Już za chwileczkę, już za momencik! Wielkimi krokami zbliża się ogólnoświatowe święto każdego kinomana i kinomanki – mowa oczywiście o oscarowej gali. Wielu pewnie poskąpi sobie snu, gdy w nocy z 2 na 3 marca poznamy laureatów najważniejszych nagród filmowych roku. Stawka jest jak zwykle mocna, w większości kategorii mamy więcej niż jednego faworyta. Innymi słowy, starcia będą mocne, a niespodzianki możliwe. Jako redakcja Movies Room podjęliśmy się żywej dyskusji na temat tego, jak wygląda rywalizacja w najważniejszych kategoriach.
Zdecydowaliśmy, że z uwagi na dbałość o przyswajalną dla czytelnika długość artykułu skoncentrujemy się w swoich analizach na kategoriach aktorskich, scenariuszowych, reżyserskiej, oraz oczywiście najważniejszej, koronującej całość – Najlepszy film (Best Picture). Jako, że serce a rozum nie zawsze są ze sobą kompatybilne, rozróżniliśmy nasze typy na te, które płyną z naszego widzowsko-recenzenckiego serca oraz na te, które podpowiada nam rozum, logika i trwający sezon nagród. A zatem…
NAJLEPSZY FILM
Adam Kudyba
Chcę, żeby wygrała: Substancja – stawka w tym sezonie jest niezwykle mocna i w mojej ocenie każde z tytułów jest silną pozycją. Coralie Fargeat stworzyła dzieło totalne, oddziałujące na zmysły, spełniające się zarówno jako satyra na przemysł współczesnego piękna, ale też jako wchodzący pod skórę body horror. Uważam Substancję za najlepszy film zeszłego roku i liczę, że członkowie Akademii podzielą to wrażenie. Może ze szkodą dla ich żołądków (mnie pierwszy raz w historii wizyt w kinie skręcało), ale czego się nie robi dla kina!
Według mnie wygra: Konklawe – wahałem się, czy umieścić tutaj ten film, czy dzieło Seana Bakera. Biorąc jednak pod uwagę to, jaką passę na branżowych galach ma ostatnio produkcja w reżyserii Edwarda Bergera, wyobrażam sobie, że to ona odbije główną nagrodę. Na jej korzyść działa to, że jest dość bezpiecznym wyborem, do którego nie przyklejają się kontrowersje. Poza tym Konklawe to po prostu świetny i fantastycznie dopracowany technicznie thriller, który bezbłędnie trzyma w napięciu, a obsada aktorska z wybitnym Ralphem Fiennesem na czele robi kawał mocarnej roboty.
Łukasz Kołakowski
Chcę, żeby wygrał: Z oscarowymi werdyktami nie lubię się już od lat. Wydaje mi się, że w XXI było dosłownie kilka takich, z którymi bez problemu mogłem się zgodzić. Ostatnim był Parasite w 2020. W tym roku znów na taki się zapowiada, bo dwoma głównymi faworytami zdają się być dwa najlepsze filmy w stawce: Anora i The Brutalist. Nie obraziłbym się też, gdyby wygrała (ale nie wygra), Diuna: Część druga albo Substancja.
Według mnie wygra: Patrz wyżej. Biorąc pod uwagę całokształt twórczości bardziej ucieszy mnie nagroda dla filmu Seana Bakera. Byłaby to pierwsza od wspomnianego 2020 zgoda Akademii z canneńskim jury, więc klamra werdyktów zgodnych z oczekiwaniami (także moimi) by się dopełniła.
Mikołaj Lipkowski
Chcę, żeby wygrał: W tym roku mamy naprawdę sporo dobrych filmów, serio. Wiele tytułów mnie urzekło swoją oryginalnością, historią, obsadą – wszystkim. Niemniej dwa tytuły urzekły mnie bardziej niż wszystkie. Są to kolejno Diuna: Część druga oraz Anora. Te dwa filmy były niczym prawdziwe arcydzieła, których świat nie widział. Przez wiele lat miałem swój żelazny tron TOP 5 filmów wszechczasów, gdzie na 4. miejscu widniał Terminator Jamesa Camerona, lecz dwójka Diuny zepchnęła go ze stanowiska.
Według mnie wygra: The Brutalist. Co tu dużo mówić – film pod każdym względem jest wybitny, choć moje serce skradły produkcje wymienione wyżej. Tak czy inaczej, tegoroczne nominacje są na tyle dobre, że nie obrażę się jak nie wygra dwójka moich faworytów. Mam tylko jeden tytuł, który mam nadzieję, że nie wygra, ale chyba wszyscy wiemy o jaki chodzi.
