Wspaniały chłopiec. Miał niezwykłą intuicję i do tego był bardzo mądry, bardzo utalentowany i bardzo wrażliwy.
Jeśli w ten sposób wyraża się o kimś sam Stanley Kubrick, to zapewne ten ktoś zawędrował na szczyt aktorskiego Olimpu. I niewątpliwie Danny Lloyd mógłby się tam znaleźć, gdyby tylko chciał. Któż może wyobrazić sobie lepszy debiut aktorski niż w Lśnieniu pod okiem mistrza Kubricka? I to w wieku 6 lat? Tak, Lloyd miał wszelkie papiery na to by zaistnieć w panteonie gwiazd, lecz, jak sam przyznał po latach, myślał o kontynuowaniu kariery, tylko że… przegapił mnóstwo okazji i nagle zorientował się, że nikt już o nim nie pamięta.
Próbowałem przez kilka lat, dopóki nie poszedłem do liceum. Miałem chyba 14 lat, kiedy postanowiłem sobie odpuścić.
Lloyd nie żałuje jednak swoich decyzji. Wiedzie teraz normalne życie i wraz z żoną wychowuje sześcioro dzieci. Ciekaw jestem tylko, czy nie prześladuje go liczba 237.
https://www.youtube.com/watch?v=3t60oY0TbTU
Zobacz również: TOP 10: Kevin Spacey – najlepsze role
Wielki aktor, postać tragiczna. Choć odszedł od nas za wcześnie, to pozostawił potomnym niesamowitą spuściznę aktorską. Tak jak nadzwyczajna była jego kariera, równie niezwyczajne były jej początki. Phillip Seymour Hoffman zanim zainteresował się aktorstwem, marzył o zostaniu zapaśnikiem. Kontuzja szyi uniemożliwiła mu jednak uczestniczenie w treningach. Pustka, powstała wskutek niespełnionych marzeń, wypełniła się miłością wobec dziewczyny. Dziewczyna ta uczęszczała na próby koła teatralnego, więc tylko kwestią czasu było aż Hoffman podąży za nią. Tak też się stało, a aktorstwo zaczęło stopniowo przemawiać do duszy Phillipa. I niech ktoś jeszcze powie, że z miłości do kobiety nie może wyniknąć nic dobrego.
Casus Marka Wahlberga znają chyba wszyscy, a szczególnie nastoletnie pokolenie przełomu lat 80 i 90-tych. Wtedy to Mark, znany z wybuchowego temperamentu, integruje się z kulturą hip-hopu. Wpierw współpracuje ze znanym boysbandem New Kids on the Block, a następnie występuje solo pod pseudonimem Marky Mark. Z pomocą brata Donniego wydaje debiutancką płytę pod tytułem Music for the People, która doczekała się nawet statusu platynowej.
https://www.youtube.com/watch?v=AO9909uexu8
Jego image zbuntowanego nastolatka w bejsbolówce i obwisłych spodniach doskonale oddawał charakter ówczesnego Marka Wahlberga. Popularność Marka wśród młodzieży starali się wykorzystać marketingowcy Calvina Kleina, dzięki którym przez dwa lata występował on w reklamie męskiej bielizny. Niestety (albo i stety) wkrótce dał o sobie znać jego temperament, który doprowadził do przypięcia mu łatki rasisty. Kariera zaczęła podupadać, wobec czego Wahlberg zaczął poszukiwać nowych, niezagospodarowanych przestrzeni. I w tym momencie postanowił zostać aktorem, a my cieszymy się, że podjął słuszną decyzję!
