TOP 9: Najbardziej irytujący dyskutanci w Internecie

Internet to prawdopodobnie najbardziej demokratyczne medium, jakie do tej pory powstało. Kiedyś, aby wygłosić swoje stanowisko w jakiejkolwiek sprawie tak, aby zostało usłyszane, trzeba było korzystać z pośredników. A to wysłać list do redakcji poczytnego pisma, a to próbować wstrzelić się w „wolną linię” i wygłosić ograniczoną czasem tyradę na antenie radia czy telewizji. Dla co bardziej w sobie zapartych pozostawała jeszcze opcja ulicznego agitatora, ale umówmy się: Kto takich traktował poważnie? Sieć zmieniła w tej kwestii bardzo wiele. W sieci wypowiedzieć może się każdy, i to w zasadzie na każdy temat. W sieci wszyscy są równi, równo zdefiniowani przez tajemniczy nick, ewentualnie facebookowe konto użytkownika. Parafrazując słowa pewnej bardzo niszowej piosenki disco polo: Czyś pan czy cham, tu słucha Ciebie cały świat. Komentarz, wpis jest oceniany przez internetową społeczność, która albo pochwali komentarzem wsparcia, doceni „lajkiem”, albo zgnoi. Wszystko zależy od Ciebie i Twoich talentów krasomówczych i siły retorycznych argumentów (no powiedzmy). Tyle co do szlachetnych założeń.

Taki stan rzeczy jest w wielu przypadkach błogosławieństwem dzisiejszych czasów. Nie wiesz jak obrać ziemniaka? Zajrzyj na bloga, na którym zobaczysz liczne porady i zyliard rodzajów noży. Problemy ze złożeniem mebli z Ikei? Od czego są tutoriale na Youtube. Co więcej, Internet stał się też fantastyczną platformą do wymiany myśli na temat zainteresowań. W trosce o zachowanie obowiązujących norm społecznych i nieskazywanie siebie na dożywotnią samotność, już nie musisz męczyć znajomych tematami, które ich nie interesują. Teraz jest Internet. Chcesz podyskutować o różnicach w definiowaniu metalcore’u? Posprzeczać czy prawdziwy gotyk to Joy Division czy może jednak Nightwish? A może wolisz pogadać o wyższości medycyny alternatywnej nad tą tradycyjną (lub też na odwrót!!)? Nie ma problemu, na niemal każdy temat w Internecie znajdzie się odpowiednie forum/grupa/różańcowe koło.

Tym samym jednak chciałbym przejść do problemu (oczywiście będzie to nieistotny problem pierwszego świata), który ma poruszyć poniższe zestawienie. Ów problem pojawia się, jeśli Twoje hobby jest bardzo popularne (tak jak filmy właśnie) i liczba użytkowników wspomnianego forum/grupy/czegokolwiek to nie kilkunastu zapaleńców, ale już cała rzesza mniej lub bardziej anonimowych użytkowników. Wtedy pojawia się problem. A w zasadzie cała masa problemów. Problemów, które mają konkretne nicki i avatary. Co więcej, mają też nieznośny i często pogardliwy stosunek wobec każdego myślącego inaczej, co bywa nadzwyczaj irytujące (żeby nie powiedzieć dosadniej). O skali zjawiska niech świadczy chociażby fakt, że dziś określenie „komentarz z Filmwebu” to już w zasadzie obelga tego kalibru, co popularny niegdyś (dziś faktycznie nieco mniej) „komentarz z Onetu”. Nie przedłużając jednak. Prezentujemy Wam zbiór „Retorycznych postaw w dyskusji na temat filmów”, które irytują Nas najbardziej. Nie dlatego, że nie uznajemy innych gustów (no chyba, że lubisz „Gwiazd naszych wina” – wtedy jesteś stracony dla ludzkości), ale nie lubimy pogardy dla innych oraz zwyczajnego dyletanctwa i gardzimy (jesteśmy hipokrytami!) zwykłą ludzką głupotą.


1. Sweter wełniany

Tytułem wstępu: Na pierwszy ogień leci Sweter wełniany, czyli typ dyskutanta powszechnie najbardziej znienawidzony. Gardzi wszystkim, co komercyjne i amerykańskie, w najlepszym przypadku E.T. i Gwiezdne Wojny to jego guilty pleasure z lat dziecinnych. Broń Boże, nie może mu się to podobać „na serio”. Między kolejnymi wizytami na Nowych Horyzontach i czytaniem dokonań współczesnej filozofii wylewa swoje frustracje, że „ten fenomenalny film LGBT z Indonezji” ma taką niską średnią wśród użytkowników. Choć Swetry to gatunek, z którego nabija się każdy, to jednocześnie występuje względnie rzadko i mało kto miał z nim prawdziwą styczność. Taki trochę internetowy Yeti.

