Pytanie, w jakim stopniu do niniejszej autentyczności postaci przyczyniła się sytuacja życiowa Marlona. Niedługo przed rozpoczęciem produkcji na świat przyszły bowiem owoce trzeciego małżeństwa aktora, które, jak sam wielokrotnie przyznawał, diametralnie wpłynęły na jego percepcję postrzegania rzeczywistości. To dla nich poświęcał swój wolny czas i to one nadawały mu ponowny sens istnienia. Nie zapomniał także o dzieciach z poprzednich małżeństw, stale utrzymując z nimi bezpośredni kontakt. Gra aktorska stała się wkrótce wyłącznie sposobem na zapewnienie rodzinie stałego zabezpieczenia finansowego. Choć nie narzucał się im swoją sławą, to w krytycznych momentach zawsze mogły zwrócić się do niego o pomoc. W tym tonie Brando spędził kolejne lata w świecie kina – nawet wybitna kreacja w Czasie apokalipsy była podyktowana względami pragmatycznymi. Lata 80. stanowiły jego całkowitą absencję i dopiero kłopoty finansowe zmusiły aktora do ponownego podjęcia rękawicy. Prawdziwy kryzys nadszedł jednak dopiero w roku 1990. Na początku artykułu wspomniałem, że Brando zmarł znacznie wcześniej niż podają to wszelkie kroniki. Nie była to jednak śmierć fizyczna, lecz mentalna. Lawrence Grobel w posłowiu do swoich rozmów z Marlonem napisał:
Prasa podaje, że Marlon Brando zmarł 2 lipca, ale myślę, że tak naprawdę odszedł czternaście lat wcześniej, 16 maja 1990 roku, gdy kula wystrzelona z pistoletu jego syna Christiana przeszyła lewy policzek chłopaka córki Brando.
Morderstwo popełnione przez jego syna było jednak jedynie początkiem. Córka aktora, której chłopak został zastrzelony, winą za niniejszą śmierć obwiniała ojca. Wpadła w depresję i po kilku próbach samobójczych w końcu udało jej się odebrać sobie życie. Oba te wydarzenia kompletnie pozbawiły Brando resztek radości życia. Zmusiły go do jeszcze większego odizolowania się od świata i całkowitego oderwania od rzeczywistości. W tych niekorzystnych okolicznościach egzystował przez następne lata. W międzyczasie zaliczył kilka mniejszych ról, napisał autobiografię oraz, co wyraźnie świadczy o stanie nihilizmu w jakim się znalazł, postanowił wystąpić w kilku reklamówkach. Zmarł w 2004 roku. Jego prochy zostały rozsypane nad Doliną Śmierci w Kalifornii oraz na Tahiti.
Marlon Brando – człowiek, który stał się legendarnym aktorem, choć nigdy nie traktował na poważnie swojej profesji. Nigdy nie uczył się swoich kwestii, pozostawiając swe role w domenie intuicji. „Wokół aktorstwa jest wiele szumu, którego nie rozumiem. Każdy jest aktorem, gramy przez cały dzień. Każdy kiedyś boleśnie doświadczył sytuacji, gdy myślał jedną rzecz, czuł inną, ale tego nie okazywał”. Z tego też powodu uważał rozmowę na ten temat za „pozbawioną znaczenia”. Zamiast tego interesowały go doniosłe kwestie społeczne, wobec których nie pozostawał jedynie biernym obserwatorem. Aktywnie wspierał ruchy na rzecz Żydów, Murzynów, amerykańskich Indian, a także uciskanych oraz biednych. Sprzeciwiał się karze śmierci, wszelkiej maści fanatyzmom, wyróżnieniom przyznawanym sobie przez ludzi oraz organizacjom lub jednostkom politycznym, ograniczającym wolność człowieka. Nie odebrał statuetki Oscara za rolę w Ojcu chrzestnym, wysyłając na galę rozdania nagród Indiankę. Podczas protestu Indian w stanie Waszyngton został aresztowany, a w Oregonie narażał się na ogień karabinowy. Z ramienia UNESCO odwiedził Indie podczas klęski głodu. Był obywatelem świata, a rząd i naród amerykański uznawał za bandę złoczyńców – „Wstyd mi, że jestem Amerykaninem, wobec ludzi, którzy uważają, że mają wszelkie prawa do terenów, na których mieszkają, i do ich powiększania. […] Kłamaliśmy, oszukiwaliśmy i okradaliśmy. Kradliśmy bezustannie. Po prostu okradaliśmy Indian […] Żaden inny naród nie prześladował tak okrutnie i konsekwentnie innego narodu, jak Amerykanie Indian”.
