Czym tak naprawdę jest Zabicie świętego jelenia?

Odhumanizowany, przywodzący na myśl scenę teatralną świat, ludzie pozbawieni ludzkich odruchów i emocji, relacje społeczne, które warunkują ich funkcjonowanie i bytowanie… Kinetta, Kieł, Alpy, Lobster, Zabicie świętego jelenia… Yorgos Lanthimos przyzwyczaił nas do tego, że jego wizja rzeczywistości jest wizją pozbawioną wszelkiego zdobnictwa i ornamentyki. Ukazuje on nasz świat w jego pierwotnej, a zarazem czystej, lecz w tej czystości brudnej, formie, wyciągniętej niejako wprost z definicyjnego rozumowania. A tam nie ma miejsca na robienie dobrej miny do złej gry i chowanie brudów pod dywan. W ten sposób Grek zwykł rozprawiać się z obłudą człowieka, wskazując, iż za źródło jego hipokryzji odpowiada społeczeństwo i rządzące nim mechanizmy.

jfkasjfksdjfks

Mechanizacja i funkcjonalizacja – te słowa najlepiej chyba oddają to, jak postacie w filmach Lanthimosa odnoszą się do otaczającego ich świata. Świata, który rzecz jasna stanowi odzwierciedlenie ich sposobu myślenia. Reżyser opatentował zatem dość intrygującą metodę własnej, filmowej ekspresji, która od lat zadowala, zachwyca wręcz międzynarodową opinię publiczną. Nie inaczej sprawa się ma z jego najnowszym dziełem, czyli rzecz jasna Zabiciem świętego jelenia. Jest tak pomimo faktu, iż z racji flirtu z amerykańskim systemem produkcji oraz z gwiazdami Hollywood Lanthimos musiał pójść na pewne kompromisy. Sceny zbliżenia seksualnego nie mogły być tu więc tak dosłowne i dosadne, tak jak i ekspresyjność samych postaci nie mogła być już całkowicie oparta o brak ekspresyjności. To jednak pozwoliło mu zgłębić inne aspekty filmowego dzieła, które do tej pory znajdowały się raczej w domyśle widza aniżeli w bezpośrednim przekazie. A chodzi tu o coś, co jeszcze bardziej przybliża Greka do twórców, do których od lat już się go porównuje – Michaela Haneke i Larsa Von Triera.

W Zabiciu świętego jelenia Lanthimos poszedł bowiem w kontemplacje struktury dzieła. Dokonuje on tu swoistej jej wiwisekcji, która obnaża elementy ją tworzące, a wśród których widnieje chociażby sposób odbierania filmu przez widza oraz jego oczekiwania względem przebiegu akcji. Pamiętacie pewnie doskonale, co takiego zrobił Haneke w Funny Games czy Von Trier w Dogville. Nasza cierpliwość i tolerancja zostały tam wystawione na najcięższą z możliwych prób, jakie oferuje kontakt z filmem. Wszystko dlatego, że twórcy postanowili zatańczyć na grobie wszelkich manier artystycznych, odrzucając konwencje, klasyczne metody narracji oraz jakiekolwiek granice między naszą rzeczywistością, a rzeczywistością filmową. W to też wlicza się kruszenie „czwartej ściany”, które w Funny Games przyjęło choćby postać przewijania akcji przez bohatera filmu, a w Dogville samej konstrukcji miejsca akcji. W Zabiciu świętego jelenia występuje natomiast jedna kwestia mówiona, która obraca o 180 stopni wszystko, co do tej pory w filmie zobaczyliście.

lead 960

W TYM MIEJSCU WYSTĄPI SPORY SPOILER Z FILMU, WIĘC JEŚLI GO JESZCZE NIE WIDZIELIŚCIE, TO DARUJCIE SOBIE DALSZĄ LEKTURĘ TEGO TEKSTU