Miejsce występowania: wszędzie tam gdzie dyskutuje się o niszowym kinie z Afryki środkowej albo europejskiej klasyce. Wtrąca się też w dyskusje o filmach komercyjnych, żeby pokazać Ci jak ograniczony intelektualnie jesteś.

Ulubione filmy: Prawdopodobnie o żadnym nie słyszałeś, poza Valhallą Refna i Bergmanem.

Typowy argument: „Nie wypowiadaj się na temat rzeczy, których nie rozumiesz”, „Wracaj do oglądania swoich śmiesznych komiksów”.


2. Komercyjniak

Tytułem wstępu: Komercyjniak to w zasadzie drugi koniec tego samego kija, na którym znajduje się wspomniany wcześniej Sweter. Druga strona tej samej monety. Z tą różnicą, że Komercyjniak ma w pogardzie niemal wszystko, co nie pochodzi z krajów anglosaskich. Wychodzi z założenia, że jedyną słuszną drogą dla kina jest wywalanie widzom gał, wartka akcja i dużo wybuchów. Niby wszystko ok, każdy lubi co innego. Problem w tym, że Komercyjniak deprecjonuje każdy film, w którym bohaterowie nie ratują świata (albo chociaż miasta). W oczach takiego dyskutanta każdy film, w którym dzieje się trochę mniej, to „pseudointelektualne badziewie”, w którym „wszyscy się tylko snują”. Dziwnym trafem taki użytkownik lubi udzielać się w dyskusjach dotyczących filmów, których nienawidzi. Często lubi też narzekać, że w Polsce nie robi się „takich Avengers”. Próba dyskusji z Komercyjniakiem kończy się w 99% przypadków jak pojedynek szachowy z gołębiem.

Miejsce występowania: Dyskusje dotyczące Body/Ciało, Zjednoczonych stanów miłości

Ulubione filmy: głównie amerykańskie blockbustery

Typowy argument: „Dlaczego w Polsce robi się same pseudointelektualne gnioty?”, „To film dla krytyków i garstki pseudo-intelektualistów”


3. Sekciarz

Tytułem wstępu: Czy wy też odnosicie czasem wrażenie, że fani ostatnich filmów DC tworzą jakiś dziwaczny kult? Sekty, która spotyka się co tydzień w podziemiach Pałacu Kultury, aby przywdziać pelerynę Supermana i spożyć rytualnie przygotowanego nietoperza? Członkowie sekt broniących poszczególnych filmów powszechnie uznanych za średnio udane bardzo lubią tworzyć atmosferę „oblężonej twierdzy” wokół siebie i filmów, które tak lubią. Najpopularniejszym argumentem (jak w każdej dyskusji) jest oczywiście, że inni „nie zrozumieli”. Jaka jest różnica między sekciarzem, a zwykłym fanem średnio ocenianego filmu? Ano taka, że sekciarz w pewnym momencie kompletnie zatraca zdolność krytycznego spojrzenia na produkcje, których broni i każdy krytyczny argument przyjmuje jako obrazę swojej osoby. Chodzi też o to, że nie ma nic złego w lubieniu BvS czy Warcrafta. Czasem można jednak odnieść wrażenie, że sam fakt bycia w mniejszości sprawia  sekciarzom niewypowiedzianą radość. Sprawia to, że produkcje, które w normalnych warunkach oceniliby na 7/10 niezbyt dobrze uzasadnione 10/10.

Miejsce występowania: wszelkie posty dotyczące Warcraft: Początek, BvS, Intersterllar, Legion Samobójców

