Prawa do transmisji wydarzeń sportowych – monopol czy konkurencja?

Wyobraźcie sobie sytuację – zasiadacie pewnego wieczora przed telewizorem z zamiarem obejrzenia jakiegoś filmu. Przełączacie kolejne kanały telewizyjne w poszukiwaniach tego jednego, który przykułby waszą uwagę. Wreszcie znajdujecie. Mówicie sobie: tak, to jest ten film, za który zabieram się od dawna, a teraz wreszcie mogę obejrzeć go w komfortowych warunkach. Pojawia się uczucie satysfakcji i nadziei na mile spędzony wieczór. Po włączeniu danego programu okazuje się jednak, że jedyne, co dzisiaj na nim obejrzycie, to komunikat o treści „kanał zakodowany”…

fgdfgd 1000x600

Jeśli choć raz w życiu doświadczyliście takiej sytuacji, to nie są wam obce również (delikatnie mówiąc) negatywne emocje jej towarzyszące. Do tej pory mowa była jedynie o kanałach filmowych, lecz podobne przeszkody napotykają na swej drodze użytkownicy pozostałych programów telewizyjnych, w tym m.in. sportowych. Tymi przeszkodami są prawa telewizyjne do transmisji konkretnych wydarzeń. Znalezienie kibica, który czułby pełnię satysfakcji z posiadanego abonamentu cyfrowego, mogłoby okazać się nie lada wyzwaniem. Wkroczenie kapitalizmu na polską scenę konsumencką nierozłącznie wiązało się z implikacją praw wolnego rynku i wszelkich rządzących nim właściwości. Jedną z nich (i prawdopodobnie najważniejszą) jest konkurencja. Wraz z rozwojem i rozpowszechnieniem telewizji w Polsce po 1989 roku, oraz postępującym umasowieniem różnorakich dyscyplin sportowych, jedynie kwestią czasu było potraktowanie transmisji sportowej jako obiektu rynkowej wymiany.

Mnogość platform telewizyjnych, kanałów telewizyjnych i internetowych oraz innych, mniej lub bardziej legalnych, podmiotów umożliwiających kibicowi obcowanie z tym co dla kibica najważniejsze, staje się powoli znakiem naszych, konsumpcjonistycznych czasów. Dostęp do zdecydowanej większości z nich wiąże się z uiszczaniem odpowiednich opłat abonamentowych. Choć od ponad 25 lat (lub jak kto woli, od 12 – czyli od momentu wstąpienia Polski do UE i bezpośredniego powiązania rynku polskiego z europejskim) Polska zalicza się do kręgu zachodniego kapitalizmu, wysokość zarobków przeciętnego Polaka nadal pozostawia wiele do życzenia. Wobec takiego stanu rzeczy nie zawsze może on pozwolić sobie na zakup trzech, dwóch, a nawet chociażby jednego abonamentu, umożliwiającego pielęgnowanie i rozwijanie swego hobby. Ceny bowiem, mimo konkurencyjnej walki o względy klienta, skutecznie odstraszają niejednego potencjalnego nabywcę. O kwotach i kosztach wspomnę w dalszej części artykułu, natomiast w tym momencie chciałbym zwrócić uwagę i poddać pod dyskusję ideę, która niewątpliwie narodziła się już w wielu głowach polskich kibiców – prawa do transmisji najważniejszych rozgrywek sportowych powinny znajdować się w ręku jednego operatora, bądź w ramach jednego abonamentu. To, bądź co bądź, życzeniowe myślenie posiada swoje mocne i słabe strony. Moim celem jest przedstawienie zarówno jednych, jak i drugich, oraz ewentualna próba oceny możliwości urzeczywistnienia tychże pragnień.

Skąd pomysł na taki artykuł? Niejako „natchnęły” mnie do tego co raz bardziej absurdalne, paradoksalne oraz niezrozumiałe decyzje i transakcje, jakie podejmują konkretni operatorzy, a które bezpośrednio wpływają na oferowane przez nich transmisje oraz pakiety programowe. Choć zapewne znalazłyby się bardziej transparentne przykłady, zaprezentuję te, które uderzyły szczególnie w moją tożsamość kibica m.in. piłki portugalskiej. Tak na przykład, podczas meczów rewanżowych zeszłorocznej edycji Ligi Europejskiej UEFA żadna z trzech stacji telewizyjnych (TVP, Canal+ oraz Eurosport), posiadających prawa do tych rozgrywek, nie zdecydowała się na transmisję spotkania rewanżowego fazy pucharowej pomiędzy SC Bragą oraz Fenerbahce Stambuł. Nie dość, że sama ilość stacji powoduje pewien dysonans, to dodatkowo, mimo tak dużej dostępności, nie znalazło się miejsce dla tejże transmisji (abstrahując od medialności tego spotkania, w pierwszym spotkaniu padł wynik 0:1 dla Fenerbahce, zatem rewanż zapowiadał emocjonującą walkę o awans – tak też się stało, a Braga rozgromiła Turków 4:1).