A mianowicie chodzi tu o sekwencję, gdy Colin Farrell „przyprowadza” do piwnicy własnego domu chłopaka odpowiedzialnego za nieszczęścia jego rodziny. Widzimy jak siedzi związany na krześle, a pomiędzy zainteresowanymi wywiązuje się rozmowa. Kluczowa dla zrozumienia filmu, jak się wkrótce okazuje. Wtedy to bowiem, kiedy Colin niebezpiecznie zbliża się do renegata, ten wgryza mu się w rękę, a potem czyni to sobie samemu. Chwilę potem z jego ust padają słowa, z których wynika, że to co zrobił było pewnym symbolem, pewną metaforą i że po prostu Colin jej nie zrozumiał. W tym momencie i przy dopiero drugim seansie załapałem, iż przy użyciu tego jednego zdania Lanthimos przedstawia nam swój pomysł na Zabicie świętego jelenia. Interesuje go tu przede wszystkim właśnie ten symbol, ta metafora, jako pewien bożek, do którego krytycy i widzowie na każdym potencjalnie ambitniejszym pokazie składają swe modły. Bo jak za pierwszym podejściem odnieśliście się do tego filmu? O czym on waszym zdaniem opowiada? Sam w recenzji zaznaczałem, iż scenariusz sporządzony w wyniku połączenia sił Lanthimosa i Efthymisa Filippou obficie powołuje się na dorobek Biblii oraz greckiej Mitologii, lecz w ostatecznym rozrachunku… Nie oznacza to nic. Tytuł też nic nie oznacza. Cały ten absurd filmowej sytuacji nic nie oznacza.

9152630 3x2 940x627

Lanthimos wyszedł bowiem z założenia, iż filmowy symbol we współczesnym świecie dysponuje przede wszystkim jednym atrybutem – siłą. Jeśli powiemy ludziom, że coś jest symbolem i odpowiednio to umotywujemy, to możemy być pewni, iż w ten symbol uwierzą. Posiada on wszak niesłychane i prawdopodobnie nieograniczone możliwości oddziaływania na widza, co też niedawno udowodnił Darren Aronofsky w mother!. Tam reżyser w ogóle nie ukrywał się ze swoimi intencjami. Aronofsky łopatologicznie wyłożył nam własną interpretację Biblii, nakładając jeden symbol na drugi i potem jeszcze na trzeci. Na czwarty trochę później… Nie obchodziło go jednak to, co to morze alegorii ze sobą niesie, lecz to z jaką siłą działa na wyobraźnię widza. Bo działa i to z nieokiełznaną mocą. Jedni co prawda uznają mother! za pretensjonalny bełkot, ale wątpliwościom nie podlega fakt, iż stanowił on swoisty tour de force filmowej metafory.

I Lanthimos czyni w Zabicie świętego jelenia rzecz podobną. A co więcej, wydaje mi się, że robi nawet krok więcej. Otóż o ile u Aronofsky’ego symbol jeszcze jakieś znaczenie posiada, tak u Greka nie ma on już żadnego. Zwraca on więc wyjątkową uwagę na to, co jest on w stanie zrobić z naszą wyobraźnią i z naszym postrzeganiem dzieła filmowego. Nie jest też on tak ordynarny jak amerykański reżyser – wpierw korzysta z bogactwa swego artystycznego dorobku, aby wzbudzić w nas zainteresowanie, potem tworzy swoisty hype na bazie tajemniczych zwiastunów i materiałów promocyjnych, następnie zmiękcza formę filmu w cytatach stylistycznych z Kubricka i na koniec wypełnia ją pseudoznaczeniową treścią. Nie znam lepszego sposobu na to, by ukryć artystyczny manifest nihilizmu.

43445f2d8bd0fb6bd9ebb2c4f6adab00

Wszystko to natomiast Lanthimos potrzebował do osiągnięcia jednego celu – wyrolowania widza i obnażenia toku jego rozumowania. Co rzecz jasna mu się udało, a ja chętnie się na to nabrałem. W końcu jeśli tak ma wyglądać zabawa z ograniczeniami mojego mózgu, to nie widzę żadnych przeciwwskazań. Tym bardziej jeśli robi to Lanthimos, czyli kolejny wielki reżyser-demaskator do kolekcji. O zastępstwo dla Haneke i Von Triera nie musimy się więc obawiać.

Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu Zabicie świętego jelenia

Redaktor

Najbardziej tajemniczy członek redakcji. Nikt nie wie, w jaki sposób dorwał status redaktora współprowadzącego dział publicystyki i prawej ręki rednacza. Ciągle poszukuje granic formy. Święta czwórca: Dziga Wiertow, Fritz Lang, Luis Bunuel i Stanley Kubrick.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?