Seria American Horror Story Brada Falchuka i Ryana Murphy’ego pojawia się na małym ekranie już od siedmiu lat. Jej oryginalność bazuje nie tylko na horrorowej konwencji, ale też na wyraźnym podziale poszczególnych sezonów na osobne historie oparte na motywie przewodnim. Wczoraj premierę miał American Horror Story: Kult, który osadzony jest w USA roku 2016, a jego upolitycznienie widoczne jest od pierwszych scen.
Mamy więc do czynienia z Ameryką czasów przełomu, jaki nastąpił po wyborze Donalda Trumpa na 45. prezydenta USA. Pierwszy epizod skupia się w największej mierze na Ally (Sarah Paulson) i Ivy (Alison Pill), parze lesbijek wychowujących syna, które z wiadomych przyczyn nie są zadowolone z wyboru rodaków. Oliwy do ognia dodaje fakt, że Ivy rezygnując z głosowania przyczyniła się do klęski Hilary Clinton. I choć życie w państwie rządzonym przez Trumpa już dla wielu może być wystarczającym koszmarem – twórcy AHS znani z zamiłowania do wprowadzania wielowątkowości w swoich historiach, na tym nie poprzestają. Bohaterka Sary Paulson cierpi dodatkowo na szereg fobii, w tym strachu przed klaunami, co wpływa negatywnie na całe jej życie od relacji w związku po zakupy w supermarkecie. Postaci klaunów mają do odegrania dużo większą rolę niż Twisty, powracający jakoby jedynie we wspomnieniu. Wiele wskazuje na to, że to one będą kluczowymi potworami tego sezonu. Pojawia się też znany z poprzednich sezonów Evan Peters, który wciela się w postać niebieskowłosego przywódcy sekty, radykała, rasistę i republikanina (nie to, żeby te określania zawsze musiały iść w parze), który przekonuje o tym, że największą wartością jest strach i tylko dzięki niemu można panować nad masami. Ciekawą postać stworzyła też Billie Lourd (znana z produkcji Królowe Krzyku) pojawiająca się w roli neurotycznej fanki morderstw, która zostaje zatrudniona w charakterze opiekunki dla dziecka Ally i Ivy.
Osadzenie 7. sezonu w realnym czasie i miejscu jest dla AHS nowością – podobny zabieg pojawił się już w sezonie 5. gdzie twórcy informowali o dokładnym roku wydarzeń i w części 6. Roanoke, gdzie rzeczywistość i fikcja mieszały w konwencji reality show. Jednak nigdy dotąd nie wzięto na afisz tematu tak aktualnego i kontrowersyjnego, wzbudzającego takie emocje i związanego z ludźmi na najwyższych szczeblach władzy. Tłumacząc podtytuł sezonu – Kult – Ryan Murphy zdradził, że chodzi w nim o kult jednostki. Po obejrzeniu epizodu pierwszego mogę podejrzewać, co miał na myśli.
W American Horror Story na przestrzeni lat pojawiło się wiele postaci, które wracały w kolejnych sezonach w nowych rolach. W Kulcie odczuwalny jest brak Jessici Lange oraz Kathy Bates. Oprócz wspomnianych wyżej Petersa i Paulson, powrócił Chayenne Jackson w roli terapeuty i klaun Twisty z Freak Show. Na razie nie wiem w jakim kontekście w osadzonej w realiach historii (w której jednak znajdzie się miejsce na bandę morderczych klaunów) mają pojawić się Andy Warhol czy Charles Manson (w obydwóch bohaterów również ma wcielić się Evan Peters) i Valerie Solanas. Twórcy AHS potrafią zaskakiwać, więc musimy przygotować się na mnogość wątków i postaci i, w miarę możliwości, podążać za historią.
Epizod pierwszy to nieco chaotyczny aczkolwiek ciekawy wstęp do opowieści o największych fobiach Amerykanów, który dodatkowo pozwala zajrzeć do domów zwykłych obywateli po wyborach prezydenckich w 2016 roku. Najbardziej spodobało mi się to, że Falchuk i Murphy powrócili do ukazywania strachu w rzeczach codziennych – jak niepewność jutra czy zagrożenia płynące z wnętrza ludzkiej osobowości. Jako fanka twórczości Andy’ego Warhola i samego AHS z niecierpliwością czekam na dalsze epizody. Mam nadzieję, że twórcom uda się zbudować klimat znany z pierwszych sezonów, a liczba wątków nie przytłoczy ciekawej historii, jaką z pewnością dla nas przygotowali.
Ilustracja wprowadzenia: Materiały prasowe