Ulubione filmy: Warcraft: Początek, BvS, Intersterllar, Legion Samobójców

Typowy argument: Nie zrozumiałeś tego filmu, Idź oglądać swoje bajeczki Marvela


4. Oscarowiec

Tytułem wstępu: Oscarowiec to często zabójcze połączenie filmowego dyletanta z hipokryzją. To ktoś, kto uważa siebie za fana „ambitnego kina”. Problem w tym, że zazwyczaj taki widz za szczyt ambicji uważa oscarowych nominantów pokroju Lincolna, Selmy czy innego Witaj w klubie. Oscarowiec po prostu lubi do bólu klasyczny styl prowadzenia narracji. Dlatego też w 9 przypadkach na 10, oscarowiec od europejskich produkcji stroni (może poza „Nietykalnymi”), a poza gorącym przedoscarowym okresem chodzi do kina głównie na blockbustery (chociaż pewnie by się do tego nie przyznał) i hollywoodzkie produkcje. Problem z oscarowcami w Internecie jest taki, że bardzo często mylą oni poważną tematykę z ambitną formę. Jakby nie byli w stanie zrozumieć, że dobry film może opowiadać o sprawach z pozoru błahych. Dobrym przykładem były reakcje na ostatniego „Mad Maxa”. Dla wielu oscarowców nie do pomyślenia wydawał się fakt, że do ich ulubionej nagrody nominowany został film o szczątkowej fabule. No bo przecież wiadomo, że jak coś jest ambitne to musi opowiadać do raku, walce o prawa mniejszości albo o wielkich historycznych postaciach. No niestety nie, drodzy oscarowcy.

Ulubione filmy: Witaj w klubie, Zjawa, Ray, Lincoln

Typowy argument: „Ja to lubię ambitne kino. Witaj w klubie i Bogów na przykład.


5. Oldchoolowiec

Tytułem wstępu: Oldschoolwiec to ktoś, kto będzie was usilnie przekonywał, że „najlepsze czasy dla kina już mineły”, że „dziś to już nie to samo co kiedyś” i w ogóle filmowy świat chyli się ku upadkowi. I nawet jeśli oldchoolowiec ma czasem rację (trochę za dużo mamy tych filmów dla 13-latków nie?), to już jego sposób postrzegania rzeczywistości często opiera się na bardzo błędnych założeniach. Tego typu delikwent zazwyczaj jako koronny argument przekonujący o wyższości starego nad nowym stawia jakiś uznany klasyk z lat 60-70 pokroju Ojca chrzestnego. Oldschoolowiec stawia błędną tezę, że w latach 70. kino było ogółem lepsze. Dlaczego błędną? Ano dlatego, że stawia ją na podstawie kilku przykładów obejmujących filmy z okresu dwóch dekad. A przecież w latach 70. również powstawały filmy słabe, bardzo słabe i żenujące. Dziś po prostu o nich nie pamiętamy, a siłą rzeczy do historii przeszły rzeczy najlepsze. Rzucanie frazesów o „upadku współczesnego kina” wydaje się też na wyrost z powodu braku danych. W tygodniu premierę ma średnio 4-5 filmów, a przecież sporo pozostaje poza dystrybucją. Czy da się na bieżąco poznać wszystko aby wydawać tego typu osądy?

Miejsce występowania: dyskusje na temat Ojca Chrzestnego, oraz fora dotyczące wszelakich nowych filmów gangsterskich

Ulubione filmy: Ojciec Chrzestny, Chłopcy z ferajny, Taksówkarz

Typowy argument: „Coppola i Brando zrobili to lepiej”


6. Social justice warrior

Tytułem wstępu: Zjawisko na Zachodzie już dobrze znane i rozpoznane, które rozprzestrzenia się w zaskakująco szybkim tempie za sprawą feminizujących blogerów i blogerek. SJW zna prawie każdy z nas, ponieważ przynajmniej raz w tygodniu wrzuca na fejsa posta, w którym informuje o tym, jak ciężko żyje się w patriarchacie albo „jarać się” będzie występem Conchity Wurst. SJW niestety nawet idąc do kina, na czas projekcji nie potrafi pozostawić w domu swoich przekonań politycznych. Obce jest mu pojęcie konwencji czy zasad gatunku. Owocuje to tym, że SJW zamiast skupiać się na akcji zwraca uwagę na ilość skośnookich i czarnoskórych aktorów, oraz sprawdza, czy bohaterki nie biegają w szpilkach. Co więcej, bardzo często SJW lubi doceniać filmy średnie (czasami bardzo średnie) tylko dlatego, że promują wartości zbieżne z poglądami autora. SJW odczuwa także ogromną potrzebę manifestowania swoich poglądów i niezadowolenia na forach filmów, które godzą w jego uczucia i dąży do narzucenia swoich wszystkim naokoło. Jeśli się z nim nie zgodzisz zostaniesz wyzwany od szowinistycznych świń.

