lękliwe pokrzepienie, że zagubienie to przecież nie tylko nasza sprawa. Tak jak dotąd anty-rasizm i równouprawnienie wychodziły głośno domagać się zrozumienia, przyszła w końcu pora na ekshibicjonizm własnych środków, którymi ekran świadomie zaraża. Do tego tercetu aż żal nie dokleić wybitnego Pierwszego reformowanego, który znane schematy podaje jednak w odświeżającej bezradności dwudziestego pierwszego wieku, metafizycznie tęskniąc i skomląc nad kryzysowymi, wewnętrznymi pustakami. Zawiodła natomiast przeciwna strona spektrum, stroniąca od eksperymentów i próbowania inaczej. Podsumowanie serii Avengers stało się idealnym przypieczętowaniem tegorocznej blockbusterowej nudy. Okazało się bowiem niestety co najwyżej puentą tej nieciekawej, rozmemłanej widzowskim pelikaństwem i twórczą fuszerą strony całego uniwersum przepełnionego przecież potencjałem, z jedynie czkawkowym zająknięciem ciekawymi pomysłami i szokującym twistem, który na naszych oczach za moment znowu zresetuje się bez żadnych konsekwencji. W roku wznoszącej się fali odrodzenia polskiego kina nie da się także nie wspomnieć o zamachu na sztukę w postaci Twarzy Małgorzaty Szumowskiej; artystycznie zagubionego, okrutnego mieszczańskiego szpachlowania prowincjonalności, ale i całej polskości za brak tak frajerskiego już przecież “lansu”. Film, który Smarzowski mógł nakręcić w latach 90-tych, ale zwyczajnie było mu wstyd. Pogromy wielkich nazwisk z jednej i multipleksowych gigantów z drugiej napełniają jednak lekką radością, bo może w tym pełnoletnim już nihilistycznym przemęczeniu nowym wiekiem ktoś zafalował w szeroko rozłożone ramiona przyziemności portretowanej w końcu inaczej niż zwykle, troszkę głębiej. A one przecież tak łatwo nie puszczają.
Najlepsze filmy roku:
Największe rozczarowania:
Pozytywne wyróżnienia: Avengers: Wojna bez granic, Czarna Pantera, Młodzi Tytani: Akcja!, Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri, Aquaman, Źle się dzieje w El Royale, Disaster Artist, Wieczór gier, Berek
Ten rok to dla mnie przede wszystkim naprawdę solidne blockbustery. Dostaliśmy masę świetnych filmów superhero, zarówno tych standardowych, ale także parę animowanych perełek, na czele ze Spider-Man Uniwersum, który jak żadna inna produkcja o człowieku pająku pokazał jak powinno się tą postać ukazywać, a do tego był też genialnym filmem. W zasadzie wszystkie produkcje o superbohaterach były co najmniej niezłe, a większość pokroju Wojny bez Granic wręcz świetne, no niestety, oprócz nieszczęsnego Venoma, który wyszedł niemiłosiernie źle. Zaskoczyło natomiast DC, wypuszczając Aquamana, który zasłużył na dużą pochwałę. Wyszło też kilka według mnie naprawdę udanych komedii, jak Wieczór Gier, często opartych na prostej, acz zabawnej i pouczającej historii, np. Berek. Zdecydowanie wspomnieć warto o wspaniałych Trzech Billboardach, które powalały aktorsko i scenariuszowo. Jednak z produkcji oscarowych dla mnie, najlepszy okazał się Kształt Wody, w mojej opinii jak najbardziej słusznie nagrodzony. Wspaniała baśń, czerpiąca z mnóstwa klasycznych historii, ale łącząca je w tak piękną całość. że ja osobiście się w niej absolutnie zakochałem. Bardzo miło zaskoczyło też Ciche Miejsce, pokazujące, jak dobry pomysł można przekuć w fantastyczną produkcję. Był to też niestety rok paru zmarnowanych potencjałów. Beznadziejny Ready Player One, pokazujący, że Spielberg to już jednak trochę nie umie oraz Zakonnica, czyli kolejny spin-off Obecności, który po prostu był złym filmem i jeszcze gorszym horrorem. Zdecydowanie jednak, te dobre produkcje przeważały nad tymi mniej udanymi, dlatego kinowy rok 2018 zaliczam do jak najbardziej pozytywnych.
Najlepsze filmy roku:
Największe rozczarowania:
Pozytywne wyróżnienia: Tamte dni, tamte noce, Berek, Jurassic World: Fallen Kingdom, Spider-Man: Uniwersum, Halloween
Ten rok przyniósł ze sobą wiele zaskoczeń oraz niestety rozczarowań. Zachwyciła mnie kondycja wielu filmów oscarowych, które prezentowały bardzo wysoki poziom i ciężko było, wskazać w lutym faworyta gali. Filmem, który według mnie absolutnie pozamiatał w kończącym się roku było Avengers: Wojna bez granic. Bracia Russo po raz kolejny podołali i zaserwowali nam prawdziwe arcydzieło gatunku blockbusterów, a zakończenie będziemy jeszcze wspominać przez lata. Trzy Billboardy były emocjonalną huśtawką nastrojów. McDonagh i jego świetni aktorzy zagrali nam jeden z najlepszych dramatów ostatnich lat. W tym filmie wszystko jest niemal perfekcyjne. A już na pewno perfekcyjna jest rola Frances McDormand. Kler Smarzowskiego przypomniał czemu Smarzol jest najlepszym polskim reżyserem. To najlepszy jego film od czasów Róży i pozostaje czekać co jeszcze mistrz nam pokaże w swoich produkcjach. Ten rok niestety pokazał słabość wysokobudżetowych filmów, które poza wspomnianymi Avengers trzymały dość kiepski poziom. Największym rozczarowaniem okazał się Deadpool 2, który był za bardzo we wszystkich aspektach. Miało być głośniej, więcej oraz lepiej, a wyszła dość ciężkostrawna dla mnie produkcja superhero z fatalnym scenariuszem. O Solo nie chce mi się nawet pisać, bo od początku czułem, że nic z tego dobrego nie będzie. Bardzo jest mi żal 7 Uczuć, bo do beznadziejnego zakończenia był to najlepszy film Koterskiego od czasu Dnia Świra. Niestety jedna scena może zaburzyć odbiór całości. Na pozytywne wyróżnienie zasługują przede wszystkim Tamte dni, Tamte noce oraz świetne Spider-Man-Uniwersum.