Hanna Kroczek
Chcę, żeby wygrał: Myślę, że to The Brutalist powinien dostać Oscara. Jest to film, który łączy niezwykłą wizję artystyczną z głęboką, poruszającą historią. Bardzo urzekła mnie jego estetyka, która ocieka brutalizmem. Surowa, ale hipnotyzująca. Adrien Brody i Felicity Jones wypadli fenomenalnie. Ich kreacje zapadają w pamięć, ponieważ niosą ze sobą ciężar autentycznych emocji. Reżyser, Brady Corbet, stworzył film ,,bigger than life”, momentami niemal teatralny. Pierwszy raz spotkałam się z przerwą w trakcie seansu, ale pomogła ona lepiej przetrawić zaznane emocje. The Brutalist to dzieło kompletne, zachwycające i skłaniające do refleksji. Trudno będzie je przebić.
Według mnie wygra: Mam nadzieję, że serce mnie nie zawiedzie i statuetkę otrzyma The Brutalist. Patrząc na oceny widzów i krytyków, plasuje się jako faworyt tegorocznej gali. Choć słyszałam na jego temat wiele negatywnych opiniii ze strony niektórych uczestników AFF, myślę, że oscarowe jury doceni piękno tej produkcji.
Agnieszka Ziobrowska
Chcę, żeby wygrał: Będzie to prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjna opinia w tym zestawieniu, ale chciałabym, aby Złoty Rycerz powędrował do Emilii Pérez. Całkowicie nie rozumiem hejtu, który wylał się na ten film, pomijając oczywiście cały skandal wywołany przez Karlę Sofíę Gascón. Emilia Pérez jest postmodernistycznym musicalem a nie kinem społecznego realizmu, więc jej celem nie jest ukazanie prawdziwego oblicza Meksyku. Audiard w naprawdę umiejętny sposób bawi się formą oraz gatunkami. Dorzućmy do tego jeszcze genialne występy aktorskie trzech głównych aktorek oraz świetnie zrealizowane sceny musicalowe i wychodzi nam najlepszy film roku.
Według mnie wygra: Anora. Z tego powodu, że wygrała już m.in. nagrody Amerykańskich Gildii Reżyserów, Producentów i Scenarzystów. Szanse zatem, że nie zgarnie Oscara dla najlepszego filmu są naprawdę znikome. Jeśli jednak tak się stanie to Anora zostanie drugą Tajemnicą Brokeback Mountain. Jest to bowiem jedyny film w historii, który zdobył wcześniej te trzy nagrody, ale Oscara przegrał.
NAJLEPSZY REŻYSER
Adam Kudyba
Chcę, żeby wygrała: Coralie Fargeat. To właśnie ona dźwiga na swoich autorskich barkach coraz bardziej odchodzące w niepamięć dziedzictwo Davida Cronenberga. Jest bezkompromisową twórczynią, która choć nie ma na koncie wiele tytułów, każdy z nich jest efektem jej świeżej wizji. Dowodem tego jest wspaniała Substancja.
Według mnie wygra: Sean Baker – reżyser, który raczej nigdy nie słynął z usilnego zabiegania o uwagę mainstreamowych gremiów przyznających nagrody. Choć Baker zanurza widza w tej bajkowym blichtrze, nigdy nie traci z oczu realistycznej walki o własną godność. Ta dwoista wizja zdobyła już uznanie gildii reżyserskiej i sądzę, że następna w kolejce do przyznania mu nagrody będzie właśnie Akademia.
Łukasz Kołakowski
Chcę, żeby wygrała: Coralie Fargeat, choć nie wierzę w jej sukces niewiele mniej niż w to, że z główną nagrodą może wyjść jej Substancja.
Według mnie wygra: Znów podobnie, Corbet albo Baker. Wydaje mi się, że Akademia pójdzie wyraźnie w jedną z tych dwóch produkcji i nie będą mieszać. Ten sam film przytuli Best Picture i Best Director.
Mikołaj Lipkowski
Chcę, żeby wygrała: Coralie Fargeat. To co zrobiła z Substancją było świetne. Genialne ujęcia wzbudzające odrazę, a także uchwycenie brudu wielkich korporacji – wspaniałe. Scena ze smażeniem kaszanki została w mojej głowie po dziś dzień. Nie zapomnę jej nigdy.
