W ciągu następnych tygodni będziemy mogli obejrzeć adaptację znakomitej książki Dana Simmonsa. Choć rok ten obfitować będzie w wiele znakomitych serialowych premier, kto wie, czy właśnie ta nie zostanie czarnym koniem. A podstaw do takich, a nie innych wniosków jest sporo. W chwili pisania tego artykułu jestem tuż przed obejrzeniem pierwszego odcinka Terroru i staram zebrać do kupy argumenty przemawiające za tym, że to właśnie na tę pozycję należy szczególnie uważnie patrzeć.
https://www.youtube.com/watch?v=oJEx1Y8FYE4
1. Autorem pierwowzoru jest Dan Simmons
Kto nie zna, ani nawet nie słyszał o tym autorze, powinien natychmiast nadrobić zaległości. Jednym ze znaków rozpoznawczych stylu tego pochodzącego z Peorii giganta jest brak określonych ram gatunkowych, po których miałby się poruszać. Simmons lubi lawirować pomiędzy różnymi konwencjami, na czele z wielką trójcą fantastyki – horrorem, fantasy i SF – ale nie stroni również od tworzenia dzieł w większym lub mniejszym stopniu powiązanych z historią, spod jego ręki wychodziły nawet kryminały. Jedną z największych zalet tego pisarza jest bardzo wszechstronny warsztat i pieczołowity research. Widać to chociażby w bodaj najsłynniejszym jego dziele, Hyperionie, który zawiera całą masę nawiązań do historycznych wydarzeń, jak i zagadnień z dziedzin filozofii czy religioznawstwa. To pierwsza część jednej z dwóch dylogii dziejących się w dalekiej przyszłości, co dało Simmonsowi ogromne pole do popisu. Można powiedzieć, że cały cykl – a w szczególności wspomniany Hyperion – stanowi prawdziwą manifestację umiejętności pisarza, zwłaszcza, że zawiera on zdecydowaną większość nurtów, po jakich kiedykolwiek się poruszał (historia ma kilku narratorów – a każda narracja to praktycznie odrębne opowiadanie). Jeżeli chodzi o jego Terror, jest on zdecydowanie bardziej przyziemny, co nie znaczy, że powinniśmy spodziewać się sztampy. Simmons oparł swój pomysł na legendarnej już dziś wyprawie arktycznej z XIX wieku (szczegóły w następnym punkcie) i wplótł w ponurą i tak historię kilka rozwiązań rodem z powieści grozy.
2. Fascynująca bazowa historia
Jak już zdążyłem lekko napomknąć wcześniej, cała intryga opiera się na jednej z największych zagadek XIX wieku. W 1848 roku miała miejsce wielka wyprawa, celem której było odkrycie tzw. przejścia Północno-Zachodniego, które w założeniach miało stanowić utworzenie drogi morskiej z Europy do wschodniej części Azji. Niestety, oba okręty przegrały z lodami Oceanu Arktycznego i zostały opuszczone, a nikt z wyprawy sir Johna Franklina liczącej 129 osób nikt nie przeżył. Był to ogromny cios dla brytyjskiej ekspedycji, bowiem HMS Terror oraz HMS Erebus były największymi i najnowocześniejszymi statkami tamtych czasów, swoistą wizytówką Korony. Wrak tego pierwszego okrętu został odnaleziony dopiero 3 września 2016 roku przez Arctic Research Foundation. Pomimo wielu badań, wciąż jednak pozostaje więcej pytań aniżeli odpowiedzi. Przyczyny śmierci tak dużej liczby osób do dziś jest nieodgadniona. Nie dziwne więc, że tak wszechstronny twórca jak Simmons się tym zainteresował, a po nim sami twórcy serialu.
3. Obsada
Poza scenariuszem, jednym z niewątpliwych atutów serialu są aktorzy, którzy w nim występują. Wystarczy wspomnieć sam trzon tej znakomitej obsady. Ciaran Hinds może w kinowych produkcjach gra ogony i jest wysoce niedoceniony, ale zna go chyba każda osoba, która orientuje się nieco lepiej w lepiej w tematyce współczesnych seriali. Juliusz Cezar z Rzymu, Mance Ryder z Gry o tron – teraz sir John Franklin w Terrorze. Dzielnie kroku dotrzymuje mu znakomity Jared Harris (świetne role m.in. w The Crown, Mad Men oraz filmowym Sherlocku Holmesie) jako Francis Crozier, na dłuższą metę jeszcze ważniejsza postać dla obrazu. Nie należy także zapominać o Tobiasie Menziesie, staremu koledze Hindsa, który wystąpił u jego boku w Rzymie – Brutus się kłania – oraz także zagrał w Grze o tron jako wuj Robba Starka. Taka reprezentacja sama z siebie zachęca do oglądania.
4. Nad projektem czuwa Ridley Scott
Twórca m.in. kultowego Gladiatora może nie znajduje się w najlepszej dyspozycji jeżeli chodzi o kinowe widowiska (no dobrze, nie licząc może wyjątków w rodzaju Wszystkich pieniędzy świata), jednak jako producent seriali wydaje się być godny zaufania. Znakomity przykładem na to jest Tabu z Tomem Hardym, jedna z najciekawszych i najmroczniejszych serii ubiegłego roku. Wydaje się więc, że i w tym przypadku możemy być spokojni o rzeczony aspekt.
Choć przed nami mnóstwo serii, które mogą okazać się świetne, a nawet wybitne – na czele z takimi popisami jak Westworld – m.in. wymienione czynniki mogą sprawić, że Terror ma spore szanse postraszyć nawet największych gigantów, a nawet niektórych strącić. Przekonamy się o tym niebawem.
Terror będziecie mogli zobaczyć już 5 kwietnia na kanale AMC o 22:00.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe AMC