Z tego typu problemami mierzyliśmy się już w przeszłości, kiedy Elektroniczny morderca zastępował Terminatora, Szklana pułapka oznaczała Die hard, a do kin chodziło się na Wirujący seks (Dirty dancing). Nie ma więc nic dziwnego w tym, iż fantazja polskich tłumaczy wciąż potrafi nas zaskakiwać. Czasem negatywnie, czasem pozytywnie, ale zawsze atakuje znienacka w najmniej oczekiwanym momencie. Gdy jesteśmy pewni, że w danej nazwie nic nie zostanie zniekształcone, bum… ktoś udowadnia nam, jak bardzo się myliliśmy.
2018 rok (zresztą jak wszystkie poprzednie) naszpikowany jest tłumaczeniami pełnymi niedociągnięć, przeciągnięć czy całkowitych metamorfoz. Żeby nie być gołosłownym, przed Wami polski tytuł, a raczej kilka z nich, który jest przykładem tego działania.
Polski tytuł, prawdopodobnie, aby nie zostać w tyle, namiętnie podkreśla istotność nazewnictwa poprzez jego wydłużenie. I chociaż z przymrużeniem oka spojrzeć można na Cast away — poza światem, w którym w sposób naturalny, drugi człon uzupełnia i wpasowuje się formą i treścią w film, o tyle jest to w tym wypadku wyjątek od reguły. „Najdoskonalszym” przykładem tej niezbyt udanej próby ingerencji jest: Kochając Pabla, nienawidząc Escobara (ang. Loving Pablo, do którego referencją jest nazwa niniejszego artykułu). Tłumacze postanowili wykorzystać swoją inwencję twórczą poprzez dodanie drugiego członu tytułu, zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz, tworząc przy tym dość nieudaną hybrydę przeciwieństw (kochając i nienawidząc), która wywołuje cyniczny uśmiech pod nosem widza. Mniej abstrakcyjnie, ale równie niepotrzebnie (przynajmniej w mojej prywatnej opinii), rozbudowany został tytuł produkcji Warner Bros. Mowgli: Chłopiec z dżungli (ang. Mowgli). Rozszerzenie to nie wnosi niczego odkrywczego do nazwy ani nie jest dla filmu wartością dodaną.
Trochę innym sposobem przekształcenia jest Jestem najlepsza. Ja, Tonya (ang. I, Tonya), gdzie występuje miks polskiego i angielskiego tytułu. W większości przypadków polski człon jest dosłownym tłumaczeniem oryginalnej nazwy. Nie tym razem. Zamiast zastąpić jedną frazę drugą, figuruje on jako dodatek. Innymi przykładami wykorzystania tzw. anglicyzmów są: Nice guys.Równi goście (ang. Nice Guys) czy The Circle.Krąg (ang. The Circle).
Niektórzy, zamiast utrudniać życie, wolą je sobie uprościć. Nie próbują wtedy tłumaczyć zawiłych, pełnych metamorfoz tytułów. Zamiast tego łączą ze sobą pojedyncze słowa, z częstym wykorzystaniem imion bohaterów, uzupełniając tytuł spójnikiem „i” pomiędzy wyrazami. W ten sposób The Leisure Seeker (czyli Poszukiwacz wolnego czasu) zamienia się w Ella i John, a Un beau soleil intérieur (dosłownie oznaczający Piękne słońce wewnątrz, a z angielskiego tłumaczenia — Wpuść światło słoneczne do środka) w mało odkrywcze Isabelle i mężczyźni. Co prawda, tak zaprezentowana nazwa jest łatwiejsza do zapamiętania, ale i tak odbiera dziełu odrobinę jego magii.
Z drugiej strony, pozytywnym akcentem jest stworzenie zupełnie nowego, grającego z fabułą i wykorzystującego możliwości polskiego języka tytułu. I choć nazwy brzmią trafnie, to w porównaniu do oryginalnej wersji, wydają się wzięte z księżyca. Doskonałym przykładem jest tutaj Tamte dni, tamte noce (Call me by your name), który oddaje letni klimat dzieła i nie nadwyręża tłumaczenia, które w dosłownej formie — Nazwij mnie swoim imieniem — nie jest ani sensualne, ani poetyckie, a właśnie taki jest ten film. Zmiana może również służyć wyróżnieniu się spomiędzy podobnych sformułowań. Wśród A Ghost Story i Ghostland (oba tytuły do dystrybucji weszły w oryginale), Ghost Stories nie brzmi zbyt innowacyjnie. Natomiast, jego polski odpowiednik, Przebudzenie dusz, buduje otoczkę tajemniczości i dodaje pierwiastek autonomiczności tytułowi. Zabawa językiem jest kolejnym sposobem jego kreatywnego użycia. Odlotowy nielot (PLOEY — You Never Fly Alone, czyli Nigdy nie latasz sam), fraza składająca się z dwóch podobnie brzmiących słów, łatwa do zapamiętania i przyjemna w odbiorze może być tym, czego potrzebują dzisiejsze bajki. W taką samą stronę poszło Kac Vegas (po angielsku Hangover, czyli Kac), które oddając klimat filmu, zastosowało grę słowną możliwą wyłącznie przy wykorzystaniu języka polskiego.
Jeżeli tytuł nie wchodzi do polskiej dystrybucji w oryginalnej formie, będzie on w pewnym stopniu nieadekwatny. Zmiany w tłumaczeniu niekoniecznie muszą zaszkodzić dziełu, ale na pewno wzbudzą wśród widzów emocje. Znajdą się i zwolennicy, i przeciwnicy niniejszych zabiegów. Bez względu na to, czy polski tytuł będzie dłuższy, krótszy czy zupełnie odmienny od oryginału tłumacze dokładnie powinni przeanalizować jego strukturę. Czasami dokładniej niż robili to dotychczas.
Ilustracja wprowadzająca: Fot. Materiały prasowe, kolaż