Zanim nadszedł Zmierzch Bogów narodziła się Legenda. Legenda, która zasiadła pomiędzy bogami!
Już za kilka dni dane nam będzie ponownie wcielić się w bohatera jednej z najlepszych serii gier video w historii – God of War. Kratos ponownie odda się w ręce graczy aby siać zniszczenie, ale tym razem nie w Olimpie, a pośród Asgardczyków. Zanim jednak przeniesiemy się do krajów nordyckich, wróćmy w niniejszym tekście do początków Boga Wojny i jako, że za oknem rozkwita wiosna, przyda nam się odrobina śródziemnomorskiej bryzy. Oto historia tego, który sprawił, że Grecja zadrżała w posadach.
Początki serii God of War
Studio Santa Monica rozpoczęło pracę nad pierwszą częścią God of War w 2002 roku. Twórcom zależało na dostarczeniu gry przygodowej, która pozwoli graczom brutalnie rozprawiać się ze swoimi oponentami, między innymi poprzez tradycyjne „rozrywanie ich na pół”. Chcieli przy tym połączyć obfitującą w brutalność dynamiczną rozgrywkę znaną z Devil May Cry oraz rozwiązywanie zagadek logicznych rodem z Ico. Akcję gry postanowili osadzić w mitologicznej Grecji, co dało deweloperom spore pole do popisu i reinterpretacji świata Olimpijczyków. Jak wszyscy wiemy otaczającemu Kratosa światu daleko od tego, które znamy z Mitologii Jana Parandowskiego. W tym uniwersum nie ma miejsca na sentymenty, słońce Heliosa nie świeci tak jasno, a o polach Elizejskich śmiertelni mieszkańcy Hellady mogą sobie pomarzyć. Studio pod wodzą Davida Jaffe postanowiło zaczerpnąć inspirację z serii gier Onimusha od Capcomu osadzonej w czasach feudalnej Japonii. Twórcy chcieli stworzyć coś podobnego, tyle że osadzonego w greckiej mitologii, na co wpływ miał dodatkowo film Zmierzch Tytanów z 1981 roku. Celem deweloperów ze studia Santa Monica było wyzwolenie w graczach wewnętrznej, nieposkromionej bestii, co ułatwić miał system walki dający sporo swobody w kwestii rozprawiania się z wrogami. I tak z czystej pasji, nieograniczonej kreatywności oraz swobody tworzenia narodziła się pierwsza odsłona serii.
Trylogia
https://www.youtube.com/watch?v=6ghNDX41hB8
Pierwszy God of War zadebiutował 22 marca 2005 roku na konsoli PlayStation 2 i z miejsca podbił serca graczy i krytyków. W jednym z wywiadów David Jaffe wyjawił, że w dniu premiery sklepy oblegane były przez kolejki przypominające te do mięsnego za czasów komuny w naszym kraju. Gra sprzedawała się jak ciepłe bułeczki, za czym szedł również sukces artystyczny, gdyż była to prawie najlepiej oceniana gra w 2005 roku (średnia 94 na Metacritic), gdzie pierwsze miejsce skradł mu Resident Evil 4 od studia Capcom. W obliczu ogromnego wyniku sprzedaży (około 5 milionów kopii) i poklasku wśród graczy i krytyków, kontynuacja była tylko kwestią czasu. 13 marca 2007 roku Kratos ponownie opętał swoim szałem sklepowe półki. Jak wiemy, sukcesem sequeli bywa poniekąd nagromadzenie tych samych elementów co w pierwowzorze, tyle że w większej ilości. W drugiej części starcia niewątpliwie stały się bardziej epickie, widowiskowe, zwłaszcza walki z bossami, których również było więcej i które były dla graczy bardziej wymagające. Twórcy oddali graczom do dyspozycji nowe uzbrojenie Kratosa oraz szereg nowych zabójczych ciosów, które tworzyły jeszcze bardziej śmiercionośne kombinacje. Gra podkręcona została dodatkowo wizualnie wyciskając siódme poty z PS2. Podobnie jak pierwsza część, ta także sprzedała się bardzo dobrze i otrzymała równie wysokie oceny krytyków. Ostatnia scena „dwójki” wskazywała jednak, że koniec dopiero się rozpoczął. I tak kilka lat później, bo 16 marca 2010 na kolejną konsolę od Sony wyszedł God of War III. Twórcy nie tylko chcieli zwieńczyć historię zapoczątkowaną w 2005 roku, ale również na swój sposób wyjaśnić graczom, dlaczego Grecy przestali wierzyć w Olimpijczyków. I trzeba przyznać, że zrobili to w wielkim stylu. W odróżnieniu do poprzedniczek, tym razem nie mieliśmy już do czynienia z prerenderowanymi cut scenkami, dzięki czemu można było jeszcze mocniej wsiąknąć w ogrywaną przygodę skąpaną w krwi bogów. Urozmaicony został również oręż Ducha Sparty między innymi o Nemejskie Rękawice, dzięki którym niejednego wielkoluda można było szybko i efektownie sprowadzić do parteru. Brutalne sceny stały się jeszcze bardziej satysfakcjonujące, lokacje cechowały się większą różnorodnością, a zabawa formą w ostatnich scenach stanowiły o artystycznym szczycie tej franczyzy. Tym samym gra ta stała się jedną z najlepszych pozycji dla posiadaczy konsoli PlayStation 3, o ile nie najlepszą.
