I, Tonya – recenzja łyżwiarskiego filmu z Margot Robbie!

Akademia Filmowa ma wielką słabość do produkcji biorących na ruszt biografie wszelakich znakomitości. Ciężko mi ich o to winić. Każdy lubi produkcje, które motywują, pokazując wydeptane przez innych ścieżki. Niestety takowe filmy mają pewien przywar-są bardzo precyzyjnie przekalkulowane. Nigdy nie podejmują żadnego ryzyka, a ich reżyserowie i scenarzyści boją się o spowodowanie skandalu obyczajowego. I, Tonya to produkcja odważna, wyrywająca się spod jarzma sztampy raz za razem. Czy ma też inne zalety?

https://www.youtube.com/watch?v=OXZQ5DfSAAc

Tonya Harding całe życie odkłada wszelkie troski na bok, by poświęcić się łyżwiarstwu figurowemu. Pewnego dnia wpada w oko Jeffowi Gillooly’owi i tak zaczyna się kompletnie nowy rozdział w jej życiu. Film sprawnie kontrastuje początkowe fazy związku z życiem małżeńskim. Według Tonyi Jeff był wobec niej agresywny, a według Jeffa to ona emanowała brutalnością. W produkcji przedstawione są dwie wersje ich życia, widz może wybrać własną.

Podejście reżysera do tematu przemocy domowej jest godne pochwały. Craig Gillespie delikatnie odsłania przed widzem kulisy największego związanego z nią największego problemu-czasami ciężko w nią uwierzyć. Jeff jest zakochany po uszy w swojej żonie, a na co dzień sprawia wrażenie bardzo delikatnego mężczyzny. To nie wyklucza tego, że za zamkniętymi drzwiami zamienia się w potwora. Gillespie zasiewa wśród widzów ziarno dezorientacji, a to zawsze cenie w kinie. Niektórym narracja tej produkcji może wydawać się poszarpana, ale moim zdaniem ten celowy zabieg działa tu na plus. Każdy aspekt filmu jest nacechowany niezwykłym szaleństwem, od scenariusza po aktorstwo, a to ostatnie na pewno będzie opływało w złotych statuetkach. W I, Tonya nie ma żadnego słabego ogniwa, każdy aktor zasługuje na wyróżnienie. Gillespie wiedział co robi pozwalając Robbie dać z siebie wszystko. Australijka dostała kilka popisowych scen, w których mogła w stu procentach wykorzystać swój potencjał. Mam nadzieję, że to zostanie docenione.

i tonya

I, Tonya to film wypełniony emocjami. Podczas seansu miałam wrażenie, że nawet kamera porusza się do rytmu wybijanego przez reżysera. Znakomite ujęcia to kolejna zaleta produkcji, choć od czasu do czasu wpadają w zadyszkę. Moje oko najbardziej cieszyły te nagrane na lodowisku. Śnieżno biała tafla lodu uwydatnia kolorowe, tanie stroje bohaterki. W tym kiczu jest coś co pozwala odbiorcy poczuć się tak, jakby był świadkiem tego widowiska. W kwestii realizacyjnej nie zawiódł też bardzo dynamiczny montaż i znakomite użycie muzyki. Chciałabym soundtrack z tego filmu na winylu już dziś!

Napisanie, że charakteryzacja odbyła się bez żadnych potknięć byłoby przekłamaniem, bo… charakteryzacja jest tu niczym najlepsza top modelka. Tak dobrej pracy makijażystów nie widziałam jeszcze w tym roku. Mary Everett, Bill Myer i Teresa Vest spisali się znakomicie przemieniając Margot Robbie w Tonyę Harding i Allison Janney w jej okrutną matkę (rozpoznanie tej drugiej jest niemalże niemożliwe!). Z charakteryzacją współdziałają kostiumy. Jak już wcześniej wspominałam stroje głównej bohaterki wyglądają tanio – i właśnie taki był zamysł.

i tonya margot robbie

I, Tonya to wielki tryumf kina niezależnego, produkcja, którą będą wizualizowała w swojej głowie jeszcze przez długi czas. Dzięki niesamowicie silnej współpracy reżysera z całą załogą produkcyjnej do filmu będą wracać studenci filmówki w celu zaczerpnięcia inspiracji. W wielu aspektach jest to obraz idealny.

Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu I, Tonya

Stały współpracownik

Nastolatka wychowana przez Hollywood. Uwielbia szeroko pojętą popkulturę i sztukę. Jeżeli spotkalibyście się na ulicy pewnie gloryfikowałaby Nintendo i gry ekskluzywne Playstation, a jakbyś poprosił ją o polecenie filmu to zasugerowałaby seans "The Florida Project". Wierny żołnierz batalionu Archie Comics.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?