Przed Wami dwudziesta ósma odsłona naszej autorskiej serii Pod Ostrzałem! Tym razem na tapet bierzemy film Dunkierka! Naszą recenzję znajdziecie, klikając TUTAJ. Tymczasem zapraszamy Was do zapoznania się z opiniami pozostałych członków redakcji Movies Room, którzy mieli już przyjemność (bądź nie) obejrzeć film Christophera Nolana. Nasze opinie i oceny uporządkowaliśmy w kolejności od najbardziej pozytywnych do mniej entuzjastycznych. W tekście mogą znaleźć się lekkie spoilery! Uwaga, zaczynamy!
Radek Folta – Redaktor
Ocenia na: 95/100
Takich twórców jak Nolan ze świecą dziś szukać. Może jeszcze tylko Aronofsky, Fincher i Villeneuve operują na podobnym poziomie. To reżyserzy, którzy wierzą w kino totalne, autorskie, oryginalne, które jest jednocześnie komercyjne i trafia do miliardów. Dunkierka to hołd dla kina wojennego, wiarygodne odtworzenie niezwykłego epizodu z II wojny światowej, a zarazem obraz wybitnie antywojenny, jak każdy z wielkich filmów w historii, od Czasu apokalipsy po Cienką czerwoną linię. Fenomenalne zdjęcia, perfekcyjny montaż, doskonała muzyka, jeszcze lepsze użycie dźwięku i aktorzy, którzy przy minimalnym użyciu słów muszą naprawdę grać – w tym przemyślanym, idealnie ułożonym filmie jedynie ostatnie kilka minut odrobinę zawodzą… patosem. Dunkierce nie brakuje emocji, bo horror żołnierzy czekających na zbawienie na plaży otoczonej przez wrogów nie przemówi chyba tylko do ludzi, którym brakuje empatii. Ostatnio tak przejęty i wciśnięty w fotel siedziałem na projekcji Mad Maxa: Na drodze gniewu, który by podobną jazdą na całego. Dla wielu obraz Nolana to mocny kandydat do filmu roku. I rozumiem doskonale dlaczego.
Łukasz Kołakowski – Dziennikarz
Ocenia na: 93/100
Wrócił Nolan, gość który wygrywa swoimi filmami dlatego, że potrafi wszystkie swoje warsztatowe niedostatki przykryć tym co według niego najważniejsze, opowiadaniem historii. Jak chciał nam pokazać działania wojenne, tak to zrobił i nie patrzył na jakiekolwiek głosy sprzeciwu. To surowy obraz zwykłych, zdezorientowanych ludzi. Nie ma większych niż życie postaci, nie ma złych Niemców, którym trzeba bohatersko pakować kulę w łeb, nie ma pojedynczych gości będących nad innymi, z którymi mamy się zżywać. I to działa wyśmienicie. To operacja i jej cel są tu najważniejsze. Dodajmy do tego fantastyczny zabieg trzech historii zbiegających do jednego punktu, który daje kilka perspektyw na niektóre wydarzenia i trzyma w nieustannym napięciu. No i jeszcze realizacja, która pieści uszy (ten początek, w którym Nolan rezygnuje z muzyki) i wyrzuca oczy z orbit. Tak powinno się robić intensywne kino.
Zobacz również: Poczuj klimat lat 80. z teledyskiem Guardians’ Inferno!
Bartosz Tomaszewski – Redaktor prowadzący działu Recenzje
Ocenia na: 90/100
Gdy w jednej z pierwszych scen, przy akompaniamencie ryku silnika na ekranie pojawił się Spitfire, wiedziałem, że to jest mój typ filmu. Genialnie nagłośniona sekwencja, idealnie wprowadziła mnie w seans filmu Christophera Nolana. Reżysera, którego cenię za wiele produkcji. Dunkierka jest jednym z najkrótszych filmów tego twórcy i ten planowany zabieg przynosi efekty. Nolan w wywiadach powtarzał, że historię swoich bohaterów chce opowiedzieć za pomocą wydarzeń na ekranie, a nie zbędnych, przeciągających się, nasiąkniętych polityką dialogów. Wydarzenia przedstawione na ekranie nie zwalniają nawet na sekundę, a to przekłada się na poczucie napięcia i niepewności. Nie wiemy bowiem który z bohaterów zginie, a któremu dane będzie wrócić do domu. Dunkierka to zdecydowanie jeden z najlepszych, trzymających w napięciu i wywołujących masę emocji filmów tego roku. Przy okazji jest audio-wizualnym majstersztykiem, ale Nolan już dawno nas do tego stanu rzeczy przyzwyczaił.
