W przeciągu nieco ponad miesiąca jesteśmy świadkami ukazania dwóch starć najważniejszych superbohaterów największych komiksowych uniwersów. Ledwie opadł bitewny kurz po pojedynku Batmana z Supermanem, a już do walki stają Kapitan Ameryka i Iron Man. Jaki był film Zacka Snydera, każdy widział. Przeważająca liczba głosów mówiła o porażce DC, o tym, że uniwersum nie idzie w dobrą stronę, a falstart konkurentów sprawia, że w Marvelu strzelają szampanami. Szczególnie ta ostatnia opinia daje mi jednak dużo do myślenia. Bo czy na pewno korki od szampanów strzelają przez słabe oceny dzieła Zacka Snydera wysoko? I w końcu, czy aby na pewno odpowiednim słowem jest tutaj konkurencja?
Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości miał za sobą znakomite otwarcie, gdzie pobił kilka rekordów. Wiadomo, fani, seanse przedpremierowe, czy dużo wcześniej już zaklepane bilety. Z tygodnia na tydzień film notował jednak nienaturalnie wysokie spadki popularności. W momencie gdy piszę te słowa, minął dobrze ponad miesiąc od światowej premiery, a na koncie filmu są 864 miliony dolarów. Czy można to uznać za sukces, kiedy na ekranie mamy dwóch najpopularniejszych superbohaterów na świecie? W dodatku jednego z nich niewidziano od czterech lat, a jeszcze całkiem aktualne są wspomnienia, kiedy był on bohaterem bodaj najlepszego filmu superhero w historii kina (mowa oczywiście o Mrocznym Rycerzu). Niby tylko 3 filmy Marvela (Iron Man 3 oraz dwie części Avengers) zarobiły więcej od obrazu Snydera, ale jednak było to działo największego kalibru dla raczkującego dopiero uniwersum DC. Dlaczego wynik tak szybko spadał? Na to pytanie są w stanie odpowiedzieć ankiety, których mnóstwo w internecie, a w których pytanie brzmi: Czym kierujesz się przy wyborze filmu na jaki idziesz do kina? W znakomitej większości uczestnicy takich sond mówią o opinii znajomych oraz recenzjach i komentarzach na portalach internetowych. I jedno i drugie w przypadku filmu Snydera było raczej nieprzychylne. Bardzo dobrze widać to w naszym kraju, gdzie film wyszedł nieco później, po pojawieniu się wszystkich nieprzychylnych opinii z zachodu. Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości nie dobił jeszcze nawet do 400 tys. widzów (na chwilę, w której powstaje ten tekst). Jest to wynik porównywalny do osiągnięć np. Nienawistnej Ósemki, czyli filmu, który co prawda sprzedaje się nazwiskiem reżysera, jednak jest to tytuł nieporównywalnie mniej medialny i przeznaczony dla widzów starszych. W dodatku również posiadający mieszane opinie.
Zobacz również: Pod Ostrzałem #9 – Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości
Właśnie ten problem mógłby zmartwić nieco Marvela przed premierą Civil War. To filmy w założeniach podobne, dwa konflikty dwóch najważniejszych postaci uniwersum. Niedzielny widz, niezainteresowany za bardzo kinem superbohaterskim, po zobaczeniu średniego filmu, niechętnie drugi raz wejdzie do tej samej rzeki. Ciężko oszacować, ile takich ludzi będzie, ale wydaje mi się, że może być to całkiem spory odsetek. Sytuację ratują wprawdzie oceny Wojny bohaterów. Recenzenci chórem krzyczą, że to jeden z najlepszych filmów MCU, opinie są bardzo pochlebne, jednak troszkę słabsze teksty mogłyby spowodować duże problemy. I tu za winowajcę można byłoby uznać Warner Bros. Pierwsze informacje dotyczące wpływów nowego filmu Marvela również są dla Kevina Feige’a i spółki bardzo optymistyczne. Widzowie, którzy raczej nie spędzają wolnego czasu oglądając superbohaterów, do kina chodzą rzadko, a jeśli już pójdą, to kierują się opiniami znajomych, też nie zostaną przez nich od filmu braci Russo odrzuceni. To po prostu dobry film, kumulujący większość bohaterów skrupulatnie budowanego latami uniwersum. Dlatego jest w stanie sam się obronić. Nie wiemy jeszcze, ile zarobi pierwszy film III fazy Marvel Cinematic Universe, ale wydaję mi się, że sukces na miarę Avengers jest jak najbardziej możliwy.
Co na to wszystko fani? To nie są rozgrywki sportowe, gdzie drogę do osiągnięć i wiecznej chwały może twoim ulubieńcom zablokować konkurencyjna drużyna. Rozumiem, jak to możliwe że będąc kibicem Realu Madryt można czuć się uprzedzonym do FC Barcelony czy na odwrót, jednak przenosząc to na Marvela i DC, jakoś mi nie działa. Nie ma co przecież spodziewać się transferu Tony’ego Starka, który nagle zacznie robić interesy z Bruce’m Wayne’em. Niemożliwym raczej jest także, aby to Wojna bohaterów i Świt sprawiedliwości były w następnym roku głównymi kandydatami do Oscara. Prawda, te uniwersa są budowane inaczej, ich filmy są jeśli chodzi o atmosferę i konwencje zupełnie różne, jednak innymi drogami chcą trafić w ten sam target. Nie tylko w komiksomaniaków, ale także w innych widzów, niezainteresowanych tematem superhero, oczekujących po prostu rozrywki. Lepiej chyba obejrzeć w roku dwa dobre filmy, niż jeden. Dlatego tutaj obydwa światy są według mnie od siebie niezależne. A nawet jeśli fani tylko Marvela, którzy reagują alergicznie na samo logo DC i znaczek Batmana istnieją, to ich na choćby najlepszy z filmów uniwersum nikt nawet siłą nie zaciągnie. Znakomita większość obeznana tylko w jednym uniwersum chętnie poszerzy horyzonty.
Wszystko to sprawia, że naprawdę nie jest łatwo znaleźć według mnie aspekt, w którym filmy Marvela byłyby dla tych z DC konkurencyjnymi. Może gdyby konkretne dwa tytuły wyszły dokładnie w tym samym czasie, ewentualnie jeden tydzień po drugim, wtedy można by było mówić o bezpośredniej konkurencji. Jednak pozostałe teorie na temat „wojny” Marvela z DC wynikają z tego że Ci drudzy wręcz na siłę chcą zrobić coś inaczej, powiedzieć: jesteśmy alternatywą, jesteśmy poważniejsi. A prawda jest taka, że jedni i drudzy według mnie są w stanie sobie przeszkodzić, ale raczej dlatego, że jadą na jednym wózku i jeśli jedno byłoby w stanie spuścić drugie na dno (chociaż zastanówmy się, czy jest to w ogóle możliwe), to spadałoby prawdopodobnie razem z nim. Dużo łatwiej tu znaleźć przypadki, kiedy jedno uniwersum wystawia drugiemu pomocną dłoń. Przecież bracia Russo wyraźnie stwierdzili, że powstanie Wojny bohaterów było zainspirowane Batman v Superman. Dlatego na sam koniec powiem, że kibicuje i jednym, i drugim, aby dostarczały nam jak najwięcej świetnej rozrywki. Do boju, DC! Nie z Marvelem, ale z wyzwaniami jakie stoją przed zbudowaniem spójnego i ciekawego uniwersum. W końcu teraz nadchodzi Suicide Squad, materiał z takim potencjałem, że zepsucie tego filmu wymagałoby ponadprzeciętnego talentu.
ilustracja wprowadzenia: Marvel / DC