Według mnie wygra: Coralie Fargeat lub Sean Baker. Oboje zrobili wspaniałą robotę i wierzę, że Akademia doceni starania obu person.
Hanna Kroczek
Chcę, żeby wygrała: Statuetkę powinna zgarnąć Coralie Fargeat. Substancja wywołała we mnie wiele emocji. Długo po seansie nie mogłam przestać o niej myśleć. Z jednej strony szalony body horror, z drugiej tak szczera opowieść o byciu kobietą i dźwiganiu ciężaru społecznych oczekiwań. Reżyserka stworzyła na ekranie coś niezwykłego i jej praca powinna zostać sowicie nagrodzona.
Według mnie wygra: Coralie Fargeat – bardzo, bardzo, bardzo zasłużenie.
Agnieszka Ziobrowska
Chcę, żeby wygrał: Denis Villeneuve. A no tak, przecież Akademia Filmowa w tym roku, postanowiła znów Villeneuve całkowicie zignorować i nie dostał nawet nominacji. Uważam, że wygrana w tej kategorii, a tym bardziej sama nominacja należy mu się jak psu buda. Zrobił naprawdę fenomenalną robotę przy drugiej części Diuny, przebijając nawet swoje dokonania przy poprzedniej odsłonie.
Według mnie wygra: Sean Baker. Wygrał on już nagrodę Gildii Reżyserów Amerykańskich, więc na dobrą sprawę jest faworytem w tej kategorii. Prędzej czy później statuetkę dla najlepszego reżysera zgarnie, więc czemu by nie w tym roku.
NAJLEPSZY AKTOR PIERWSZOPLANOWY
Adam Kudyba
Chcę, żeby wygrał: Timothée Chalamet – nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz trzymam za niego kciuki. Złote dziecko współczesnego kina, do którego długo nie mogłem się przekonać, jednak stałem się fanem jego talentu. Już sequel Diuny dowiódł, jak doskonały ma warsztat, a w biopicu Boba Dylana znów to udowodnił i doskonale oddał tajemnicze i oryginalne jestestwo tego twórcy. Nagroda od gildii aktorów daje mi nadzieję, że Timmy wreszcie zatriumfuje.
Według mnie wygra: Adrien Brody – żeby było jasne, zasłużenie. Każdy z pięciu nominowanych w tej kategorii to absolutny tytan aktorstwa. Znaki na niebie i ziemi wskazują, że Oscar najpewniej po raz drugi powędruje do Brody’ego, który za swoją wybitną kreację węgierskiego architekta poszukującego życiowej stabilności zdobył prawie wszystkie możliwe branżowe nagrody.
Łukasz Kołakowski
Chcę, żeby wygrał: Bardzo chciałbym być w kontrze do ogółu i może byłbym, gdybym zobaczył w akcji podobno fantastycznego Colmana Domingo. Nie widziałem, a wśród pozostałych Adrien Brody wyprzedza konkurencję.
Według mnie wygra: Adrien Brody wyniesie drugiego Oscara i świat będzie dzięki temu sprawiedliwy.
Mikołaj Lipkowski
Chcę, żeby wygrał: Timothée Chalamet. Mam słabość do tego chłopaka. Mimo iż Bob Dylan nie wypadł tak cudownie jak Paul Atryda, tak zawarł w sobie tą unikatową cząstkę Dylana. Nie pokazał gloryfikacji go tylko jako wspaniałego muzyka, ale też wrednego gwiazdora, którym był w latach świetności. Do tego to jak zaśpiewał jego numery było nietuzinkowe. Niewielu to potrafi.
Według mnie wygra: Adrian Brody. Co tu dużo mówić? Kolega Łukasz zawarł to idealnie.
Hanna Kroczek
Chcę, żeby wygrał: Adrien Brody zasługuje na Oscara jak nikt inny. Stworzył jedną ze swoich najbardziej wielowymiarowych i poruszających ról. Jego kreacja tytułowego architekta to popis subtelnej, ale intensywnej gry aktorskiej. Brody doskonale oddaje złożoność swojej postaci, ukazując jej ambicje, rozczarowania i walkę o artystyczną tożsamość w zmieniającym się świecie. Jego ekranowa charyzma w połączeniu z wizualnym stylem filmu sprawia, że jest to występ, który pozostaje w pamięci i zasługuje na najwyższe wyróżnienia.
Według mnie wygra: Adrien Brody – nic dodać, nic ująć.