Kamil Serafin – Dziennikarz
Ocenia na: 90/100
Nie wiem już, do jakiego kina Nolan ma powołanie. Wychodzi na to, że do każdego. Dał nam najlepszy film superbohaterski wszechczasów, zabrał nas w kolejne poziomy snów w Incepcji, stworzył jeden z najoryginalniejszych filmów science-fiction wszech czasów, a teraz rzucił nam najlepszy film wojenny ostatnich lat. Dunkierka to nie kolejna patetyczna opowieść o dzielnych i walecznych żołnierzach, ale o ludziach, którzy walczą już nie o wygraną na froncie, ale o własne życie. Perfekcyjne budowanie napięcia, dobór muzyki i prowadzenie narracji nie za pomocą dialogów i monologów, ale przez wykorzystanie obrazu i szarej, wojennej scenerii. Tu nie ma głównych bohaterów, tu kibicujemy wszystkim Anglikom próbującym powrócić do domu, leżącego zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od nich. I kibicujemy im w tym z całego serca.
Zobacz również: Atomic Blonde – recenzja najlepszego akcyjniaka wakacji!
Kuba Łaszkiewicz – Stały Współpracownik
Ocenia na: 90/100
Nigdy nie byłem wielkim fanem Christophera Nolana, ale od Dunkierki oczekiwałem naprawdę dużo. I nie zawiodłem się, bowiem jest to w mojej opinii dzieło co najmniej ponadprzeciętne. Nie dostrzegłem znaczących zgrzytów – narracja została poprowadzona naprawdę świetnie, aktorzy spisali się na medal, muzyka Hansa Zimmera to istne mistrzostwo. Jeśli chodzi o rozmach – należy przyznać, że takowego omawianej produkcji nie brakuje, ale… spodziewałem się pod tym względem trochę więcej. Mimo to uważam, że Dunkierka to jeden z najlepszych filmów tego roku; emocjonujący, nieprzepełniony patosem i do samego końca trzymający w napięciu. Opowiadający nie o bohaterskich czynach grupki wybrańców, a o walce o przetrwanie setek tysięcy żołnierzy. I tego mi we współczesnym kinie wojennym bardzo brakuje.
Dominik Dudek – Redaktor / Facebook leader
Ocenia na: 80/100
Dunkierka była jednym z tych filmów tegorocznego sezonu ogórkowego, na które najbardziej czekałem. Trzeba przyznać, że Nolan naprawdę się postarał, serwując nam intensywne 100 minut wojennej zawieruchy. Obraz bezradności młodych żołnierzy w obliczu tak poważnego zagrożenia, świetnie został spotęgowany przez nieustanne tykanie zegara, co pozwoliło utrzymać nas na skraju kinowego fotela. Chociaż na początku czułem się lekko zagubiony czasowym kompilacjami Nolan-style oraz jestem większym fanem bohatera jednostkowego, to trzeba przyznać że ekipa wykonała kawał świetnej roboty i w kwestiach technicznych zaprezentowała ewidentnie poziom wybitny.
Zobacz również: Valerian i Miasto Tysiąca Planet – recenzja filmu Luca Bessona!