braga 1000x600

Zobacz również: TOP 10 – Filmy o trenerach sportowych

Innym przykładem niech będzie fakt, iż w ramach pakietu ligi portugalskiej (w Polsce dostępnej na antenie Sportklubu) nie znajdują się mecze rozgrywane na stadionie Estadio da Luz, który należy do jednego z najsławniejszych klubów nie tylko Portugalii, ale i Europy, Benfiki Lizbona. To kardynalne zaniedbanie zapewne znajduje swe wytłumaczenie w nieudanych negocjacjach pomiędzy przekaźnikiem telewizyjnym a władzami stadionu (klubu), lecz kto wie, czy gdyby operator nie dysponowałby większymi nakładami finansowymi, sprawa nie zakończyłaby się inaczej.

20150226184109 crop estadiodaluz 1 1000x600

To są tylko dwa przykłady z brzegu, które dotyczą bezpośrednio mojej osoby, lecz z podobnymi problemami spotykają się fani nawet największych sportowych rozgrywek. Wspomnę chociażby o piłce włoskiej, gdzie puchar Włoch dostępny jest na antenie Polsatu Sport, natomiast ligę włoską możemy oglądać wyłącznie za pośrednictwem kanału Eleven, który nie znajduje się w podstawowej ofercie programowej Cyfrowego Polsatu. Jednak bez dalszego utyskiwania, przejdę do możliwie najbardziej obiektywnej prezentacji argumentów „za” i „przeciw” ujednoliceniu abonamentu sportowego, które mają znaczenie dla przeciętnego kibica. Zaznaczę ponadto, iż niniejszy artykuł ma charakter czysto teoretyczny – zwraca uwagę na to, jak coś powinno wyglądać, a nie czy jest to możliwe do wprowadzenia w akutalnej rzeczywistości.

Rozpocznijmy zatem od zalet:

freetvhd.net 1000x600

1. Wszystkie rozgrywki w ramach jednego pakietu

Podstawowa i najważniejsza zaleta. Który fan piłki nożnej nie marzy o tym, by móc oglądać wszystkie najistotniejsze rozgrywki, używając tylko jednego pilota ? Rozwiązanie to wprowadziłoby niespotykany dotąd komfort użytkowania, a dodatkowo ograniczyłoby do minimum biurokratyczne formalności związane z nawiązywaniem umów z operatorem oraz dokonywaniem opłat abonamentowych.

2. Kompleksowość i jakość treści

Posiadanie przez jednego operatora praw do transmisji wszystkich najważniejszych rozgrywek wiązałoby się z powstaniem kompletnych i wyczerpujących programów i magazynów zapowiadających oraz podsumowujących boiskowe wydarzenia. Dobrym przykładem będzie casus Canal+. Do momentu, w którym niniejszy kanał telewizyjny posiadał prawa do transmisji ligi angielskiej, hiszpańskiej, francuskiej, polskiej oraz włoskiej (tej ostatniej dzięki fuzji, a właściwie wchłonięciu Nsportu przez Canal+), wszelkie programy poświęcone tymże rozgrywkom reprezentowały rewelacyjny poziom merytoryczny i techniczny, a przede wszystkim dostarczały odpowiednią ilość informacji na temat każdej z w.w. lig. Gdy natomiast prawa do większości z tych lig przejął kanał Eleven, ich jakość zamiast jeszcze poszybować w górę, spadła drastycznie w dół – magazyny Premier League, czy też polskiej ekstraklasy prowadzone są „po łebkach”, na zasadzie „aby wypełnić czas antenowy”. Jakby tego było mało, wszelkie zmianki o pozostałych rozgrywkach są pomijane (zaznaczę, że przed połączeniem Canal+ z Nsportem, ten drugi kanał, mimo iż posiadał prawa tylko i wyłącznie do Ligi Mistrzów oraz ligi włoskiej, tworzył niesamowicie interesujące i komplementarne programy poświęcone wszystkim najważniejszym europejskim rozgrywkom).