Agnieszka Ziobrowska
Chcę, żeby wygrał: Ralph Fiennes albo Colman Domingo. Fiennesa po prostu uwielbiam i jego występy, w nie ważne jak dużej roli, są zawsze najwyższej klasy. Po prostu tak wybitnemu aktorowi trzeba w końcu dać tego Oscara i myślę, że za występ w Konklawe jak najbardziej na to zasługuje. Domingo jest po prostu cholernie niedocenionym aktorem, który zasługuje na wszystkie nagrody świata.
Według mnie wygra: Adrien Brody. Co tu dużo mówić. Brody wygraną praktycznie ma jak banku. Jeśli nie opuści gali z drugim Oscarem w karierze to będę ogromnie zdziwiona. Swoim genialnym występem w The Brutalist jak najbardziej zasługuje na Złotego Rycerza, ale tak jak wspomniałam wcześniej, dwóch innych panów również zasługuje na tą prestiżową nagrodę, a jeszcze na półce w domu jej nie mają.
NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY
Adam Kudyba
Chcę, żeby wygrał: Kieran Culkin – autor jednej z najbardziej poruszających kreacji aktorskich ubiegłego roku. Wielu, pewnie słusznie, twierdzi, że gra na podobnych, nerwicowych nutach co w Sukcesji. Wciąż jednak udaje mu się to, co jest zadaniem każdego mu podobnego w tym fachu – wiarygodnie przekazać emocje postaci. Jego Benji to rozsadzająca ekran tykająca bomba, którą nie sposób rozbroić. Zasłużył na Oscara najmocniej spośród nominowanych.
Według mnie wygra: Kieran Culkin – moje życzenie niemal na pewno się spełni. Wygrał jak do tej pory wszystko – Złoty Glob, Critics Choice, BAFTA. Finałowym przystankiem jest oscarowa gala i nie wyobrażam sobie, żeby Culkin wyszedł z niej z pustymi rękoma. To absolutnie pewna kandydatura do zwycięstwa, a inny werdykt byłby prawdopodobnie jednym z największych zaskoczeń w historii.
Łukasz Kołakowski
Chcę, żeby wygrał: Gdyby nie fakt, że Kieran jest chyba największym pewniakiem na gali nazwałbym tę kategorię najciekawszą, z najwyższym (no, może poza Nortonem) poziomem. Z rodzeństwa Royów wolałbym Kendalla, Borisov i Pearce też byliby super.
Według mnie wygra: Kieran, wygrywa wszędzie, wygra i tu. Raczej nie przyjedzie, ale w tym sezonie on może wygrać nawet Polską Nagrodę Filmową w tej kategorii. Do Orła przecież też jest nominowany.
Mikołaj Lipkowski
Chcę, żeby wygrał: Kieran Culkin. Dlaczego? Zacytuję najsilniejszego człowieka na ziemi – POLSKA GUROM! A tak całkiem poważnie – poruszyła mnie. Prawdziwy ból ukazał go jako ciepłego, kochanego człowiek, który mimo iż nie żyje na podwyższonym standardzie jest dobry i cieszy się życiem na swój sposób. Do tego jego krytyka wszechogarniającego nas krwiożerczego, złego kapitalizmu łapie mnie za serce i mogę się z nim utożsamić. To po prostu oddanie zwykłego, szarego człowieka. Autentyczne. Wydawało mi się, że on w ogóle nie gra.
Według mnie wygra: Kieran i nikt inny. No dobra, Jeremy Strong również ma ogromne szanse.
Hanna Kroczek
Chcę, żeby wygrał: Kieran Culkin. Benji to świetnie napisana postać, zasługa Jessego Eisenberga. Culkin tchnął jednak w nią życie, pełne sprzecznych emocji, bólu i światła. Łączy radość ze smutkiem, rzuca żartami, czasem płacze. Wszystko to pozwala nam się w Benjim odnaleźć, poczuć mnie samotnym. Dla mnie kreacja Culkina to ukłon w stronę osób, które na co dzień mierzą się z problemami psychicznymi. Niezależnie czy jako pacjent, czy jako rodzina. Sama dostrzegam siebie w Benjim, długo nie mogłam o nim przestać myśleć. Uważam, że ta kreacja aktorska to światełko w tunelu dla wielu osób, w tym mnie. Dlatego Oscar to minimum wdzięczności, jakie jesteśmy winni Kieranowi Culkinowi.
Według mnie wygra: Kieran Culkin. Chyba nie muszę nic dodawać.