https://www.youtube.com/watch?v=2QUacU0I4yU
Mimo pogardy dla aktorstwa, jego stosunek do kolegów po fachu nie był negatywny. Andrew Bergman, scenarzysta i reżyser filmu Nowicjusz z 1990 roku, powiedział, iz nie zdawał sobie sprawy „jakim kawalarzem jest Marlon. Zachowywał się jak urwis – na planie nikogo nie przytłaczał swoją osobowością, ale robił ludziom różne dowcipy”. Matthew Broderick, który wystąpił obok niego we wspomnianej produkcji początkowo nie potrafił ukryć nerwów, lecz wtedy „wszedł (Brando) w dresie i okularach przeciwsłonecznych i wszystkich serdecznie uściskał”. W podobnym tonie wypowiadał się Al Pacino o pracy na planie Ojca chrzestnego: „Brando był dla mnie wspaniały. Rozbawiał mnie. Kręciłem scenę, a on pojawiał się za kamerą z kamienną twarzą i idiotyczną zabawką wystającą z kieszeni”.
Zobacz również: TOP 30 – najlepsze gangsterskie filmy w historii!
Poza tym Marlon Brando był człowiekiem o wielu twarzach – prócz wspomnianego zainteresowania sprawami wielkimi, miał głowę do drobiazgów. Rozmowa o wnętrzu pyska wielbłąda, pobycie na marokańskiej plaży i wysłuchiwaniu modlitw muezina, sędzim amerykańskiego Sądu Najwyższego, Immanuelu Kancie, czy Pablo Picasso nie stanowiła dla niego wyzwania. Każdy medal ma niestety dwie strony, a w przypadku naszego bohatera tą drugą była osobowość tyrana, która niejednokrotnie dawała o sobie znać. Nie dbał o swoje ciało, talent, psychikę, a także o partnerki swego życia – starał się nimi rządzić tylko dlatego, że mógł to robić. Pomimo niewątpliwej miłości do własnych dzieci, dopuszczał się także ich maltretowania.
Nie ulega jednak wątpliwości, że cały dorobek Brando zrewolucjonizował światową kinematografię. Bez niego prawda i realizm nigdy nie zagościłyby w salach kinowych. Autentyczność oraz szczerość z jaką tworzył swe kolejne kreacje wyryły się złotymi zgłoskami w świadomości każdego kinomana. Roger Ebert, ówczesny krytyk z Chicago Sun-Times, napisał jedną krótką sentencję, doskonale wychwytując clou zagadnienia: „On nie gra, on po prostu jest. Jest faktem”. Myślą tą rozwinął natomiast nieco bardziej Robert Duvall, który miał okazję pracować z Brando przy trzech filmach (Obława, Ojciec chrzestny i Czas Apokalipsy): „Rozmawiał z kimś, a gdy padał klaps, nadal był taki sam, jak w czasie rozmowy. Właśnie tego próbowałem się nauczyć – jak naturalnie przejść ze swojego życia do życia na planie”. Jeden styl – styl Brando, a wpłynął na losy milionów.
Na zakończenie warto jednak oddać głos samemu Marlonowi Brando, który w ostatnim rozdziale swoich wspomnień napisał:
Nie mam wniosków, które mógłbym wysnuć z własnego życia bo jest ono procesem i ujawnia się w ciągłej ewolucji. Nie wiem, co mnie jeszcze czeka. Najbardziej zadziwia mnie to, kim się stałem. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek starał się o powodzenie. Ono przyszło samo.
Źródła: Marlon Brando o sobie samym – Lawrence Grobel/Marlon Brando: A Memoir by Nancy K. Peardon/Al Pacino. Rozmowy – Lawrence Grobel/audycja Polskiego Radia z 3. lipca 2014 roku / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe