Przed wami trzydziesta czwarta odsłona naszej autorskiej serii Pod Ostrzałem! Tym razem na tapet bierzemy film Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi! Naszą recenzję znajdziecie, klikając TUTAJ – tymczasem zapraszamy Was do zapoznania się z opiniami pozostałych członków redakcji Movies Room, którzy mieli już przyjemność (bądź nie) obejrzeć film Riana Johnsona. Nasze opinie i oceny uporządkowaliśmy w kolejności od najbardziej pozytywnych do mniej entuzjastycznych. W tekście mogą znaleźć się lekkie spoilery! Uwaga, zaczynamy!
Aleksandra Czekaj – Redaktor współprowadząca działu Z ostatniej chwili
Ocenia na: 90/100
Rian Johnson tchnął w najnowszą trylogię nowe życie. Tak jednym zdaniem można ująć film Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi. Mamy tu świetnie rozbudowane postacie, liczne twisty i naprawdę sporo akcji, przez co najnowsza część jest jeszcze ciekawsza od Przebudzenia Mocy. Scenariusz jest przemyślany i wyraźnie widać, że twórcy stopniowo wprowadzali nas na nowe tory, skrzętnie budując fundamenty pod uniwersum, które w nadchodzących latach znacząco się rozrośnie. Co więcej, efekty specjalne, animatronika i CGI stoją tu na najwyższym poziomie. Oczywiście nie obyło się bez mankamentów. Mamy tu naciąganą do granic możliwości scenę z Leią w kosmosie, zmarginalizowanego C-3PO no i kilka luk fabularnych. Film ten rodzi jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi, dlatego już nie mogę się doczekać, gdy zasiądę w kinie na kolejnym epizodzie Gwiezdnych Wojen.
Krystian Karolak – Dziennikarz
Ocenia na: 80/100
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi to film obok którego nie sposób jest przejść obojętnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę kampanię marketingową zorganizowaną w celu wypromowania tego obrazu. Od pierwszych minut ósmy epizod obfituje w bardzo szybkie tempo akcji, nietuzinkowych bohaterów drugoplanowych oraz ciekawe ujęcia pełne nowych stworzeń, planet czy technologii. Fani Gwiezdnych Wojen ujrzą m.in. zupełnie nowe bombowce Ruchu Oporu nawiązujące stylistyką do amerykańskich Boeingów B-29 Superfortress z czasów II wojny światowej, maszyny kroczące Najwyższego Porządku czerpiące z designu imperialnych AT-AT, a także niezwykle charakterystyczne światy, takie jak: hedonistyczna Cantonica, ascetyczna Ahch-To czy surowa Crait przypominająca do złudzenia Hoth z Imperium kontratakuje. Rian Johnson tworząc ten epizod nie poszedł na łatwiznę. Udało mu się rozwinąć poszczególne wątki zapoczątkowane w Przebudzeniu Mocy, jednocześnie okraszając swoją produkcję szczyptą humoru, z jakiej znane były epizody Starej Trylogii. Ponadto reżyser zdołał zapewnić widzom dość zaskakujące zwroty akcji oraz sceny pełne metafor, czy symboli (m.in. sekwencja z Rey próbującą w odmętach ciemnej strony Mocy odkryć własną tożsamość, okazuje się być odbiciem konfrontacji Luke’a w Powrocie Jedi, a także brzemię dojrzałego i świadomego dowódcy, jakie dźwiga Poe Dameron). Oczywiście, niektóre momenty w filmie niebezpiecznie zbliżają się do farsy, a nawet mogą okazać się nieco żenujące (np. zbyt mocno rozciągnięty dialog Poe z Huxem), ale w ogólnym rozrachunku mamy do czynienia z przyzwoicie zrealizowanym kinem rozrywkowym. Niestety nie obyło się bez bardziej zauważalnych niedociągnięć. Najbardziej rażącą kwestią mogą okazać zbyt gwałtowne przeskoki między wątkami, które w historii skondensowanej w dwu i półgodzinnym obrazie, przyczyniły się do spłycenia niektórych scen. Kontrowersyjnie potraktowano również wprowadzonego niedawno do uniwersum Snoke’a oraz tytułowego Ostatniego (Prawdziwego) Jedi, co w konsekwencji dla fanów Gwiezdnych Wojen może to wzbudzać pewien niedosyt. Reasumując, w filmie niewątpliwie czuć klimat odległej galaktyki, do której dodano domieszkę pomysłów i nowości uatrakcyjniających przekaz. Niestety satysfakcję z seansów burzą niedociągnięcia i zbyt szybkie tempo, które negatywnie wpływa na niektóre sceny. Liczę, że dziewiąty epizod wyeliminuje te kwestie i powstanie część na miarę tych, jakie pamiętamy ze Starej Trylogii.