Agnieszka Ziobrowska
Chcę, żeby wygrał: Jeremy Strong. Uważam, że ze wszystkich nominowanych w tym roku dał najmocniejszy pokaz aktorski. W Wybrańcu stworzył niezwykle przekonującą i wielowymiarową kreację. Strong ma po prostu talent do portretowania złożonych, często kontrowersyjnych postaci, dlatego Roy Cohn w jego wykonaniu jest majstersztykiem.
Według mnie wygra: Kieran Culkin. Wygrał on w tym sezonie nagród właściwie wszystko co się tylko dało. Nie jest on co prawda moim tegorocznym faworytem, ale Oscar za występ w Prawdziwym bólu byłby w tym wypadku jak najbardziej zasłużony. Myślę, że moi poprzednicy dokładnie wyjaśnili dlaczego.
NAJLEPSZA AKTORKA PIERWSZOPLANOWA
Adam Kudyba
Chcę, żeby wygrała: Demi Moore – której talentu osobiście nigdy jakoś nie uznawałem za sięgający niebios. Tym razem jednak tego dokonała. Elisabeth Sparkle to postać, która wzbudza u widza dojmujący smutek, który coraz bardziej zmienia się w przerażenie. To postać tragiczna, osadzona w przerażającej historii, a zagranie jej wymagało gigantycznego, cielesnego i psychicznego poświęcenia. Moore to uniosła w całości i Oscar jej się po prostu należy.
Według mnie wygra: Demi Moore – Akademia lubi wielkie powroty dawnych gwiazd po latach niebytu. W tym roku zaś wypadło na ikonę lat 90., która nigdy nie miała tak mocnej i pod wieloma względami wymagającej roli jak w Substancji. Jej zwycięstwo nie jest pewne – najpoważniejszą konkurentką jest Mikey Madison, której szanse są również oceniane wysoko. Czuję jednak, że młodsza z pań (jeszcze) obejdzie się smakiem, a nagroda trafi właśnie do Moore.
Łukasz Kołakowski
Chce, żeby wygrała: Serduszko bije dla Mikey Madison, była przecudowna. Moja ulubiona nominowana do Oscara rola od czasów Carey Mulligan i jej Cassie z Obiecującej. Młodej. Kobiety. Wtedy (niesłusznie) statuetką się nie skończyło, teraz zobaczymy…
Według mnie wygra: Najbardziej prawdopodobne że Demi Moore. Też świetnie, bo to również doskonała rola, którą jeszcze mocno wzbogaca kontekst. Mniej prawdopodobne, że właśnie Mikey. Bardzo mało prawdopodobne, że ktokolwiek inny.
Mikołaj Lipkowski
Chcę, żeby wygrała: Mikey Madison. Od epizodycznej roli w Pewnego razu… w Hollywood śledzę jej karierę aktorską i jestem w szoku, że dziewczyna nie zalicza większych występów. To świeża krew, która ma ogromny talent, a na dodatek jest piękna. Wyróżnia się na tle swoich konkurentek. Można powiedzieć, że to Scarlett Johansson naszych czasów.
Według mnie wygra: Demi Moore. Mimo iż serduszko bije do Mikey, realnie patrząc – to Moore spija łzy przeciwniczek, niczym tytułową substancję upiększającą. Tak czy inaczej, z obu będę ukontentowany, choć bliżej memu sercu jest jej młodsza koleżanka.
Hanna Kroczek
Chcę, żeby wygrała: Trzymam kciuki za Fernandę Torres. Jej występ w I’m Still Here to prawdziwa emocjonalna jazda bez trzymanki. Wciela się w postać z niezwykłą autentycznością, balansując między siłą a kruchością, humorem a głębokim smutkiem. Każda scena z nią jest pełna intensywności – potrafi poruszyć jednym spojrzeniem albo gestem. Jej rola to nie tylko popis aktorskiego kunsztu, ale też dowód na to, jak wielką potrafi mieć ekranową charyzmę. To występ, który został w mojej głowie i sercu na długo i w pełni zasługuje na najwyższe wyróżnienie.
Według mnie wygra: Demi Moore. Jej rola była genialna, więc nie obrażę się, jeśli to w jej ręce trafi statuetka.
Agnieszka Ziobrowska
Chcę, żeby wygrała: Demi Moore jest po prostu genialna w Substancji i dała prawdopodobnie swój najlepszy występ w karierze. Moore w mistrzowski sposób balansuje pomiędzy siłą a kruchością swojej bohaterki, ukazując zarówno jej desperację, jak i determinację. Rola Elisabeth Sparkle wymagała od Moore naprawdę dużego poświęcenia fizycznego i psychicznego, ale ostatecznie wszystko udało jej się unieść.