Ale Trylogia to nie wszystko.
Oprócz opisanej wyżej trylogii, twórcy zachęceni jej sukcesem pokusili się także o odsłony przeznaczone nie tylko dla posiadaczy stacjonarnej konsoli, jak również o prequel wydarzeń zapoczątkowanych pierwszą odsłoną. W 2007 roku na telefony komórkowe obsługujące platformę Java wyszedł dwuwymiarowy tytuł God Of War: Betrayal, której akcja osadzona była przed wydarzeniami z drugiej części trylogii. Nie zapomniano również o posiadaczach przenośnej konsoli od Sony. Pierwsza z nich o podtytule Chains of Olympus zawitała na PSP 4 marca 2008 roku za sprawą studia Ready at Dawn. Jest to obok Wstąpienia, o którym zaraz powiemy, odsłona poprzedzająca opowieść trylogii. Jej fabuła nie zawiera w sobie jednak wydarzeń na tyle istotnych, żeby była warunkiem koniecznym do ogrania przed częściami 1-3, ale stanowi małe uzupełnienie historii Kratosa.
Zobacz również: TOP 15 – Najlepsze Gry na PS4!
Sukces Chains of Olympus zaowocował ponowną wizytą bladego Spartiaty na przenośnych konsolach. Drugi tytuł dla „kieszonkowców” nadszedł niespełna 3 lata później – 2 listopada 2010 roku. Ready at Dawn z gracją po raz kolejny pokazało, że miejsce Kratosa jest także na mniejszych urządzeniach. Osadzony między pierwszą, a drugą częścią Duch Sparty nie tylko pobił swojego poprzednika, ale także przez wielu uważany jest za najlepszy produkt wydany na PSP. God of War III, mimo że z rozmachem wieńczył trylogię Kratosa, to nie oznaczało to wcale, że Bóg Wojny zakończył swoją hegemonię na konsolach stacjonarnych. 12 marca 2013 roku powrócił w grze o podtytule Wstąpienie, która stanowiła prequel dla swoich poprzedniczek. Oprócz znanych mechanizmów, twórcy zaoferowali w nim tryb dla wielu graczy, w którym wcielić się oni mogli w Olimpijskich bogów. Siódma odsłona serii otrzymała całkiem pozytywne oceny od krytyków, ale nie tak wysokie, jak sześć wcześniejszych.
Dlaczego warto sięgnąć po God of War?
https://www.youtube.com/watch?v=X_8MHsowcEM
Seria God of war ma wiele atutów, dzięki którym doświadczenia z nią są naprawdę intensywne. System walki może nie wprowadzał w owym czasie dużej dawki innowacyjności, ale niewątpliwe jest, że spełniał swoje założenie, czyli wyzwolenie w graczach żądnej krwi bestii. Mamy do dyspozycji przeróżną gamę morderczych combosów, które jeszcze bardziej uprzyjemniają proces siekania naszych wrogów. Chyba nie muszę mówić, że jest to tytuł przeznaczony wyłącznie dla dojrzałych graczy. Odcinane kończyn, dekapitacje, czy rozszarpywanie przeciwników na pół to dla Kratosa chleb powszedni, który nie sprawia mu najmniejszych problemów ku uciesze nim sterujących. Śmiertelny taniec przy akompaniamencie fruwających części ciała oponentów to czysta poezja. Nie inaczej sytuacja ma się także w przypadku walk z bossami. Często przy tym towarzyszą nam sekwencje Quick Time Event, które poprowadzone są z niebywałym rozmachem i na pewno są skore przekonać do siebie ich zagorzałych przeciwników.
