Nieznane filmy znanych reżyserów #8 – Jean-Luc Godard

W jednej z książek dotyczącej historii kina, która akurat gdzieś tam mi wpadła po drodze w ręce, wyczytałem w odniesieniu do Jeana-Luca Godarda takie zdanie:

Nigdy nie uległ pokusie komercjalizacji i choć późniejszymi filmami nie wzbudzał już takich emocji jak wcześniej, wciąż pozostał nieugiętym eksperymentatorem i poszukiwaczem własnego języka filmu.*

Zdaję sobie doskonale sprawę, jakie spustoszenie mogło owe stwierdzenie wywołać w głowach przeciętnych kinomanów. Bo rozumiecie, Jean-Luc Godard, najbardziej buntowniczy z francuskich nowofalowców, autor tak klasycznych dzieł dla filmowego modernizmu jak Do utraty tchu czy Pogarda… Innymi słowy gość, który na karku trochę tych lat ma, a jednak dalej tworzy! I co więcej tworzy i ciągle liczy się w walce o najważniejsze europejskie nagrody filmowe. Oczywiście jego obecność na takim chociażby festiwalu w Cannes służy prędzej podbiciu renomy samego wydarzenia aniżeli rzeczywistej walce o Złotą Palmę, ale fakt jest faktem. W 2013 roku przyjechał on na południe Francji z ostatnim jak do tej pory pełnym metrażem (choć to też tak nie do końca prawda – to raczej metraż średni) Pożegnanie z językiem, które ostatecznie wydarło “jedynie” nagrodę jury. Ale pokazało się, a widzom, którym Francja i Cannes nie po drodze, narobiło smaka i niesamowitych oczekiwań. Specjalnie przed podejściem do tego filmu ponadrabiałem jeszcze kilka do tej pory nie obejrzanych klasyków z repertuaru reżysera, tak żeby w miarę gładko wejść w “nowy język” Godarda. I co z tego wynikło? Eh, sam nie wiem…

1426088660 10 adieu au langage

Zobacz również: Nieznane filmy znanych reżyserów #7 – Ridley Scott

Wyjdźmy od tego, że Godard już dawno (gdzieś pi razy drzwi w latach 70.) porzucił fabułę na rzecz kina stricte eksperymentalnego. To znaczy u Francuza zawsze pierwsze skrzypce grały zabawy z formą i narracją, które często całkowicie w kąt spychały fabularne aspekty dzieła, ale to co działo się po wspomnianej cezurze nawet nie starało się ukrywać, że jest czystym, artystycznym poszukiwaniem wyższego stanu świadomości oraz własnego, oryginalnego sposobu porozumiewania się z widzem. I takie właśnie jest Pożegnanie z językiem – to film o jakimś tam zarysie fabularnym, będącym jednak jedynie pretekstem do przesuwania kolejnych granic wypowiedzi filmowego autora. Zresztą sam tytuł już wskazuje na co Godard chciał postawić akcenty i w tym kontekście zrobił to bardzo dobrze. Niech za potwierdzenie tego stanu rzeczy posłuży mój brak erudycji. Przyznam się szczerze, że Pożegnanie obejrzałem w oryginalnej wersji językowej, a w tej miesza się francuski z niemieckim i nawet kilka zdań po angielsku padnie. Moja znajomość będącego tu w zdecydowanej większości języka francuskiego jest natomiast znikoma, co jednak w ogóle nie utrudniło mi odbioru dzieła. Zabawna rzecz, nieprawdaż? A no właśnie. Dość szybko bowiem zorientowałem się o co tutaj chodzi, kojarząc ze sobą okołoprodukcyjne fakty. Otóż wszystko rozbija się o ułomność języka jako takiego. Tu nawet nie chodzi wyłącznie o język filmowy, ale o język sztuki w ogóle. Godard prowadzi w Pożegnaniu dwie równoległe narracje, przed której zmianami zostajemy poinformowani stosownymi kadrami “natura” lub “metafora”. Obie te narracje traktują o tym samym zdarzeniu, lecz jak można się domyślić, “natura” jest jakimś tam zapisem rzeczywistości, a “metafora” jej alegorią. Z tym że kiedy w “naturze” obserwujemy zmianę, zręby logiki przyczynowo-skutkowej, to w “metaforze” przewijają się ciągle te same ujęcia (płynący prom, dziewczyna za kratami), co tylko utrzymuje nas w przekonaniu, iż Godard nigdy nie straci charakterystycznego dla siebie poczucia humoru. Dzięki tej zależności reżyser wysyła nam jakby komunikat o treści “byle nagranie może zostać uznane za dzieło sztuki, jeśli opatrzy się je stosowną metaforą”, a do tego dodaje w Postscriptum “metafora jest narzędziem, całkowicie zależnym od woli osoby ją stosującej”. Wynika więc z tego konstatacja reżysera, iż te środki wyrazu, czyli możliwość imitowania ruchu oraz nadawania mu alegorycznego znaczenia, nie mają żadnej wartości w kontekście dzieła filmowego. Film musi iść na swoje, musi ciągle ewoluować i wypracowywać coraz to nowsze metody kreacji. Film musi zmierzać w kierunku tej tak bardzo nierozumianej “fotogeniczności”, jeśli chce w ogóle być za tę dziedzinę sztuki uznawany. Jednocześnie Godard pokazuje, że sam nie jest pewien czy to co robi jest już tym typowo filmowym środkiem wyrazu, czy może wciąż błądzi poszukując rzeczy nieistniejącej.