Kasia Gołębiewska – Stały współpracownik
Ocenia na: 80/100
Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi to film, który siłą rzeczy oceniam względem poprzednika. Kontynuacja historii z Przebudzenia Mocy kazała mi na siebie patrzeć właśnie w tym, a nie szerszym, całościowym kontekście. I pod tym względem jest to dla mnie film, który spełnił wszystkie moje oczekiwania. Bardziej wartka i spójna akcja, mroczniejsza strona opowieści ukazana w ciekawszym świetle oraz powrót Marka Hamilla w roli Luke’a Skywalkera (nie liczę jego krótkiego pojawienia się w Przebudzeniu Mocy) – te wszystkie aspekty każą mi ocenić drugą część Nowej Trylogii bardzo wysoko. Daleka jestem od analizowania historii i szukania nieścisłości w fabule, co zarzucają tej produkcji niektóre grupy fanów. Ja otrzymałam wyśmienite widowisko pod względem wizualnym, solidną dawkę akcji i humoru, a także elementy zaskoczenia. Podobało mi się też to, że postanowiono odejść trochę od znanych nam z poprzednich części standardów, czego skutkiem była fenomenalnie zrealizowana scena z udziałem Laury Dern podczas galaktycznej walki. Oczywiście, pojawiły się sceny niepotrzebne i groteskowe, ale było ich na tyle mało, że nie przyćmiły ogólnego wrażenia po seansie. Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi to film, który zdecydowanie polecam obejrzeć. Najlepiej, oczywiście, na dużym ekranie.
Bartosz Tomaszewski – Redaktor prowadzący działu Recenzje
Ocenia na: 78/100
Tak, jak Przebudzenie mocy było filmem bezpiecznym tak bardzo, jak tylko się dało, tak Ostatni Jedi nie boi się odciąć od tego, do czego żeśmy się przez te wszystkie lata przyzwyczaili. Jednym się to podoba, innym nie. Ja znajduję się gdzieś pośrodku. Nie wszystko, co zostało zaprezentowane w filmie Riana Johnsona przypadło mi do gustu. Niektóre wątki bym wręcz całkowicie wyciął. Jednakże w ogólnym rozrachunku, już po przemyśleniu sobie kilku spraw stwierdzam, że Ostatni Jedi to film, który mi się podobał. Odrzucam w niepamieć te kilka niepotrzebnych, albo wręcz kontrowejrsyjnych scen i skupiam się na reszcie, która jest silna w mocy. Jako typowy wzrokowiec muszę wspomnieć, że Ostatni Jedi to pod katem audiowizualnym prawdopodobnie najlepsze Gwiezdne Wojny, jakie dotąd otrzymaliśmy. Dużym plusem była dla mnie rola Marka Hamilla i jego wielki powrót na ekrany kin. Kylo Ren jest jeszcze lepszy, niż w poprzedniej części, a hitlerowiec Hux to najlepszy comic relief ostatnich lat. Jestem bardzo ciekaw co nam J.J. Abrams sprezentuje w Epizodzie IX.
Mateusz Dąbrowski – Stały współpracownik
Ocenia na: 75/100
Najnowsza część Gwiezdnych Wojen podzieliła widownię jeszcze przed premierą. Fani przekrzykiwali się w komentarzach, co do wydarzeń, jakie mają nastąpić w Ostatnim Jedi. Gdy nadszedł czas pierwszych pokazów, podział nastąpił raz jeszcze – tym razem na tych, którzy się zawiedli albo pozytywnie zaskoczyli. Rian Johnson kupił mnie już w zwiastunie, kiedy Luke obiecał mi, że “to nie rozegra się tak, jak myślę”. Twórcy słowa dotrzymali i nieraz sprawili, że moja szczęka metaforycznie lądowała na podłodze. Być może nie były to twisty i zaskoczenia na poziomie ikonicznego “to ja jestem twoim ojcem”, ale wreszcie poczułem, że oglądam nowe Gwiezdne Wojny. Jedyne, do czego mogę się przyczepić to nadmiar prostego humoru, który zwyczajnie nie pasuje w pewnych momentach. Brakuje tu również balansu mocy, o którym tak często mówi nam sam film – liczyłem, że galaktyka w końcu przestanie być biała lub czarna, a nabierze nieco barw szarości. Mimo wszystko na Ostatnim Jedi bawiłem się znakomicie i już nie mogę doczekać się kolejnego seansu.
Kamil Serafin – Dziennikarz
Ocenia na: 70/100
Ja dalej nie wiem, co o tym naprawdę myśleć. Z jednej strony z seansu wyszedłem skonfudowany, zszokowany i zdziwiony. Z drugiej strony, myśląc o tym filmie z perspektywy czasu, wydaje mi się on coraz lepszy. Jest tu wiele rzeczy, które powinny wylecieć już na etapie scenariusza, razem z osobą za nie odpowiedzialną. Idiotyczna i kojarzona już przez wszystkich scena z Leią, wątek Finna i wprost tragiczna postać Rose (wepchnięta tu ewidentnie pod chińską widownię), sztuczne wydłużanie fabuły. Jest jednak równie dużo, jeśli nie więcej świetnych elementów: Luke, Rey, Kylo, Poe, to bohaterowie którzy trzymają na swych barkach ciężar całej produkcji. Zdjęcia są piękne (bitwa o Crait znajdzie się na mojej tapecie), a sceny akcji dobrze poprowadzone. Gdyby twórcy nie próbowali aż tak wszystkiego przekombinować, mielibyśmy najciekawsze w historii Gwiezdne Wojny. A tak, mamy tylko co najwyżej średnie i bardzo nietypowe.
Błażej Siemieniak – Stały współpracownik
Ocenia na: 70/100
Najnowszy epizod wywołał we mnie wiele mieszanych uczuć. Na pewno film Riana Johnsona nie usatysfakcjonował mnie w pełni. Ta produkcja jest jednym wielkim mixem dobrych i złych pomysłów. Szanuję reżysera, że podjął to ryzyko i pokierował losem niektórych bohaterów w taki sposób, w jaki nie do końca można było się spodziewać. W czasie seansu zrobiło to na mnie wrażenie, lecz z czasem zacząłem się zastanawiać czy to było dobre posunięcie. I właśnie w nowych Gwiezdnych Wojnach jest wiele takich momentów. Nie mogę jednak odmówić pochwał warstwie wizualnej i muzycznej, która robi oczywistą robotę. Ostatni Jedi broni się swoimi bohaterami, tymi nowymi (oczywiście nie wszystkimi), jak i starymi (w szczególności tym jednym), broni się żartami, które pojawiają się w takich momentach, że nikt by się tego nie spodziewał i za to szanuję Riana, za odwagę. Lecz nie mogę ulec uczuciu, że to już nie te same Gwiezdne Wojny i tak naprawdę nigdy nam się w pełni nie spodobają, bo i tak nasze serca należą do oryginalnej trylogii.
Łukasz Kołakowski – Redaktor
Ocenia na: 60/100
Prędzej spodziewałbym się zobaczenia filmu Nolana z kategorią R czy familijnego od Tarantino niż Gwiezdnych Wojen w których nie przekonuje mnie żaden twist. Starzejemy się na tej sadze min. dlatego, że zawsze była w stanie dostarczyć momentów o których się dyskutowało, które chciało się komentować, które się kochało. W Ostatnim Jedi wiadomą scenę z Leią czy Snokiem (bo dalej jedźmy bez spoilerów) będziemy pamiętać ale tylko ze względu na jedno wielkie WTF jakie wywołały. A jeśli nie WTF, to pozostałe twisty są po prostu nieprzekonujące. Poza tym film chce pod każdym względem za bardzo. Ma za wiele wątków (niektóre kompletnie zbędne) za bardzo chce być odmienny, jest za bardzo napchany treścią, a za mało jakością. Sporo jest tu mimo wszystko dobrego (Poe Dameron!, piękne krajobrazy, epickie otwarcie), dlatego nie wystawiam mu jakiejś miażdżąco niskiej oceny, jednak jak na Gwiezdne Wojny jest naprawdę mocno średnio. Fakt, że film w kwestii blockbusterów z kosmosu nie ma w tym roku podjazdu do Strażników Galaktyki od biedy mógłbym przewidzieć. Jednak to, że osobiście będę go stawiać na równi z Valerianem Bessona, już dużo mniej.
Dominik Dudek – Redaktor
Ocenia na: 58/100
Po seansie Ostatniego Jedi byłem tak rozdarty, niczym Kylo Ren przed dokonaniem ojcobójstwa. Więcej jednak było we mnie emocji o ładunku negatywnym, niż pozytywnym. Przebudzenie Mocy i Łotr 1 podczas seansu potrafiły spowodować, że moje serce zabiło szybciej bądź polała się jakaś łza. W przypadku Ostatniego Jedi jedynie oglądałem i chciałem być w oglądane wydarzenia jak najbardziej zaangażowany, chciałem się dobrze bawić i chłonąć te obrazy, chciałem żeby ten film mi się podobał tak, jak liczyłem, że mi się spodoba. Niestety się przeliczyłem i VIII epizod Gwiezdnych Wojen jest prawdopodobnie moim największym rozczarowaniem 2017 roku, w którym chciano upchać za dużo wątków, za dużo twistów i za dużo punktów kulminacyjnych, które spokojnie można byłoby zmieścić w dwóch obrazach. Mam nadzieję, że część IX przywróci mi wiarę w to uniwersum.
Krzysztof Wdowik – Stały współpracownik
Ocenia na: 55/100
Lista rzeczy, które mnie denerwują w nowej części Gwiezdnych Wojen jest zatrważająco duża. Dwa lata oczekiwań, a przy tym ciągłych spekulacji, teorii i zastanawiania się, co to, do jasnej cholery, będzie – ulotniło się niczym powietrze z pękniętego balonika. Doprawdy, po obejrzeniu dzieła Riana Johnsona, poczułem się jakby ktoś mnie wyru**ał, bez nawet jednego buziaczka na rozluźnienie. Fani powinni być oburzeni, bo twórcy sobie z nich zażartowali; “Chcecie wiedzieć kim jest Snoke? BAM, macie swojego Snoke’a, widzicie, jak Kylo go rozczłonkował na pół? Widzicie ten ryj z językiem na wierzchu? MACIE SWOJEGO SNOKE’A, BYŁ NIKIM”. A to tylko jeden przykład z wielu. Ostatni Jedi ma na szczęście kilka fajnych i pamiętnych momentów, jednak to nie pomaga, gdy popatrzy się na scenę z latającą Leią – to najgorsza scena w historii Gwiezdnych Wojen, gorsza nawet od pamiętnego dialogu o piasku z Ataku Klonów. No cóż… Mógłbym tu jeszcze dużo napisać, ale podsumuję to tak, iż po seansie Ostatniego Jedi, jedyny plus jest taki, że właściwie kompletnie nie czekam na finał tej opowieści.
Tomasz Małecki – Redaktor współprowadzący działu Publicystyka
Ocenia na: 50/100
Jeśli urządzić by w tej chwili międzynarodowy festiwal filmów propagandowych, to i tutaj Disney zmiótłby wszelką konkurencję. Ostatni Jedi to bowiem nic innego jak czysta i brutalna próba usankcjonowania nowego porządku na kinematograficznej mapie świata, która nawet nie brała pod uwagę osiągania jakiegokolwiek sukcesu artystycznego. Artystycznego w kontekście spuścizny uniwersum rzecz jasna. To zwykly produkt, miotający się bezwładnie między nieograniczonym popytem i coraz potężniejszą podażą. To zielona pożywka, którą Lucasney karmić nas będzie aż do przesytu i ostatecznie porzygu. To… paradoksalnie również najlepszy gwiezdnowojenny film, wymuskany z łona Disneylandu. Jako jedyny bowiem z trójcy Przebudzenie Mocy, Łotr 1., Ostatni Jedi wykazuje choćby skrawek inwencji twórczej. I choć – tak jak wspomniałem – nie szanuję go za jego służalczość polityce wytwórni, to przynajmniej jest autentyczny. A autentyczność zawsze się dostrzega.
Szymon Góraj – Redaktor prowadzący działu Publicystyka
Ocenia na: 40/100
Nie do końca wiedziałem, jak ten tekst zacząć, na start rzucę więc większymi pozytywami: piękne kostiumy (i w ogóle wizualne efekty), ciekawa choreografia walk i nieźle rozwinięta postać Poe Damerona (choć zawdzięcza się to głównie Isaacowi). O wadach mógłbym napisać osobny dłuższy tekst, dlatego ogólnie nakreślę problem – bo przede wszystkim sama idea wiążąca się z tym filmem mnie gryzie i trochę zasmuca. Już pal licho te idiotyzmy, które nawet w wybaczającej wiele pod tym względem konwencji są widoczne niczym Kylo Ren w otoczeniu zawodników MMA; nawet przebolałbym źle wpasowane do fabuły postaci (np. Finn, który nie bardzo wie, co ze sobą zrobić, a jak już działa, to robi prawie wszystko źle, albo zmarnowana Phasma). Film Riana Johnsona w moim odczuciu jest czerwonym mieczem świetlnym wymierzonym w twarz wszystkiemu, co było przed Nową Trylogią – nawet poprzednim epizodom, formalnie przecież należącym do kanonu. Mamy brutalne łamanie dotychczasowych praw rządzących galaktyką i samą Mocą (np. Rey w takim tempie w IX Epizodzie zostanie żywą świętą), chodzącą parodię Imperium (jakby bez Huxa Nowy Porządek nie był biedną kalką machiny Palpatine’a), a na czele tego wszystkiego bezczelny i pretensjonalny podprogowy przekaz, nawołujący do totalnego olania przeszłości. Stara gwardia, a w szczególności pewien mistrz, została potraktowana niewspółmiernie do dokonań i wyrzucona na śmietnik historii. No i wreszcie cała ta opowieść kompletnie nie potrafiła mnie zaangażować, nawet plot twisty zostały rozmieszczone tak, że głównie wzruszałem ramionami z nudów, tudzież politowania. Nie spodziewałem się, że poczuję ulgę na myśl, że średnio lubiany przeze mnie J.J. Abrams powróci.
Karol Riebandt – Stały współpracownik
Ocenia na: 30/100
Uwierzcie mi, że chciałbym wypowiadać się o dobrze o tej produkcji. Jednak nie jest to możliwe, ponieważ cały film wyglądał jak jedna wielka kopia Imperium Kontratakuje, jednak dopasowana do efektów 2017 roku. Jest to jedna wielka powtórka jeśli chodzi o historię, którą poznaliśmy w Przebudzeniu Mocy. Jakby było tego mało, to nie widać tu żadnego oryginalnego pomysłu, a to tylko utrzymało mnie w przekonaniu, że Ostatni Jedi jest nudny. Gdybym wiedział, że ten film będzie tak słaby, to na pewno bym na niego tego drugi raz nie poszedł do kina. Szkoda, że teraz seria kultowych Gwiezdnych Wojen to jedna wielka studnia bez dna z której wyciskają ponad miarę, bo przecież nikogo nie obchodzi do kiedy jakaś seria filmów ma sens. Jeśli chcieliście iść na ten film, uwierzcie, że są lepsze i bardziej warte waszego czasu, niż następny odgrzany kotlet filmowy, ale troszeczkę inaczej przygotowany.
Podsumowując! Średnia ocen naszej redakcji to 65/100! Ostatni Jedi okazał się niebywałym rozczarowaniem dla sporej części naszej redakcji. A czy Wy już oglądaliście film Riana Johnsona? Jeśli tak, to jak wam się podobał? Jaką ocenę byście mu wystawili?