Clinton „Clint” Eastwood (ur. 31maj 1930 w San Francisco) – Aktor, reżyser, producent, kompozytor a nawet polityk. Początek kariery tego amerykańskiego twardziela, który zdobył cztery Oskary to wcale nie mniej lub bardziej hitowe produkcje a balansowanie między aktorstwem a lekkoatletyką. Nim jednak musiał wybierać między sportem a kinem zajmował się: kopaniem rowów i basenów, dostarczaniem artykułów spożywczych a nawet pracą w tartaku. Od 1955 dorabiał jako aktor w wytwórni Universal. W 1958 dostał rolę w serialu „Rawhide”. Przypieczętowało to jego los i ukierunkowało dalsze losy jako przyszłego małomównego macho Hollywood’u. Dzięki swojemu powściągliwemu stylowi gry został dostrzeżony przez włoskiego mistrza spaghetii westernów – Sergio Leone. Filmy tego gatunku kręcono we Włoszech (stąd nazwa) po bardzo niskich kosztach. W tamtym okresie były bardzo modne dzięki klimatowi i zerwaniu z tendencyjnymi schematami zwykłych westernów oraz odejściu od płaskich, jednowymiarowych bohaterów na rzecz niejednoznacznych moralnie rewolwerowców. W 1964 Eastwood zagrał postać Bezimiennego kowboja w westernie produkcji Leone zatytułowanym „Za garść dolarów”, a następnie w kolejnych częściach cyklu nazywanego później „Dolarową Trylogią”. Dzięki roli jako ten (kultowy już) bohater zyskał ogromną popularność.
https://www.youtube.com/watch?v=MgCz9qNaVJY
Od tego momentu po powrocie do Stanów Zjednoczonych mógł przebierać w ofertach. Grał nie tylko w westernach choć trzeba przyznać, że większość wykreowanych przez niego postaci posiadało podobną specyfikę. Można by rzec, że – z zachowaniem proporcji – wpadł w taką samą pułapkę, co w Polsce Bogusław Linda. Mimo tego w 1971 miał miejsce kolejny kamień milowy w historii Clinta, który na dobre zabłysnął jasno na Holywoodzkim nieboskłonie. Wcielił się on bowiem w inspektora Callahana w sensacyjnym kryminale o tytule „Brudny Harry”. Ta produkcja ostatecznie ustaliła jego topową pozycję(którą utrzymał ponad 40 lat) w przemyśle filmowym za oceanem. Widownia przyjęła historię bezkompromisowego gliniarza tak entuzjastycznie, że Eeastwood miał przyjemność zagrać aż w czterech kontynuacjach tej opowieści. W tym momencie warto podkreślić, że od tego momentu to już nie tylko aktor ze względu na debiut w nowej roli – jako reżyser. Złośliwi pewnie mówili, że tylko ktoś o wielkim ego i braku talentu gra główne role w swoich filmach lecz w jego przypadku nie jest to prawdą. Tak naprawdę dorobek Eastwooda nie kończy się na aktorstwie. Przeciwnie – jako reżyser ma nawet nieco więcej do zaoferowania, a to dlatego że jest bardziej wszechstronny i oryginalny. Grając we własnych filmach nie zaniżył poziomu swojej gry, co więcej okazało się, że potrafi zająć się reżyserią. Nie zostało to przeoczone przez krytyków i zwykłych widzów, którzy docenili jego dzieła. Warto zaobserwować, iż kariera Eastwooda-aktora i Eastwooda-reżysera w dużej mierze się pokrywa. Wyróżnimy wśród nich co ciekawsze pozycje, które zdecydowanie warto zobaczyć.
Z pierwszych dzieł wyreżyserowanych przez Clinta Eastwooda bez wątpienia należy wyróżnić „Mściciela”. Jest to sprawnie zrealizowany western, w którym reżyser wciela się także w głównego bohatera, nieznajomego rewolwerowca, który chroni pewne miasteczko przed zemstą wyjętych spod prawa zbirów. Z kolei w „Wyjętym spod prawa Joseyu Walesie” za tło służy nam wojna secesyjna. Eastwood gra szukającego wendetty farmera, przyłączającego się do konfederatów za to, że żołnierze Unii zamordowali mu rodzinę. Produkcję cechuje ciekawie umieszczona historia (tutaj powoli zaczyna się ujawniać zamiłowanie Eastwooda do nawiązywania do różnych okresów w historii Stanów Zjednoczonych), dobra fabuła i świetne dialogi, dzięki czemu po dziś dzień „Wyjęty spod prawa” uznaje się za jeden z lepszych filmów reżysera. Istotnym obrazem jest również „Niesamowity Jeździec”. Ponownie mamy motyw nieznajomego mężczyzny – w tym przypadku kaznodziei – przybywającego do miasteczka, którego górnicy nękani są przez miejscowego potentata. Przybycie wędrownego pastora dodało mężczyznom sił do walki o swoje prawa. Sam film nie należy może do wybitnych w dorobku Eastwooda, jednak ma swój urok i świetnie wpisuje się w konwencję jego dzieł. Można powiedzieć, że pierwsze dwie dekady (a jeżeli chodzi o ścisłość, 21 lat) zamyka hucznie jedna z najwybitniejszych pozycji nie tylko reżysera, ale i całej spuścizny gatunku – antywestern „Bez przebaczenia”. Doborowa obsada (oprócz Eastwooda, wystąpili między innymi Gene Hackman, Morgan Freeman i Richard Harris) i genialna fabuła o próbującym odkupić swe grzechy starym łowcy nagród jest historią, o której ciężko zapomnieć.