Według mnie wygra: Demi Moore. Cóż – zdobyła już Złotego Globa, Saturna, nagrodę Critics’ Choice Awards, Satelitę czy nagrodę Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych.
NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA
Adam Kudyba
Chcę, żeby wygrała: Ariana Grande – wybór, którego po sobie bym się w życiu nie spodziewał; zobaczyłem jednak Wicked i…po prostu się stało. Jedna z najpopularniejszych wokalistek na świecie wcieliła się w ikoniczną Glindę i zrobiła to w sposób godny laurów. Popisała się doskonałym komediowym timingiem, ale świetnie dała radę także w bardziej dramatycznych momentach. Wspaniała rola – aktorsko i (co pewnie nie zaskakuje) wokalnie.
Według mnie wygra: Zoe Saldaña – na taki werdykt bym absolutnie nie narzekał, gdyż zwyczajnie uważam, że aktorka zasłużyła na statuetkę. Choć moje serce w tej kategorii należy do Grande, to jej starsza koleżanka jest na lepszej pozycji. Pomimo domyślnej drugoplanowości, Saldana kradnie show za każdym razem, rozsadza ekran swoją energią, znakomicie śpiewa i tańczy, a jej kreacja w całości bije na głowę pozostałe koleżanki. Wygrała Palmę, BAFTA, Złoty Glob i Critics Choice – podobnie jak u Culkina, musiałaby się zdarzyć katastrofa, by Oscar nie trafił w jej ręce.
Łukasz Kołakowski
Chcę, żeby wygrała: Powtórzę się pewnie kolejny raz, ale ja bym dzielił w tym roku najważniejsze statuetki między dwa najlepsze filmy. Anora nie miała wyrazistej drugoplanowej postaci kobiecej, więc nagroda powinna powędrować do Felicity Jones. Oczywiście jeśli założymy, że Akademia nie pomyliła się już na etapie nominacji. W idealnym świecie z Dolby Theatre ze statuetką wychodziłaby Margaret Qualley.
Według mnie wygra: Zapewne Zoe Saldana, Emilia Perez musi coś dostać, pewnie wygra nieanglojęzyczny, pewnie piosenkę i właśnie tę jedną nagrodę aktorską. Biorąc pod uwagę liczbę nominacji, to pewnie już widnieje w szkicach nagłówków niektórych dziennikarzy jako przegrany tej gali. Chyba, że któryś z głównych faworytów zostanie z kompletnie pustymi rękami.
Mikołaj Lipkowski
Chcę, żeby wygrała: No i tutaj mam pierwszą chwilę zamysłu, gdyż nie potrafię tego wskazać. Nie, że tyle kandydatek odegrało swoją rolę wyśmienicie, lecz żadna nie zapadła mi w pamięci. Serio. Niemniej z nominowanych chyba tylko Felicity Jones oraz Isabella Rossellini zostały ze mną na dłużej, więc wskazuję je.
Według mnie wygra: Zoe Saldana. Mimo iż lubię tę aktorkę, to Emilia Perez ma wokół siebie zbyt wiele kontrowersji, które mnie nie kupują. Powstrzymam się od dalszego komentarza.
Hanna Kroczek:
Chcę, żeby wygrała: Tutaj pojawia się problem. Żadna z kandydatek nie skradła mojego serca. Gdybym musiała kogoś wskazać, to prawdopodobnie byłaby to Felicity Jones. Zagrała swoją postać naprawdę dobrze, ale stała się niewidoczna w blasku Brodiego.
Według mnie wygra: Zoe Saldana. Emilia Perez musi zdobyć jakąś statuetkę, niestety. Film zupełnie nie przypadł mi do gustu, a kontrowersje wokół niego tylko zwiększyły moją niechęć. 13 nominacji to dla mnie kpina.
Agnieszka Ziobrowska
Chcę, żeby wygrała: Zoe Saldaña. Występ Saldañy w Emilii Pérez naprawdę na długo pozostał w mojej pamięci. Aktorka świetnie odnalazła się w nietypowej konwencji filmu. Pokazała, że płynnie potrafi przechodzić przez thriller, dramat aż po musical. Saldaña w głównej mierze znana jest z blockbusterów, ale w Emilii Pérez udowodniła jak ogromny ma w sobie potencjał.
