Poznajmy się od filmowej strony #2 – Dominik Dudek

W zeszłym tygodniu poznaliście gust kolegi Łukasza. Ja stwierdziłem, że przecież nie będę gorszy i również obnażę tutaj przed Wami moje filmowe upodobania. Jednakże nie spodziewajcie się w mojej topce specjalnych zaskoczeń – mam w sumie dość pospolity gust – ale cały czas się uczę w kino i zapewne za miesiąc, pół roku, czy też rok to zestawienie będzie wyglądało inaczej. Lecimy!


Pulp Fiction (1994) reż. Quentin Tarantino

Komu wpadł kiedyś w oko mój biopic na tym portalu, ten wiedział, w co się pakuje. Początkowo chciałem w tej topce zamieścić większość filmów Tarantino, ale chłopaki chcieli, żebym wysilił się na jakąś różnorodność w tym zestawieniu, więc nie miałem wyjścia. W zasadzie powinienem w tym miejscu umieścić Kill Billa, bo to on zapoczątkował moją miłość do twórczości Quentina, ale to właśnie w Pulp Fiction odnalazłem jego wielkość. Wielkość zawartą przede wszystkim w świetnych dialogach, uchu do fantastycznego soundtracku oraz w doborze perfekcyjnej obsady. Niemożliwą dla mnie rzeczą jest wybranie najlepszej sceny z tego filmu, gdyż każda zawiera w sobie ten tajemniczy pierwiastek zajebistości, a wszystkie razem tworzą prawdziwe arcydzieło. Nie wiem, ile razy oglądałem Pulpa, ale za każdym razem odkrywam w nim coś nowego i podoba mi się jeszcze bardziej. Gdy ktoś pyta mnie, co dobrego może obejrzeć wieczorem, zawsze jako pierwsze wskazuje perypetie Vincenta, Mii, Julesa i Butcha. Czy Pewnego razu w Hollywood okaże się równie wspaniałe, przekonamy się za rok, a tymczasem posłuchajmy jeszcze raz wybitnego monologu w wykonaniu Samuela L. Jacksona:

Ojciec Chrzestny (1972) reż. F.F. Coppola

Prawdopodobieństwo na to, że Dudek umieści w swoim tekście Ojca Chrzestnego, było równie wielkie, jak to, że Kęprowski w czasach świetności postawi recenzowanemu filmowi 65/100.  Nie pierwszy i nie ostatni raz dzieło Francisa Forda Coppoli figuruje w naszych personalnych rankingach, ale też nie bez powodu. Kto z nas po obejrzeniu tej gangsterskiej epopei nie marzył o życiu w Ameryce lat 40., prowadząc nie do końca legalne interesy? Ja swoją pierwszą styczność z rodziną Corleone zaliczyłem w wieku wczesnoszkolnym i mimo że nie kumałem wtedy kto jest kim, kogo się tu zabija i dlaczego, to już wtedy czułem, że to wielkie kino jest i niejednokrotnie do niego będę wracał. Jak wtedy pomyślałem, tak robię do dzisiaj i za każdym razem mam ciarki kiedy w głośnikach wybrzmiewa muzyka Nina Roty. Aż chciałoby się cofnąć w czasie, żeby obejrzeć ten film na wielkim ekranie.

Chłopcy z Ferajny (1990), Casino (1995), Wilk z Wall Street (2013) reż Martin Scorsese

Zabijcie mnie, ale nie potrafię wybrać żadnego z tych trzech filmów Martina Scorsese, po prostu za pierona, więc pozwolę sobie nagiąć trochę zasady i liczę, że Małecki odpowiedzialny za ten cykl się nie obrazi. Jako usprawiedliwienie mogę nadmienić, że w niektórych kręgach te pozycje razem wzięte tworzą „trylogię chciwości”, co nie jest wcale takim nadużyciem, zważywszy na to jak wiele wspólnego mają ze sobą.  Nikt w podglądaniu hedonistycznego życia nieuczciwych bogaczy nie jest tak dobry, jak właśnie Scorsese. Goodfellas bezpardonowo zrywa z wizerunkiem gangstera w filmach Coppoli, pokazując ich znacznie mniej przyjazną i uczciwą stronę. Drugi z filmów to świetna wycieczka po Las Vegas oraz  idealna lekcja między innymi tego, że to właśnie Kasyno zawsze wygrywa, a Wilk z Wall Street to z kolei istna jazda bez trzymanki po pełnym narkotyków, pieniędzy oraz seksu życiu Jordana Belforta. Te trzy filmy łączy przede wszystkim narracyjny styl reżysera, który dopracował do perfekcji, a który niejednokrotnie jest ofiarą naśladownictwa z lepszym lub gorszym skutkiem. Cholernie czekam na powrót Scorsese do gangsterskich klimatów w zapowiadanym od wielu, wielu lat Irishmanie.

https://www.youtube.com/watch?v=E84VqqCPI7w

Zobacz również: TOP 30 – najlepsze gangsterskie filmy w historii!

12 gniewnych ludzi (1957) reż. Sidney Lumet

Raz, absolutnie raz zdarzyło mi się po jednym seansie wystawić filmowi wszystkie gwiazdki na filmwebie i było to właśnie przy okazji kultowego obrazu Sidneya Lumeta. Powstały w latach 50. film do dzisiaj pozostaje niedoścignionym wzorem dla produkcji rozgrywających się na sali sądowej. Długo mi zeszło zanim ostatecznie się za niego zabrałem, bo było to bodaj niecały rok temu. Co przecież może być tak fascynującego w filmie o dwunastu spoconych chłopach dywagujących nad życiem lub śmiercią młodego chłopaka? Uwierzcie mi – bardzo, bardzo wiele, więc jeśli jeszcze się z tym arcydziełem nie zapoznaliście, te kwestie zostawiam Wam do odkrycia.

https://www.youtube.com/watch?v=dzhH2hlNSfs

Psy (1992) reż. Władysław Pasikowski

Jestem świadom wielu jego wad, ale mimo to dzieło Władysława Pasikowskiego jest moim ulubionym filmem stworzonym w naszej Ojczyźnie. W latach 90. ten reżyser pokazał, że można u nas kręcić kino akcji rodem z Hollywoodów pełne wyrazistych, krwistych postaci z Franzem Maurerem na czele, obfite w cytaty, posiadające teraz statusy kultowych oraz mające wciągający scenariusz bez ceregieli rozliczający się z ułomnością systemu panującego niegdyś w Polsce. Mamy tutaj również cudne zdjęcia Edelmana i fantastyczną kołysankę Lorenca, świetnie podkreślające czasy, w których film jest osadzony. Wszystkie te aspekty sprawiają, że Psy są obrazem ponadczasowym i swoim klimatem dorównuje niejednemu arcydziełu kina noir. Ja osobiście będę miał ten film w serduszku bezapelacyjnie, do samego końca.

https://www.youtube.com/watch?v=O8hCkq3MFAU

Redaktor

W kinie szuka pozycji, która przebije Pulp Fiction, w telewizji - Breaking Bad oraz Rodzinę Soprano, w świecie gier - serie Bioshock oraz God of War.
Kontakt: [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?