Szymon Góraj – Redaktor prowadzący działu Publicystyka
Ocenia na: 75/100
Ten film nie jest może w moim przekonaniu takim kamieniem milowym, jak wielu krytyków i recenzentów uważa, ale mimo to mamy do czynienia z jednym z lepiej skrojonych przykładów kina wojennego ostatnich lat. Odznacza się przede wszystkim własnym stylem, stonowanym i – w przeciwieństwie do również bardzo dobrej Przełęczy ocalonych – niemal całkowicie uwolnionym od patosu (a także bohaterów z krwi i kości, choć nie powiedziałbym, że w tej konwencji to koniecznie wada). Aż dziw, że na takie oryginalne podejście w gatunku wpadł właśnie ktoś taki jak Nolan – kto jest zaznajomiony choć z częścią jego filmografii, powinien wiedzieć, do czego piję. Dunkierka to bardzo ciekawe, ze swoim rewelacyjnym audiowizualnym minimalizmem stadium armii, która od dawna już nie walczy o zwycięstwo, tylko o jak największe zminimalizowanie rozmiarów porażki. Brak przesadnej przemocy i motyw niewidzialnego wroga dodatkowo pozwalają skupić się na tym, co Nolan chciał przekazać. Trzeba z drugiej strony przyznać, że w niektórych momentach autor Incepcji zatraca się w swoim bądź co bądź monotonnym stylu, co może grozić lekkim znużeniem niejednego widza. Spoglądając także chłodnym okiem na całość, nie sposób chyba nie przyznać, że ogólna kompozycja dzieła jest nieco nazbyt schematyczna – bo prawie w całości złożona w zasadzie z dwóch zmiennie występujących wydarzeń (lanie od wroga-zbieranie się po nim do kupy, i tak w koło Macieju). Mimo to z seansu jestem bardzo zadowolony, ciesząc się, że jeden z mimo wszystko najbardziej utalentowanych czołowych twórców Hollywood wraca na lepsze tory. I gdyby nasz autor nie wpadł na samym finiszu w swoje typowe napuszone nolanizmy, ocena byłaby nawet o pięć “oczek” wyższa.
Katarzyna Janicka – Redaktor współprowadząca dział Recenzje
Ocenia na: 75/100
Nolan powrócił i ma się zdrów. Dunkierka poraża świetną muzyką oraz montażem, które budują napięcie. Okraszając to bardzo dobrymi zdjęciami oraz minimalistycznymi dialogami reżyser osiągnął wyżyny kina wojennego. Bez patosu i lejącej się krwi zdołał opowiedzieć historię o chęci przetrwania i zjednoczenia ogromu ludzi. Niestety w tym ogromie właśnie zginęła jednostka. Przez to, że Nolan zajął się ogółem, zabrakło możliwości zaangażowania się w wątek choćby jednego z zaprezentowanych bohaterów. Montaż, który z jednej strony zachwyca, momentami sprawia, że widz gubi się i zajmuje chwile, zanim na powrót odpowiednio “wejdzie” w film. Dunkierka to obraz dobry, którego zalety są również wadami… niestety.
Zobacz również: Notatnik Śmierci – przedpremierowa recenzja nowej produkcji Netflixa!
Konrad Stawiński – Dziennikarz
Ocenia na: 73/100
Na papierze arcydzieło, w praktyce dzieło po prostu udane. Nie da się zaprzeczyć, że Dunkierka jest filmem mocno przemyślanym pod względem struktury, a koncept jest jego największą siłą, ale dla mnie również i słabością. Na pierwszy rzut oka wrażenie robi ambicja Brytyjczyka, bo mamy tu: montaż spajający trzy wątki toczące się w trzech różnych przedziałach czasowych, umiejętne przedstawienie horroru wojny bez flaków i oderwanych kończyn, narracyjny chłód i dystans, ograniczenie dialogów do minimum, aby to obrazy mogły mówić same czy odejście od bohatera indywidualnego, by opowiedzieć o zbiorowości. Jednakże, z biegiem filmu część powyższych elementów zaczęła zgrzytać, moja ekscytacja zanikać, a uwiązany na smyczy własnego pomysłu Nolan nie miał żadnego ukrytego asa w rękawie.. Montaż więc wybijał z rytmu, zbiorowość udawało uparte trzymanie kilku pisanych cienkim ołówkiem postaci, a w lekkim rozczarowaniu pomógł brak spektaklu, a więc wyrugowanie z filmu “epickich” scen batalistycznych. Najgorszy i tak jest jednak finał, który zamienia antywojenny i uniwersalny film o solidarności w błahą historię, która ma w zamierzeniu dodawać otuchy współczesnym Brytyjczykom. Nie ze mną te numery, panie Nolan. A większe wrażenie niż ten nolanowski szacher macher robi kilkuminutowy mastershot z Dunkierki w Pokucie Joe Wrighta.