adieu au langage main

Tę złożoność wywodu reżysera podkreśla dodatkowo fakt, że każdy z typowo teatralno-literackich zabiegów obecnych w filmie (czyli dialogi, ekspozycja postaci, cały budulec narracyjny) nie ma najmniejszego sensu. Zdania wypowiadane przez pseudobohaterów (nawet ten element Godard odrzucił, prezentując swe postaci jako integralną część widzialnego środowiska, a nie ludzi z krwi i kości) są absolutnie pozbawione znaczenia i jakiegokolwiek składu. Ot, wyrwane z kontekstu wypowiedzi. I choć rzeczywiście w tej części “naturalnej” istnieje ta iluzja ciągłości, to przypomina ona raczej przypadkowe nagranie wykonane przy pomocy ręcznej kamery cyfrowej. Wiecie, zupełnie jakbyście kręcili jakiś amatorski filmik na polu, wrócili do domu, położyli kamerę na stole w kuchni i zapomnieli jej wyłączyć. Skąd to wiem, skoro nie rozumiałem o czym oni tam parlają? A no internet dzisiaj czyni cuda…

Zobacz również: Nieznane filmy znanych reżyserów #3 – Siergiej Eisenstein

Poszukiwanie odrębnego języka Godard osiągnął również przy użyciu samej kompozycji, struktury filmu, która została mocno zniekształcona zastosowaniem kamer 3D. Tak, Godard nakręcił film w 3D i nikt o tym nie mówi! Ale nie wyobrażajcie sobie, że są to takie typowe, mainstreamowe trzy wymiary, które jedynie sprawiają iluzję (i to do tego mierną) głębi obrazu. O nie, Pożegnanie z językiem skutecznie wodzi nas za nosy i gdyby nie specjalne kadry informujące o wykorzystaniu tej technologii, to do samego końca nie moglibyście być pewni, co takiego właściwie zobaczyliście. I czy w ogóle zobaczyliście. Filmy w 3D kręci się zazwyczaj za pomocą dwóch kamer, które poruszają się po tej samej paraboli, aby dostarczyć do naszych oczu spójny i przejrzysty obraz. Godard również stosuje więc dwie kamery, ale gdy normalny filmowiec zachowałby szacunek dla wzroku i wytrzymałości widza, tak on idzie akurat na noże! Są w tym filmie dokładnie dwie takie sceny, gdzie lewa kamera pozostaje w miejscu portretując nieruchomą postać, a prawa odjeżdża, aby uchwycić ruch innej osoby. Domyślacie się jakim efektem ten zabieg poskutkował? Dyskomfort i dezorientacja to chyba najdelikatniejsze słowa w tym względzie… Ale dzięki temu Godard pchnął te nieszczęsne granice wyrazu filmowego w miejsca do tej pory nie często eksplorowane. W Pożegnaniu też chyba po raz pierwszy ujrzałem, jak naprawdę powinna wyglądać głębia wynikająca z technologii 3D. W pewnym momencie ustawił on sprzęt nagraniowy tak daleko od siebie, że patrząc na ekran oboma oczyma doznawaliśmy czegoś na wzór zeza zbieżnego i tylko zamknięcie jednego z nich umożliwia nam dostrzeżenie rzeczywistej otchłani powstałej w ten sposób między obiektami. Rzecz naprawdę niesamowita i jeśli cenicie sobie tego typu kruszenie ścian to znajdziecie się tu w siódmym niebie.

goodbyelanguage2

Pytanie tylko, ile tych sklepień obejrzą fani reżysera albo chociaż zwykli kinomani, poszukujący u Godarda kolejnych przebojowych wcieleń. To pytanie jest jednak w kontekście Pożegnania z językiem dość niewłaściwe, albowiem (co zresztą zaznaczyłem) to nie jest dzieło, które tak po prostu zwykliśmy nazywać filmem. To jest film w najczystszej postaci. Wiecie, tak jakby świeżo wydobyty diament – bez żadnych szlifów, bez ingerencji zewnętrznej, tylko natura, natura i jeszcze raz natura. A w każdym razie natura, która zrodziła do życia film. W tym kontekście Pożegnanie rzeczywiście robi wrażenie, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że za jego realizację odpowiada niemal 90-letni obecnie Jean-Luc Godard, któremu nadal nie dość eksperymentów i buntu. I za to też ciągle cenię go ja, jak i pewnie miliony widzów na całym świecie.


383149

Tytuł: Pożegnanie z językiem

Reżyseria: Jean-Luc Godard

Scenariusz: Jean-Luc Godard

Data premiery: 2013 rok

Gatunek: eksperymentalny

*Cytat ten pochodzi z książki pt. Historia filmu pod redakcją Rafała Syski i Joanny Wojnickiej – swoją drogą polecam!

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Redaktor

Najbardziej tajemniczy członek redakcji. Nikt nie wie, w jaki sposób dorwał status redaktora współprowadzącego dział publicystyki i prawej ręki rednacza. Ciągle poszukuje granic formy. Święta czwórca: Dziga Wiertow, Fritz Lang, Luis Bunuel i Stanley Kubrick.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?