Miejsce występowania: dyskusje na temat filmów Scorsese, 

Ulubione filmy: Wszystko z Meryl Streep

Typowy argument: 


7. Tępiciel polit-poprawności

Tytułem wstępu: Można odnieść wrażenie, że nad Wisłą Tępiciel polit-poprawnośći to zjawisko częstsze niż SJW (choć może to tylko wrażenie złudne). Tępiciel to w zasadzie przeciwieństwo Social justice warriora. Zawsze gotowy aby rzucić enigmatycznym komentarzem o „złej politycznej poprawności rządzącej Hollywood” albo skrytykować zaskakujący wybór obsadowy do oczekiwanego filmu. Wg. Tępiciela świat rządzony jest przez lewackie lobby. Każdy film o mniejszościach to „propaganda”, a nagrody dla takich filmów są tego najlepszym wyrazem. Tępiciel nie dostrzega przy tym, że takie Oscary są nagrodami do bólu konserwatywnymi i dopiero w ostatnich latach coś zaczęło się ruszać. Czasem zdarza się, że wygadany Tępiciel trafi na Social justice warriora. Dobra zabawa gwarantowana. Tylko kupować popcorn i patrzeć, kiedy początkowo, w miarę rzeczowe argumenty zamienią się w regularną bitwę na słowa, a w ruch pójdą porównania do nazistów.

Miejsce występowania: Wykop.pl, komentarze na temat Moonlight

Ulubione filmy: Filmy Scorsese, Deadpool, Władca Pierścieni

Typowy argument: „Chędożona polit-poprawność”  


8. Szyderca

Tytułem wstępu: Jeśli dalej czytasz ten tekst i chociaż w części zgadzasz się z opiniami niżej podpisanego autora to mam dla Ciebie smutną wiadomość. Znajdujesz się w grupie być może najgorszej ze wszystkich wymienionych. Szyderca to ktoś lubi się wywyższać, wyszydzać gusta innych, choć jego upodobania nie różnią się bardzo od  tych, których krytykuje. Docenia sztukę nowoczesną (ale tylko trochę) i nierzadko jara się hipsterstwem (choć na ogół hipsterstwem gardzi) a la Córki Dancingu. Szyderca to zazwyczaj domorosły znawca uznający się za omnibusa po obejrzeniu filmów Tarantino i wizycie na festiwalu filmowym w pobliskim kinie. Tak naprawdę jednak to pozer zgrywający kogoś inteligentnego bardziej niż jest w rzeczywistości. Bezwzględnie kategoryzuje ludzie i jest „gustowym nazistą”. Zazwyczaj zamknięty w swojej inteligenckiej bańce stara się być ponad wszelkie spory i raczej nie angażuje się w dyskusje, a jeśli to robi to tylko po to żeby napisać „O kurffa! Kisnę!”. Nie zmienia to jednak faktu, że pomimo pogardy dla internetowego flejmu, pasjami je czyta co sprawia, że nie jest w niczym lepszy od tych, z których się nabija.

Miejsce występowania: Wszędzie

Ulubione filmy: Filmografie Tarantino i Park Chan Wooka, Baby Bump

Typowy argument: „O kurde! Kisnę”, „O gustach się nie dyskutuje to najgłupsze stwierdzenie, jakie istnieje”  


9. Poszukiwacz logiki i realizmu

Tytułem wstępu: To kategoria o tyle wyjątkowa, że częściej niż w Internecie na tego typu (anty)retoryczną postawę traficie zazwyczaj przy rodzinnym stole (choć oczywiście na ukochanych forach też ich znajdziecie). Poszukiwacz logiki to ktoś komu obce są pojęcia gatunku, a tym bardziej konwencji. Poszukiwacz z zasady skreśla wszelkie filmy flirtujące chociażby z fantasy czy sci-fi jako „bzdurne”, „głupie”, a co najgorsze „NIEREALISTYCZNE”. I możesz takiemu próbować przemówić do rozsądku mówiąc, że każdy film jest utrzymany w jakiejś konwencji (nawet te najbardziej REALISTYCZNE) i stosuje pewne uproszczenia, a najważniejsze jest to żeby był po prostu wiarygodny. Twój trud okaże się jednak próżny, bo przecież jarasz się jakimiś „bajkami”. Zabawne bywa też czasem to jak poszukiwacz bez opamiętania „punktuje” nierealistyczny film wskazując nierzadko na elementy, które zostały w danym obrazie zastosowane w sposób ironiczny. 

Miejsce występowania: Wigilijny stół, ostatnio: dyskusje na temat nowego Johna Wicka

Ulubione filmy: Pożegnanie z Afryką, Titanic, Potop

Typowy argument: „Przecież to jest GUPIE”, „Tak się nie da zrobić w rzeczywistości”

ilustracja wprowadzenia: materialy prasowe

Dziennikarz

Redakcyjny hipster. Domorosły krytyk filmowy, fan mieszaniny stylistyk i kreatywnego kiczu. Tępiciel amerykańskiego patosu i polskich kom-romów

Więcej informacji o
, , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?