Według mnie wygra: Zoe Saldaña. Nie mogę dodać nic więcej niż to, że Saldaña zgarnęła w tym roku każdą z nagród z możliwych, więc jej wygrana w tej kategorii jest po prostu pewniakiem.
NAJLEPSZY SCENARIUSZ ORYGINALNY
Adam Kudyba
Chcę, żeby wygrał: Prawdziwy ból – bowiem Jesse Eisenberg nie tylko jest dobrym aktorem i reżyserem, ale także rewelacyjnym scenarzystą. Jego film prezentuje nam pozornie klarowny podział bohaterów na znerwicowanego nerda i wesołego ekstrawertyka. Eisenberg wymyka się oczywistością z gracją, świetnie niuansuje relację bohaterów i opakowuje je niesamowitym autentyzmem.
Według mnie wygra: Anora – która zresztą została już w tej materii nagrodzona przez gildię scenarzystów. Oczywiście nie ma to bezpośredniego przełożenia, niemniej śledzenie wyroków gildii jest pomocnym narzędziem. Pod względem scenariuszowym Anora to przebojowy film, który może nie prezentuje widzom wywracających wszystko zwrotów akcji, ale we wciągający sposób opowiada o życiu w złudzeniu i próbie ratowania jego istnienia z namiastką godności. Czuję, że właśnie ta opowieść najmocniej chwyciła członków Akademii.
Łukasz Kołakowski
Chcę żeby wygrała: Anora, bo to najbardziej kompletny tekst w stawce. Znakomicie łączy elementy komediowe i te poważniejsze, potrafi utrzymać napięcie przez dość długi metraż jak i jest wypełniony masą ciętych ripost i naprawdę dobrego humoru. No i miodne, najbardziej bakerowe jak sobie można wyobrazić zakończenie. W pozostałych wskaże jakieś rysy, w tym mam najtrudniej.
Według mnie wygra: Też Anora, nie wiem czy to, że ten tekst jest najlepszy ma przełożenie, bo to w końcu Oscary, ale dla mnie to niepodważalny fakt.
Mikołaj Lipkowski
Chcę, żeby wygrał: Prawdziwy ból. Mój wewnętrzny patriotyzm krzyczy – wybierz ten! Przedstawienie tragedii jaką był holokaust jest ważne w kinie. Oczywiście narodziło się tego jak grzyby po deszczu na przestrzeni lat, lecz pierwszy raz ktoś ugryzł to od innej strony. Nie jest to kolejny film o II Wojnie Światowej, a fabularny – ubrany w lekko komediowy ton, który potrafi z nim przystopować gdy jest taka potrzeba. Scena w obozie, gdzie wokół jest cisza? Mistrzostwo świata!
Według mnie wygra: Brak tu obiektywnego faworyta, więc nie wiem. Jakbym miał strzelać to The Brutalist.
Hanna Kroczek
Chcę, żeby wygrał: Oczywiście, że Prawdziwy ból. Uważam, że Jesse Eisenberg stworzył historię, która uderza prosto w serce. Jest szczera, brutalnie prawdziwa i pełna emocji. Dialogi są naturalne, błyskotliwe. Postaci wypadają autentycznie, możemy w nich odnaleźć samych siebie. Nie będę znowu zachwalała Benjiego, bo już wszystko powiedziałam wyżej. Myślę, że scenariusz Prawdziwego bólu to jeden z tych tekstów, które nie tylko opowiadają historię, ale sprawiają, że naprawdę się ją czuje. I to właśnie zasługuje na nagrodę.
Według mnie wygra: Będę się trzymała tego, że Prawdziwy ból zgarnie statuetkę.
Agnieszka Ziobrowska
Chcę, żeby wygrała: Anora, która ma po prostu świeżą i nieprzewidywalną fabułę. Baker umiejętnie uniknął powielenia schematów i stworzył coś zupełnie nowego. Ma on również talent do pisania naturalnych, autentycznych dialogów. Anora na dodatek nie jest tylko opowieścią o relacji między dwiema osobami, ale także głębszym komentarz społecznym na temat nierówności klasowych.
Według mnie wygra: Akurat w tej kategorii nie ma konkretnego faworyta. Critics Choice Award przyznano Substancji, Anora natomiast wygrała nagrodę Gildii Scenarzystów Amerykańskich, BAFTA z kolei powędrowała do Prawdziwego bólu. Typuje się jednak, że to Anora wygra, więc niech tak będzie.
