Retro gaming – chwilowa moda, sentyment czy nowy nurt?

Podzielę się z Wami banalnym faktem – mam psa. Jak dziś pamiętam dzień, w którym do nas trafił. Był wówczas czteroletnim labradorem, pełnym energii. Wszędzie było go pełno. Jedynym sposobem na chwilę spokoju w domu było wymęczenie psa na spacerze. Idealnie do tego celu sprawdzały się aporty, które po prostu uwielbiał. Mógł biegać za piłką ponad godzinę i nadal nie miał dość. Przynosząc piłkę był przeszczęśliwy i od razu biegł dalej, domagając się kolejnego rzutu.

Dziś nasz labek powoli zbliża się do jedenastych urodzin. Nadal uwielbia piłeczki, ale obecnie już nie chce aportować. Gdy rzucimy mu piłkę, pobiegnie za nią z ochotą, ale już jej nie przyniesie, w obawie że znowu każemy mu po nią biec. Kładzie się z nią i daje jasny sygnał, że nie ma ochoty i siły na dalszą zabawę. Po prostu się zestarzał. Wciąż radośnie wybiega na spacery, ale po kilku minutach zatrzymuje się i kładzie na trawie, aby najzwyczajniej w świecie odpocząć.

Zapytacie, dlaczego o tym wszystkim piszę. Obserwacja mojego psa, zmian w jego zachowaniu i – co by nie mówić – dopadająca go starość, uświadomiły mi siłę czasu i tego, jak nie oszczędza on nikogo i niczego.

W ostatnim czasie na rynku gier zapanowała nowa moda na retro granie. Jak grzyby po deszczu pojawiają się odświeżone wersje gier i sprzętów z czasów mojego dzieciństwa. Producenci konsol, bazując głównie na naszym sentymencie, wypuszczają co kilka miesięcy mini wersje konsol znaną z lat 80tych.

W tej dziedzinie zdecydowanie przoduje Nintendo, które zaserwowało nam już miniaturowe Nintendo Classic Mini: Nintendo Entertainment System oraz Nintendo Classic Mini: Super Nintendo Entertainment System. Jednak inni producenci także korzystają z nowego trendu, czego przykładem będzie choćby marcowa premiera The C64 Mini, czyli miniaturowej wersji Commodore 64.

Zobacz rónież: Assassin’s Creed: Origins z nową figurką kolekcjonerską

 https://www.youtube.com/watch?v=qAGVilt3Rls

Sam także dałem ponieść się nowej modzie i nabyłem NES Classic Edition. Pamiętam jak cieszyłem się, gdy konsolka trafiła w moje ręce – akurat tydzień przed świętami. Niestety nie miałem szczęścia i (chyba jak większość) nie załapałem się na konsolę w dniu premiery. Popyt tak zaskoczył Nintendo, że dostawy dodatkowo wyprodukowanych zestawów nie były w stanie pokryć zapotrzebowania klientów, nawet kilka miesięcy po premierze konsoli. Z tego względu ceny konsol na „rynku wtórnym” biły rekordy i kosztowały nawet kilka razy więcej, niż cena sugerowana w przedsprzedaży.

Super Mario Bros

A jak wrażenia z mojej zabawy retro konsolą? Biblioteka 30 preinsalowanych gier obudziła we mnie najwspanialsze wspomnienia z dzieciństwa. Przy większości z tych gier spędziłem długie godziny, zarwałem mnóstwo nocy i stoczyłem setki wirtualnych pojedynków z kolegami z osiedla.

Czy dziś bawiłem się równie dobrze? Niestety nie. Po pierwszych zachwytach i wspominkach pojawiło się najzwyklejsze w świecie znudzenie. Mario, Donkey Kong czy Ghosts`n Goblins dały odrobinę radości, ale po godzinie grania najnormalniej znudziły. Odłączyłem konsolkę, schowałem do kartonika i odpaliłem PlayStation 4 aby grać w dzisiejsze tytuły. NES jeszcze raz zobaczył światło dzienne podczas imprezy, ale bardziej jako powód do sentymentalnych wspominek i męskich przechwałek. Mimo kilku chłopa, z których każdy jest zapalonym graczem, żaden z nas nie wciągnął się w grę na dłużej niż kilka minut.

Donkey Kong

Wysnułem z tego swój osobisty wniosek. Z retro gamingiem jest jak z moim psem. Gdy był młody, uwielbiał aportować. Obecnie nie daje rady i nie chce konkurować z młodymi psami, w pogoni za piłką. Ja też tego od niego nie wymagam – nie chcę zmuszać go do czegoś, na co nie ma ochoty. Zawsze jednak będę pamiętał nasze wspólne zabawy na świeżym powietrzu, rozmerdany ogon i radość mojego psiaka, z każdej złapanej i oddanej piłki.