Kolejny raper w naszym zestawieniu – Will Smith. Różnica między nim, a Wahlbergiem polega jednak na tym, że Smith nie zakończył swej muzycznej działalności. W wieku 16 lat wraz ze swoim kolegom założył duet raperski DJ Jazzy Jeff & The Fresh Prince, który na przestrzeni trzech lat wydał trzy albumy. Co więcej, każdy z nich okazał się być sporym sukcesem – nagroda Grammy za najlepszy utwór rap oraz podwójna platyna dla drugiego albumu mówią same za siebie. Jednak po wydaniu trzeciego krążka okazalo się, że Smith posiada liczne długi i ledwie wiąże koniec z końcem. Zaskakujący zwrot akcji, nieprawdaż? Z pomocą przybyła stacja telewizyjna NBC, która zaproponowała Willowi rolę w jej pilotażowym sitcomie. Bajer z Bel-Air, bo taki tytuł nosił serial, okazał się strzałem w dziesiątkę, co przysporzyło młodemu Smithowi kolejnych fanów. Nie zrezygnował on jednocześnie z kariery muzycznej i w 1991 roku duet wydał nowy przebój Summertime, który ponownie nagrodzono statuetką Grammy.
https://www.youtube.com/watch?v=Kr0tTbTbmVA
Popularność Smitha zamierzali wykorzystać producenci filmowi z Hollywood, dzięki czemu zadebiutował na dużym ekranie. Nie zrezygnował on jednocześnie z kariery muzycznej, bo choć duet się rozpadł, to Will zaczął występować solo. Tylko pozazdrościć takiej podzielności uwagi!
Nieważne, w jakim miejscu się wychowasz, grunt to kochający rodzice. Takimi z pewnością byli rodzice Russela Crowe’a, którzy zarabiali na życie prowadząc firmę cateringową. Choć trudno przypuszczać, iż planowali taki przebieg wydarzeń, to znaleźli się we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Gdy mały Russel miał 6 lat, jego rodzice zaopatrywali w żywność ekipę telewizyjną, pracującą aktualnie nad serialem Spyforce. Ktoś z członków tej ekipy zauważył malca i zaproponował mu rolę sieroty w danym projekcie. Mimo tak wczesnych doświadczeń z aktorstwem, młody Crowe przez dłuższy czas nie miał zamiaru zostawać aktorem. Jego marzeniem była kariera (skąd my to znamy) muzyka. Występował na scenie tylko i wyłącznie po to, aby mieć środki dofinansowania swych fantazji. Na uznanie zasługuje fakt, iż założył zespół (30 Odd Food of Grunts), w którym gra po dziś dzień.
https://www.youtube.com/watch?v=lNfomuY2ysg
Nie zrobił jednak kariery muzycznej na miarę Willa Smitha, toteż na początku lat 90-tych postanowił skupić się na aktorstwie, a my dzięki temu mogliśmy zobaczyć niezapomniane kreacje Maximusa, czy też Johna Forbesa Nasha Juniora.
Jak na rycerza Jedi przystało, Qui-Gon Jinn odznaczał się chłodną głową, wyrachowaniem emocjonalnym oraz konsekwencją. Rzecz w tym, że nie zawsze taki był. Liam Neeson za młodu planował zostać księdzem, a następnie bokserem (cóż za zmiana!). Wpierw miał zamiar ukończyć wydział fizyki oraz informatyki na uniwersytecie w Belfaście, a następnie pedagogikę w St. Mary’s Teaching School, po której zostałby nauczycielem. Problem w tym, że nie ukończył żadnej z tych szkół – z pierwszej został wyrzucony już po dwóch miesiącach, a z drugiej po dwóch latach. Jak sam Neeson przyznał, nie został nauczycielem, gdyż zamiast wykładów o pedagogice wolał uczęszczać na lekcje dramatu. Znalezione przypadkiem, stało się jego wyrocznią i sam aktor chyba już nie żałuje, że nie może uczyć dzieci w szkole.