Kolejna sprawa dotyczy się osadzenia gry w mitologii greckiej, co niewątpliwie okazało się strzałem w 10. Na naszej drodze staną zastępy wszelakich stworzeń, które przewijały się w starożytnych podaniach: cyklopi, gorgony, chimery, syreny, czy też centaury. Nie brakuje także wielokrotnie wspomnianych wcześniej przeze mnie greckich bogów, czy też potężnych tytanów. W grach mamy tez do czynienia z licznymi smaczkami, które na pewno wielbicielom wierzeń Helleńczyków poprawią kilkakrotnie humor. Pamiętam jak dziś ten moment, kiedy po raz pierwszy odpaliłem trzecią część serii (bo od takiej niestety zaczynałem) i już wtedy wiedziałem, że mam do czynienia z czymś bardzo epickim. Trzeba przyznać, że trójka to prawdziwa jazda bez trzymanki, która niesamowicie mnie wciągnęła od pierwszych minut aż do świetnego finału. Miałem też świadomość, że co nieco mnie ominęło, więc nie omieszkałem nadrobić wcześniejszych odsłon trylogii. I trzeba przyznać, że niektóre etapy, zwłaszcza te zręcznościowe potrafiły spowodować, że furia głównego bohatera udzielała się także mnie. Momentami niewiele brakowało, żeby mój pad wylądował na pobliskiej ścianie. Tym większą satysfakcję czułem po kilku lub kilkunastu próbach przechodzenia określonego momentu (zwłaszcza wspinaczki po krainie zmarłych). Na kolejną odsłonę nie mogę się zatem doczekać, gdyż pierwsze recenzję napawają już teraz sporą dawką optymizmu.
Big Bad Kratos
Przejdźmy w końcu do naszego, jedynego w swoim rodzaju protagonisty – Kratosa. Nie wiem, czy w swojej karierze spotkałem się z większym badassem. Jest on niczym połączenie Agenta 47 z Księciem Persji – silny, zwinny i może w jego poczynaniach brakuje mu finezji Hitmana, to z pewnością skuteczności mu nie można odmówić. Wielokrotnie oszukanemu przez greckich bogów, pozbawionego rodziny i sensu życia Kratosowi nie pozostaje nic innego, jak własnoręczne wymierzenie sprawiedliwości. W tym nic nie jest w stanie go powstrzymać i niejedna osoba może zazdrościć mu determinacji w dążeniu do celu. Gość wobec nikogo nie stosuje taryfy ulgowej i po prostu w tańcu się nie pieści, chociaż Afrodyta i jej córki mogą mieć w tej kwestii odmienne zdanie. Jakie wydarzenia wpłynęły zatem na wyzwoleniu w Niszczycielu Olimpu takiej furii? Jeśli nie zapoznaliście się z wcześniejszymi odsłonami serii God of War, a chcecie wiedzieć więcej o naszym bohaterze przed sięgnięciem po najnowszą część, postaram się przedstawić najważniejsze wydarzenia z trylogii.
Zobacz również: Fenomenalny zwiastun God of War! Szykuje się gra roku?
Wszystko zaczęło się od wielkiej bitwy, w którym wojsko Kratosa poniosło druzgocącą klęskę. Tuż przed otrzymaniem śmiertelnego ciosu z rąk barbarzyńskiego wodza, Spartiata w zamian za pomoc Aresa w wyrżnięciu wrogów, ofiarował swą duszę, będąc od tego momentu maszyną do zabijania na każde skinienie boga wojny. Za pomocą dwóch mieczy wtopionych w ciało Kratos siał zamęt, postrach i śmierć, gdzie tylko wysłał go jego zwierzchnik. W pewnym momencie Ares przeciągnął jednak strunę wyzwalając w wojowniku nieokiełznany szał, w którym doprowadził do śmierci żony i córki przebywających w jednej ze świątyń. Na pamiątkę tego czynu Wyrocznia pokryła jego ciało prochami bliskich, przez co jego skóra przybrała blady kolor. Po wyzwoleniu się z niewoli i kilkuletniej służbie pozostałym Olimpijczykom, Kratos zawarł z bogami umowę – zabije terroryzującego świat Aresa, a oni uwolnią go od wizji umierającej rodziny i przebaczą popełnione winy. Jak obiecał, tak zrobił, lecz mroczne obrazy wciąż go prześladowały i tuż przed popełnieniem samobójstwa Atena zaoferowała mu wstąpienie na tron Aresa i uzyskanie tytułu Boga Wojny. Jak to bywa w przypadku awansów, Spartiacie lekko uderzyła sodówka do głowy i tak, jak poprzednik sprowadzał na greckie miasta rzeź i cierpienie. Nie spodobało się to samemu Zeusowi, który dodatkowo natchniony przepowiednią o Naznaczonym Wojowniku mającym przynieść Olimpowi zagładę, podstępem pozbawił Kratosa boskich mocy i następnie życia. Po uzyskaniu pomocy Gai, zabiciu sióstr losu i powrotu do świata żywych, bóg Wojny wraz z tytanami przywróconymi do życia rozpoczyna krucjatę przeciwko Zeusowi i pozostałym Olimpijczykom. Chyba nie muszę mówić, jak zakończyła się Druga Wielka Wojna. Twórcy jednak pozostawili graczom małe pole do interpretacji sceną po napisach, wedle której ostateczna samobójcza próba Kratosa nie do końca się powiodła.
Ciekawostki:
Nowa odsłona God of War zadebiutuje już 20 kwietnia na konsolach PS4 i PS4 Pro!
https://www.youtube.com/watch?v=_SGr3LF-jvs
Ilustracja wprowadzenia: mat. prasowe