NAJLEPSZY SCENARIUSZ ADAPTOWANY
Adam Kudyba
Chcę, żeby wygrało: Konklawe – film bazowany na książce Roberta Harrisa jest jednym z najsilniejszych i zwyczajnie najlepszych tytułów, nominowanych w tej kategorii. To doskonale napisany thriller polityczny, umiejętnie dawkujący informacje i w porywający sposób podnoszący stawkę. Z autopsji mogę powiedzieć, że efekt scenopisarskiej pracy Petera Straughana ogląda się na krawędzi fotela. Te zwroty akcji, te dylematy, te zagadki…Poezja!
Według mnie wygra: Konklawe – biorąc pod uwagę branżowe rozdania, nie widać, żeby ktokolwiek dał radę zagrozić temu filmowi. Podobnie jak niektórzy z aktorów obecnych w tym zestawieniu, dzieło Bergera umiejętnie kosi konkurencję – Złoty Glob, BAFTA, Critics Choice. Współnominowani Konklawe, choć są bardzo dobrymi filmami, na tym polu będą musieli ustąpić dwugodzinnemu, porywającemu obrazowi złożoności papieskiej elekcji. Kto wie, może prędzej niż później zyska on na aktualności?
Łukasz Kołakowski
Chcę, żeby wygrało: W sumie to żadnego z nich jakoś bardzo mocno nie cenię. Kompletnie nieznany ma dobrą, ale niespełnioną koncepcję opowiadania słowami piosenek Dylana, w Emilii Perez można narzekać na problemy z tempem, a Konklawe to film sprawnie zrealizowany, jednak tekst jest zbyt powierzchowny, aby cenić sobie go nagrodowo. Pozostałych dwóch nie widziałem, więc może to w nich po nadrobieniu będę mieć faworyta.
Według mnie wygra: Wszystko wskazuje na to, że Konklawe. Coraz częściej pojawiają się głosy, które upatrują w filmie Edwarda Bergera czarnego konia całej imprezy, który może pokusić się nawet o główną nagrodę. Aż tak Akademia go według mnie nie ozłoci, lecz nagroda za scenariusz wydaje się prawdopodobna.
Mikołaj Lipkowski
Chcę, żeby wygrał: Kompletnie nieznany lub Konklawe. Oba filmy są na naprawdę wysokim poziomie scenariuszowym. Można powiedzieć, że na równi. Tak jak wcześniej wspominałem – Kompletnie nieznany wspaniale przedstawia Boba Dylana, bez jakiejkolwiek nadmiernej gloryfikacji i nie traktuje go jak boga muzyki. Konklawe natomiast ukazuje nam brudne zagrywki w Watykanie, o których kościół mało, a raczej w ogóle, nie mówi.
Według mnie wygra: Jak wyżej. Jeden albo drugi.
Hanna Kroczek
Chcę, żeby wygrał: Myślę, że Konklawe. W mistrzowski sposób przenosi na ekran skomplikowaną, pełną napięcia historię. Scenariusz buduje atmosferę intrygi i dramatycznych wyborów. Pozwala widzowi wejść w głąb psychiki bohaterów, pokazując ich moralne dylematy i osobiste konflikty. Dialogi są inteligentne, a każda scena precyzyjnie skonstruowana. To adaptacja, która nie tylko wiernie oddaje ducha oryginału, ale wręcz nadaje mu nową, kinową jakość. Według mnie – idealny kandydat do Oscara.
Według mnie wygra: Konklawe, po prostu.
Agnieszka Ziobrowska
Chcę, żeby wygrała: Emilia Pérez. Moje serce w tym sezonie należy całkowicie do Emilii Pérez i chciałabym, żeby wygrała wszystko co się tylko da podczas najbliższej gali Oscarowej, ale zdaję sobie sprawę z tego, że tak się nie stanie. Jacques Audiard stworzył niezwykle oryginalną, odważną i emocjonalnie angażującą historię i w unikalny sposób udało mu się połączyć thriller, dramat społeczny oraz musical. Audiard w odważny sposób porusza temat transpłciowości i zmiany tożsamości w kontekście świata zdominowanego przez brutalną przestępczość.
Według mnie wygra: Konklawe. Jest to bezwzględny faworyt w tej kategorii. Konklawe w tym roku wygrało Złotego Globa, nagrodę Critics’ Choice Awards czy BAFTĘ. Nie ma zatem potrzeby więcej się rozpisywać na ten temat.