Kolejny sportowiec, kolejny zapaśnik. Tym razem w karierze przeszkodziła kontuzja kolana. O pomoc w znalezieniu celu swego życia Tom Cruise zwrócił się do Boga. Dosłownie. Przez rok uczęszczał do seminarium franciszkańskiego, kiedy to najwyraźniej Wszechmogący dał mu jasny znak – zostań aktorem. Aktorstwo było czymś, czym młody Tom interesował się już wcześniej, jednak dopiero wtedy postanowił nadać sprawie poważny ton i w wieku 18 lat wyruszył do Nowego Jorku robić karierę. W ten sposób wytrącił również wszystkie argumenty z rąk ateistów.
Pochodzący z robotniczej rodziny Sean Connery cechował się pragmatycznym podejściem do życia, toteż już w wieku 13 lat porzucił szkołę i podjął się ciężkiej pracy w hucie. Trzy lata później zaciągnął się do marynarki wojennej, jednak wkrótce musiał zrezygnować z wojskowej kariery z powodu problemów z układem pokarmowym. Jednak dzięki tej krótkiej przygodzie w marynarce oraz w jej chórze, Connery wyciągnął istotny wniosek w kontekście swego przyszłego życia – aktorstwo pozwala człowiekowi odciąć się od problemów świata codziennego. Z tym pozytywnym nastawieniem udał się na casting do musicalu South Pacific. Po latach wspomniał, że traktował tą próbę jako żart, gdyż kompletnie nie posiadał zdolności tanecznych. O dziwo otrzymał rolę i postanowił pozostać przy aktorstwie na dłużej. Gdyby nie poczucie humoru Seana Connery’ego być może nigdy nie otrzymalibyśmy jednej z najlepszych kreacji Jamesa Bonda w historii kina.
Nareszcie kobieta w naszym zestawieniu! Warto jednak było czekać, gdyż przypadek Cate Blanchett to przypadek w pełni okazałości. Jako młoda dziewczyna Cate miała zamiar zostać kuratorem sztuki. W tym celu wyleciała na rok do Kairu, gdzie stworzono jej taką możliwość. Jak relacjonowała to sama aktorka:
Mieszkałam w zapchlonej dziurze pod nazwą Oxford Hotel. Pewnie już dawno nie istnieje. W hotelu drukowali paszporty i banknoty. W pewnej chwili podszedł do mnie jakiś Szkot i powiedział, że szukają statystów mówiących po angielsku i że płacą pięć egipskich funtów oraz fundują falafela na lunch. Nie miałam pieniędzy, żeby zapłacić za kolejny tydzień w hotelu. Poszłam pod wskazany adres, a tam jakiś Arab z megafonem kierował czymś, co przypominało nieme kino […].
Jak się okazało był to egipski film sztuk walki, a Blanchett zagrała w nim cheerleaderkę. Najwidoczniej rola ta zaintrygowała ją na tyle, by po powrocie do rodzinnej Australii zapisać się do szkoły teatralnej.
Kolejny przykład rodzicielskiej miłości. Choć czy można nazwać miłością fakt, iż matka Jodie Foster wysłała swą córkę na plan kręcenia reklamówek w poszukiwaniu dodatkowych źródeł utrzymania? Tak czy owak, Jodie Foster znalazła uznanie w oczach producentów i przez kolejne lata pojawiała się w mniejszych produkcjach aż do 1975 roku, kiedy to zauważył ją Martin Scorsese. Po występie w Taksówkarzu nie miała już wyboru – musiała stać się znaną aktorką. Cóż, czyli chyba możemy jednak uznać, że matka zawsze wie, co dobre dla swojego dziecka.