Tomasz Małecki – Redaktor współprowadzący dział Publicystyka
Ocenia na: 64/100
Dunkierkę obejrzałem prawdopodobnie jako ostatnia osoba z redakcji, zatem wszelkie wyrazu podziwu dla najnowszego dzieła Nolana zdołały wyrobić we mnie wcale niemałe oczekiwania. Dlatego też tak bardzo zabolała ich weryfikacja. Film ten cierpi bowiem na najgorszą przypadłość z możliwych, a mianowicie brak jasnej i wyraźnej tożsamości. Dunkierka nie wie, czym chce być. Z jednej strony hołduje klasycznej konwencji cinema verite i pragnie możliwie jak najwierniej oddawać dramaturgiczny przebieg wydarzeń na północnym wybrzeżu Francji, a z drugiej stara się konwertować drugowojenne piekło na format filmowego wyrazu. Dochodzi więc do konfliktu, który uniemożliwia nawiązanie trwałego kontaktu z widzem. Bo niby narracja jest zgodna z wówczas przeprowadzanymi manewrami (schemat nalot-lizanie ran, nalot-lizanie ran i tak w kółko), lecz jednocześnie całkowicie ignoruje historyczny kontekst oraz semiotykę faktograficzną. To uczucie pogłębiło się, gdy po seansie w toalecie kinowej podsłuchałem rozmowę ojca (historyka z wykształcenia – tak sądzę po jego wypowiedzi) z synkiem, w której to padło mnóstwo przykładów naginania bądź wręcz przeinaczania faktów (warto podsłuchiwać rozmowy w toalecie). Nie narzekam tu dlatego, że Nolan dostosowuje wojnę do wymogów obrazu, tylko dlatego, że Nolan dostosowuje wojnę do wymogów obrazu i zarazem robi coś wręcz zupełnie odwrotnego. To się znowuż przekłada na dramaturgię, rzetelność i przede wszystkim czytelność obrazu. Niech Nolan nakręci coś nie na podstawie własnego scenariusza. A tak wysoką ocenę wystawiłem, bo lubię piękne obrazki. A ten był piękny.
Patryk Sławicki – Stały Współpracownik
Ocenia na: 55/100
Nie zrozumcie mnie źle, to dobry film, świetnie zrealizowany, aczkolwiek nie wzbudził we mnie żadnych emocji. Nie ma tutaj w zasadzie głównego bohatera, jest bardziej coś na miarę bohatera zbiorowego, który musi przetrwać. Jest to ciekawy pomysł, tylko że znowu mamy postacie, które mają trochę więcej czasu na ekranie i raczej wiemy, że nie padną zbyt prędko. Na tej zasadzie gryzie się sporo aspektów tego filmu. Z jednej strony mamy ujęcia POV z perspektywy gościa na noszach – Nolan wprowadza nas w samo serce wydarzeń i możemy poczuć się, jak jeden z nich. Z drugiej strony dostajemy za chwilę długie ujęcie panoramy całości, które przechodzi znów w kompletnie inne miejsce. Ciężko w tym momencie poczuć cokolwiek i zaangażować się bardziej w czyjeś losy. Brak tu konsekwencji, albo robisz film symulujący, realistyczny, wrzucając widza w środek wydarzeń, albo robisz chłodną, surową narrację z trzeciej osoby. Oba te pomysły są świetne i działałyby osobno bez problemu, aczkolwiek będąc zbite w jednym filmie trącą mi po prostu brakiem ukierunkowania.
Podsumowując! Średnia ocen naszej redakcji to wysokie 80/100! Produkcja Dunkierka to zdecydowanie jedna z najlepszych produkcji tego roku. A czy Wy już oglądaliście film Christophera Nolana? Jeśli tak, to jak Wam się podobał? Jaką byście mu wystawili ocenę?