Podobne odczucia mam do starych gier i konsol. Mam masę cudownych wspomnień związanych z grami, które ogrywałem w dzieciństwie. Zawsze łezka zakręci mi się w oku na myśl o kilku tytułach, ale… dziś wolę grać w nowe gry, na obecnej generacji konsol. Klasyki z lat 80. i 90. nie są w stanie konkurować w żaden sposób z teraźnejszymi grami. Nie mówię tu nawet o grafice czy dźwięku – bo tu nie ma porównania. Także fabuła dzisiejszych gier jest dużo lepsza. Może także po części dlatego, że tamte tytuły znam na wylot i nie stanowią dla mnie żadnej tajemnicy

PAC-MAN

Zapewne wielu z czytelników się ze mną nie zgodzi – i wcale mnie to nie zdziwi. W końcu komercyjny sukces retro konsol o czymś świadczy. Skoro tak szybko znikają z półek sklepowych, to znaczy, że jednak ludzie ich chcą i potrzebują. Zastanawia mnie tylko, po co. W większości nabywcami są chyba raczej starsi gracze, którzy mieli okazję grywać w dzieciństwie na ich pierwowzorach. Młodsi gracze jeśli nawet po nie sięgają, to raczej z czystej ciekawości lub właśnie za namową sentymentalnych rodziców. Zazwyczaj jednak szybko odstawią je na półkę – jak było w naszym przypadku. Dzieciaki znajomych, którym odpaliliśmy mini NESa, po kilku minutach przyszły zapytać, „czy muszą grać w te gry, bo one jednak wolą pograć w Lego na PlayStation 4 ub na smartfonie”.

Skoro popularność retro konsol bazuje jedynie na sentymencie graczy, to pojawia się pytanie, jak długo potrwa. Czy większość graczy zakupi je jako ozdobny gadżet, który ma jedynie wzbogacić kolekcję gracza i ładnie prezentować się na półce. A może jednak większość graczy lubi powroty do przeszłości i do tytułów z dzieciństwa, przy których spędza długie godziny.

Dla mnie możliwość potrzymania po latach kontrolera do NESa w dłoni była sentymentalną wycieczką do czasów beztroskiego dzieciństwa. Cieszyłem się jak dziecko, ale radość szybko ustąpiła miejsca znudzeniu i rozczarowaniu. Tak jak mój pies, tak i gra kultowym hydraulikiem Mario nie oparła się bezliosnemu zębowi czasu. Kultowe wydania gier sprzed lat po prostu się zestarzały i (niczym mój wiekowy labrador, który nie daje rady na spacerach) one także mają problem z zapewnieniem mi dziś rozrywki na zadowalającym poziomie. Dlatego odstawiam retro konsolkę na półkę, gdzie łądnie wygląda. Nie chcę psuć sobie wspomnień z młodości. Zachowam je w pamięci i nie będę przez głupi sentyment psuł ich grą na siłę w gry, które po prostu „nie dają rady”. Jeśli jednak developerzy zdecydują się wydać pełnoprawnego remastera starych klasyków (jakiego doczekał się w ostatnim czasie Crash Bandicoot lub Shadow of the Colossus), to z chęcią po niego sięgnę. Podobnie uczynię, jeśli wyjdzie nowa odsłona przygód starych bohaterów na dzisiejsze konsole. A gdy będę siegał dziś na półkę z grami, aby wybrać sobie coś na wieczór, retro klasyki pominę i wezmę coś współczesnego. Bo – jak śpiewał pewien znany bard – „trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym”.

A jak temat klasycznych konsol i gier wygląda u Was? Zdecydowaliście się na zakup odświeżonej konsoli z czasów dzieciństwa? Dużo czasu spędzacie na ogrywaniu kultowych gier z NESa? A może tak jak ja, po paru godzinach odłożyliście je, aby wrócić do współczesnej generacji konsol.

Ilustracja wprowadzenia: Nintendo.com

Dziennikarz

Na pełny etat bronię Galaktyki strzelając z blastera, latając X-Wingiem i wymachując mieczem świetlnym.
Później pozwalam odpocząć nadgarstkom od pada relaksując się przy lekturze ulubionych komiksów i oglądaniu filmów.
A o moje zdrowie i kondycję dbają troskliwe Pokemony, które codziennie wyciągają mnie z domu na długie spacery.

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?