Na dalekim wschodzie również mają swoich aktorów z przypadku. Najbardziej znanym przykładem jest Jet Li, który od 8 roku życia trenował sztuki walki. Wykazywał się niecodziennie spotykaną wytrzymałością oraz zawziętością, toteż już w wieku 11-stu lat zdobył pierwsze mistrzostwo Chin w sztuce Wushu. Reprezentował Państwo Środka w wielu międzynarodowych pokazach sztuk walki, w tym na trawniku Białego Domu przed prezydentem Nixonem. Gdy ukończył 17 rok życia,jego popularność w kraju i zagranicą zamierzał wykorzystać reżyser Hsin Yen, który od razu zaoferował mu główną rolę w Klasztorze Szaolin. Jeśli ktoś do tej pory nie poznał Jeta Li, to po tym obrazie musiało się to zmienić.
https://www.youtube.com/watch?v=Vabk2c7x9_o
Zobacz również: Najlepiej zarabiający aktorzy roku 2016
Na deser pozostawiłem niezwykle łakomy kąsek. Marlon Brando, bo o nim mowa, początkowo chciał zostać żołnierzem. Musiał zmienić jednak swe plany, gdy nabawił się poważnej kontuzji kolana, grając w futbol amerykański. Nie mając pomysłu na życie udał się (tak, jak robiło to wielu ówczesnych młodych ludzi) do metropolii – Nowego Jorku. Tam znalazł pracę w hotelu przylegającym do słynnego Actor’s Studio Lee Strasberg. Pewnego dnia zauroczył się w urodziwej dziewczynie i w ślad za nią udał się na zajęcia do tejże szkoły aktorskiej. Nie myślał jednak o profesjonalnym wykonywaniu tego zawodu do momentu spotkania Stelli Adler – głównej propagatorki metody Stanisławskiego w Ameryce. Marlon zaskoczony był tym, że aktorka go docenia i chwali. Trudne dzieciństwo sprawiło, iż dopiero wówczas zaczął żyć pełnią życia. Wziął udział w przesłuchaniach i ku swojemu zdziwieniu od razu otrzymał rolę w teatrze. Fakt, iż aktorstwo może być sposobem na życie, zupełnie zdumiał młodego Brando – przecież musi tylko wyjść na scenę i grać… W ten sposób narodził się jeden z największych aktorów w historii kinematografii, który nigdy nie traktował aktorstwa na poważnie.
https://www.youtube.com/watch?v=UqhXBSW0Zns
Jak pokazują powyższe przykłady, aktorem światowej klasy można zostać przez przypadek. Odrobina szczęścia, bądź (w przewrotny sposób) pecha i zza kasy supermarketu znajdziemy się na Broadway’u. Czy to oznacza, że aktorstwo to przysłowiowa bułka z masłem? Oczywiście, że nie. Aby utrzymać się na piedestale aktorskiej doskonałości niejednokrotnie wymaga się od aktorów nieludzkiego wysiłku. Świat kina nie zna granic, nie zna przeszkód, nie oszczędza nikogo. Najlepiej obrazuje to casus Danny’ego Lloyda, który mimo rewelacyjnego debiutu w wieku 6 lat szybko znikł z publicznej świadomości z powodu, jak sam przyznał, niedostatecznych starań z jego strony. Jednak im głębiej w las, tym więcej drzew – jeśli komuś uda się przebić to wtedy dopiero rozpoczynają się schody. W sposób najboleśniejszy z możliwych przekonał się o tym Phillip Seymour Hoffman, który przyznawał, że choć aktorstwo jest jego spełnieniem, to jednocześnie bolączką:
Granie jest dla mnie trudne, jeśli czuję, że nie osiągam odpowiedniego stanu umysłu, jeśli nie wychodzę naprzeciw swoim oczekiwaniom co do roli. Jestem wtedy nieszczęśliwy. W granie wkładam część samego siebie. Jeśli się nie udaje, wstydzę się.
Aktorstwo wymaga poświęceń, lecz zapewnia nieśmiertelność. Takie nazwiska jak Brando, Newman, Marvin czy Chaplin pozostaną w świadomości ludzkiej przez wiele pokoleń. Ci ludzie niejako oszukują śmierć, gdyż ich duch będzie żył wśród nas na wieki. Oto nagroda za swe wysiłki.
Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu Upiór w operze