3. Poziom dziennikarstwa

Choć nie sposób jednoznacznie stwierdzić, czy jakość dziennikarstwa telewizyjnego wzrosłaby wraz z monopolem jednego operatora, to można pokusić się o tezę, iż takowa hegemonia zminimalizowałaby ryzyko występowania tzw. komentatorskich „kwiatków”. Obecny stan komentatorstwa w niektórych stacjach telewizyjnych pozostawia wiele do życzenia, przede wszystkim za sprawą niskich nakładów finansowych. Kto wie, czy przejęcie praw jednego, silnego i bogatego operatora nie przełożyłaby się na „przesiew” i wyselekcjonowanie jednostek reprezentujących odpowiedni poziom dziennikarstwa.

Istnieje jednakże druga strona medalu:

brak weny brak tematu jestem zac582amany 1000x600

Zobacz również: Historia sportowych filmów w 7 minut!

1. Koszty

Co prawda, przy monopolu jednego operatora, występujące przy negocjacjach dotyczących zakupu praw telewizyjnych, zjawisko „kto da więcej” odeszłoby do lamusa, to jednak paradoksalnie nie wpłynęłoby to pozytywnie na wysokość cen abonamentu. Wspomniałem we wstępie tej pracy, iż już w obecnej chwili wiele osób nie może sobie pozwolić na korzystanie z legalnych źródeł pozyskiwania informacji właśnie ze względu na ceny, jakie wynoszą poszczególne pakiety sportowe. Zawarcie wszystkich praw telewizyjnych w jednym komplecie nierozłącznie wiązałoby się z drastycznie wyższymi kosztami logistycznymi oraz technicznymi jakie musiałby ponosić operator, a za które przyszłoby płacić nam klientom.

2. Egzystencja w wiecznym letargu

W pozytywach napisałem o kompletności i wysokiej jakości przekazywanej treści, jednakże możliwy jest również całkowicie inny scenariusz. Brak konkurencji i walki o klienta pomiędzy operatorami, mógłby spowodować, iż hegemon nie odczuwałby jakichkolwiek bodźców do rozwijania i pielęgnowania posiadanych atutów. Programy realizowane po lini najmniejszego oporu i przy wykorzystaniu minimum środków to potężne, czarne chmury na nakreślonym przeze mnie pięknym, błękitnym niebie.

3. Jednowymiarowość przekazu

O ile jednolita forma przekazu informacji oraz jednorodność techniczna w przypadku magazynów sportowych jest niewątpliwie komfortowa i komplementarna, o tyle na dłuższą metę może przekształcić się w miecz obosieczny. Ten wielki moloch (jakim byłby hegemonistyczny operator), aby możliwe było jego istnienie, musiałby funkcjonować na zasadach korporacyjnych. Wiemy natomiast, że korporacje rządzą się swoimi prawami. Przebije się i przetrwa ten, który będzie najwierniej odwzorowywał linię argumentacyjną tzw. „góry”. Wszystkie działy w oficjalnych komunikatach opierałyby się na polityce aprobowanej i prowadzonej przez zarząd, co w ostatecznym rozrachunku mogłoby skutkować zniekształcaniem rzeczywistego przekazu. W przypadku, gdy nie istniałaby żadna licząca się konkurencja, nie byłoby przeciwwagi dla tegoż operatora, wobec czego kibice zostaliby odarci z tego, co w sporcie najpiękniejsze – z różnorodności.

Jak zatem widzimy, zupełność pakietów i monopol jednego operatora z punktu widzenia przeciętnego kibica posiada zarówno czarujące zalety, jak i dotkliwe wady. Czy byłby on w stanie zaakceptować wszelkie zagrożenia z tym związane, aby móc cieszyć się nieograniczonym dostępem do wszystkich sportowych rozgrywek? Na to pytanie musi odpowiedzieć sobie każdy z nas w swym sumieniu. Faktem natomiast jest, iż zaprezentowane rozwiązanie na tą chwilę nie byłoby możliwe do zrealizowania. Przeszkody prawne i rynkowe to tylko przedsmak tego, z czym musiałby zmierzyć się domniemany reformator. Reformy jednak pozostają narzędziem człowieka, wobec czego wola ludzka może czynić cuda.

Ilustracja wprowadzenia: antyweb.pl

Redaktor

Najbardziej tajemniczy członek redakcji. Nikt nie wie, w jaki sposób dorwał status redaktora współprowadzącego dział publicystyki i prawej ręki rednacza. Ciągle poszukuje granic formy. Święta czwórca: Dziga Wiertow, Fritz Lang, Luis Bunuel i Stanley Kubrick.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?