https://www.youtube.com/watch?v=XDAXGILEdro
Dalsza faza kariery Eastwooda-reżysera podzielona jest na pewne etapy. Po wybitnym „Bez przebaczenia” przybył czas na okres w większości solidnych, lecz raczej niewyłamujących się z szeregu pozycji. Do wyjątków należy dość nietypowy dla Eastwooda film – melodramat „Co się wydarzyło w Madison County”. Opowiada o fotografie wysłanym do hrabstwa Madison w celu zrobienia zdjęć lokalnym krytym mostom. Po drodze zabłądził, a w problemie pomogła mu pewna gospodyni domowa, z którą nawiązuje następnie płomienny romans. Znakomicie obsadzona (w rolach głównych Meryl Streep i sam Eastwood) i dobrze opowiedziana historia okazała się kolejnym sukcesem reżysera.
2003 rok był początkiem okresu, który można by nazwać Złotą Erą Clinta Eastwooda. Rozpoczyna się ona znakomitym, mrocznym thrillerem – „Rzeką Tajemnic”. Istotne jest to, że to bodaj pierwszy ważny film Eastwooda, w którym on sam nie występuje w jednej z głównych ról. To historia trójki mężczyzn: Jimmy’ego, Dave’a i Seana (SeanPenn, Tim Robbins, Kevin Bacon), będących niegdyś nierozłącznymi przyjaciółmi, a rozdzielił ich pewien incydent związany z porwaniem drugiego z nich. Ich losy splatają się w momencie, gdy córka Jimmy’ego zostaje brutalnie zamordowana. Oprócz mrocznego, niepokojącego klimatu i mistrzowsko poprowadzonej historii, należy wyróżnić role Penna i Robbinsa, uhonorowane zresztą Oscarami.
Rok później przyszedł czas na „Za wszelką cenę”. Eastwood gra tam emerytowanego trenera boksu, do którego zgłasza się trzydziestoletnia kobieta ( znakomita Hilary Swank), prosząc o to, by ją trenował. Ta świetna historia o specyficznej przyjaźni należy do najbardziej chwytających za serce i znajduje się w panteonie najlepszych produkcji reżysera. Podobnego zdania była także Akademia Filmowa, obdarzając film Oscarem za najlepszy film. Ciekawym pomysłem było stworzenie w 2006 roku dwóch filmów opowiadających o kulisach jednej z najważniejszych pod względem strategicznym bitwy na amerykańsko-japońskim froncie podczas II wojny światowej – „Sztandar chwały” oraz „Listy z Iwo Jimy”. Pierwszy z nich jest przedstawieniem tego, co się wydarzyło z perspektywy amerykańskich żołnierzy, drugi – japońskich. Wyjątkowość tych filmów polega chyba przede wszystkim na tym, że oba wzajemnie się dopełniają, tworząc być może jeden z najwybitniejszych kinowych szkiców historycznych, a na pewno najbardziej złożonych.
Festiwal najlepszych filmów Eastwooda kończy rok 2008. Po pierwsze, mamy osławione „Gran Torino”, poruszającą historię o weteranie wojennym, Walcie Kowalskim, który zaprzyjaźnia się z rodziną azjatów. Następnie trudno nie wspomnieć o „Oszukanej”, z oskarową rolą Angeliny Jolie, wcielającej się w matkę, której bezprawnie odebrano dziecko. Jest to znakomite i niezwykle krytyczne stadium amerykańskiego prawodawstwa z pierwszej połowy XX wieku. W latach 2009-2011 Eastwood spuścił nieco z tonu. Filmy poprzedzające tegorocznego „Snajpera” może i miały swój urok, lecz w żaden sposób się nie wybijały. „Invictus – niepokonany” – film o narodowej drużynie RPA, która wraz z prezydentem tego kraju, Nelsonem Mandelą (Morgan Freeman) usiłuje zjednoczyć kraj – pod względem tematycznym należy do oryginalnych, lecz w zbyt dużej mierze wykonanie niewiele różni się od przesadnie ckliwych amerykańskich dzieł. Ostatnim wartym obejrzenia – przede wszystkim przez wzgląd na rewelacyjny pokaz umiejętności aktorskich Leonardo Di Caprio, wcielającego się w tytułowego bohatera – jest „J. Edgar”. To z pewnością interesująca, choć nie do końca udana biografia słynnego dyrektora FBI, Edgara Hoovera. Pomimo ciekawych wątków, film w wielu miejscach jest zbyt ospały. Nie udał się także proces postarzenia Di Caprio odgrywającego Hoovera. Niemniej wciąż mamy do czynienia z porządnym widowiskiem.
Choć wielu z nas kojarzy go bardziej jako aktora to trzeba otwarcie powiedzieć, że przed kamerą nigdy nie wyszedł poza pewne ramy, zawsze grał z charakterystyczną dla siebie manierą. Natomiast jako reżyser przeszedł imponujący proces ewolucji. Z początku tematycznie jego filmy szły niemal ręka w rękę z dorobkiem aktorskim reżysera. Z czasem jednak zaczęły dotykać coraz więcej zagadnień. Jak można z łatwością zaobserwować, szczególnie lubował się z przedstawieniem ważnych etapów historycznych związanych ze Stanami Zjednoczonymi. Nie poprzestawał jednak na tym, tworząc także dramaty, melodramaty, a nawet komedie. To czyni go jednym z najlepszych współczesnych reżyserów. Tak naprawdę można pokusić się o stwierdzenie, że jako reżyser jest dużo bardziej uniwersalny i błyskotliwy, a przez to znacznie lepszy niż jako aktor.