Delpy i Hawke zaklęci w czasie – o miłosnej trylogii Linklatera

Od ich pierwszego spotkania mija blisko dwadzieścia lat. Mają dwie córki, mają także co najmniej dwa poważne problemy: pierwszy związany z synem Jesse’ego, który na stałe mieszka z matką w USA, drugi związany z ambicjami zawodowymi Cecile, których do tej pory nie mogła realizować. W nim narasta poczucie winy wywołane rozłąką z pierworodnym. W niej narasta frustracja wywołana przytłaczającymi obowiązkami domowymi.

Fundamentem Przed północą pozostają dialogi, tym razem dotykają jednak o wiele poważniejszych – i o wiele trudniejszych do rozwiązania – kwestii, niż w dwóch poprzednich częściach. Do głosu dochodzą: nadwyrężona cierpliwość, przemilczane podejrzenia, przytyki i wyrzuty. Przede wyszstkim: przeszłość, jej wpływ na teraźniejszość i przyszłość. Osadzenie tej części trylogii w słonecznej Grecji to świetne i zapewne przemyślane posunięcie: obojgu bohaterom nie brak temperamentu, a słowne potyczki od zadziornych, ale niewinnych, sukcesywnie zmierzają w stronę bitwy na śmierć i życie. Delpy i Hawke udowadniają, że w miłości i na wojnie rzeczywiście wszystkie chwyty dozwolone – a im silniejsze uczucie, tym więcej ciosów poniżej pasa. 

O ile ani Przed wschodem słońca, ani Przed zachodem słońca były urocze, nostalgiczne i nastrojowe, acz nie przesłodzone, o tyle w przypadku Przed północą otwarcie trzeba przyznać, że dominuje gorycz. Przełamywana, oczywiście, ale jednak gorycz. Prawdziwego życia. Brutalnej rzeczywistości. Szarej codzienności. Rozkład jazdy pociągów, tablica odlotów już ich nie ograniczają. Spędzają ze sobą znacznie więcej czasu. Nie staje im na drodze ani los, ani ktoś trzeci. Sami mają destrukcyjną moc odpychania się nawzajem; ranienia, prowokowania, zawodzenia. 

„Mroczny” rozdział biografii Celine i Jesse’ego, na wielu płaszczyznach korespondujący z treścią poprzednich dwóch filmów, doczekał się dwóch nagród: statuetki Amerykańskiego Stowarzyszenia Krytyków Filmowych oraz Stowarzyszenia Krytyków Filmowych z Los Angeles – obydwu za Najlepszy scenariusz. Tym razem dla wszystkich trojga twórców: Linklatera, Delpy i Hawke’a. Nieuniknione były także pytania o kolejną, czwartą już część. Niewykluczone, że powstanie, wszyscy zainteresowani przyznają jednak jednogłośnie, że znów liczy się przede wszystkim czas, który musi upłynąć, aby mógł zrodzić się wiarygodny pomysł na ciąg dalszy. Potrzebny byłby także alternatywny tytuł, bo ten najbardziej oczywisty został już kiedyś wykorzystany.

Jak podsumował Hawke:

Używaliśmy samych siebie z nadzieją, że bohaterowie wydadzą się autentyczni; próbowaliśmy stworzyć historię, która przerosłaby nas samych. Liczyliśmy, że będąc dziwnie konkretną, stanie się uniwersalna.

Stała się zarówno uniwersalna, jak i kultowa. Pouczająca, zabawna, inspirująca, ale i prowokująca do refleksji. Pokazująca przemianę zachodzącą w ludziach na przestrzeni lat – przemianę dotyczącą zarówno ich charakterów, jak i uczuć. Udowadniająca, że dopóki potrafi się rozmawiać – obojętnie, spokojnym czy podniesionym głosem – nie można mówić o definitywnym końcu. Że są dwie drogi postępowania w związku: próba sprostania wyzwaniom, albo ucieczka przed nimi. Że, teoretycznie, przed sobą nawzajem Celine i Jesse uciec mogą. Ale chyba, mimo wszystko, nie chcą, nie potrafią. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.

Ilustracja wprowadzenia: mat. prasowe 

Dziennikarz

Studentka czwartego roku Tekstów Kultury UJ.
Ze świata literatury najbardziej lubi powieści, ze świata muzyki - folk, ze świata kina - (melo)dramaty oraz indie. I Madsa Mikkelsena, oczywiście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?