Alicia Vikander – czarny koń, czy czarny łabędź?

Mając pięć lat rozpoczęła treningi w Royal Swedish Ballet School. Jako osiemnastolatka wiedziała już, że balet to nie to. W wieku dwudziestu jeden lat zadebiutowała w pełnometrażowym „Till det som är vackert” i została nagrodzona Złotym Żukiem dla Najlepszej aktorki pierwszoplanowej. Sześć lat później, podczas 88. ceremonii wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej, Alicia Vikander odbierała swojego pierwszego Oscara za rolę w „Dziewczynie z portretu”.

Lata spędzone na treningach trudno uznać za stracone. Zwłaszcza, że nie tylko dyscyplina okazała się pomocnym narzędziem w fachu, który – w ślad za matką, Marią Fahl Vikander – Vikander postanowiła wykonywać. W rozmowie z Net A Porter przyznała:

Jako tancerka musiałam nauczyć się opowiadać historie bez użycia słów. To właśnie robią najlepsi aktorzy.

Zalety baletowego zaplecza zauważył także Alex Garand, scenarzysta i reżyser „Ex Machiny” – niskobudżetowego projektu  Sci-Fi, uhonorowanego tegorocznym Oscarem za Najlepsze efekty specjalne. Vikander wcieliła się w rolę Avy, sztucznej inteligencji pod postacią kobiety. Stworzona, a właściwie skrupulatnie programowana i aktualizowana, przez Nathana (Oscar Isaac), komputerowego geniusza, z obiektu testów staje się ona obiektem westchnień Caleba (Domhnall Gleeson), przybyłego do oddalonej od cywilizacji twierdzy na siedem dni, celem wzięcia udziału w owianym tajemnicą projekcie. Ilekroć Ava pojawia się na ekranie, hipnotyzuje do tego stopnia, że nie sposób oderwać od niej oczu – nie sposób więc dziwić się bohaterowi granemu przez Gleesona, który również coraz bardziej ulega jej nieoczywistym wdziękom. Obydwa oblicza, zhumanizowanego i zdehumanizowanego robota, fascynują tak samo. Nie ma tu w dodatku ani krzty sztuczności czy banału, w które można było popaść, kreując tak specyficzną postać – Vikander przemawia idealnym, na wpół ludzkim, na wpół mechanicznym głosem i porusza się z mechaniczną gracją. Brzmi niemożliwie? Powinno, bo w pewnym sensie niemożliwego udało jej się dokonać. Także w scenie, gdy Ava stopniowo odkrywa, czy raczej konstruuje, swoją kobiecość, cielesność. Nie wypowiada przy tym ani jednego słowa; nie musi, mowa jej ciała jest wystarczająco wymowna. 

Tajemnicy tego sukcesu – przejawiającego się między innymi nagrodą dla Najlepszej aktorki drugoplanowej, przyznaną jej w zeszłym roku, przez Stowarzyszenie Krytyków Filmowych z Los Angeles – Garand dopatrywał się w wieloletnim doświadczeniu Szwedki:

Tym, czym wzbogaciła film, poza czysto aktorskimi przymiotami, jest właśnie trening baletowy – przekonywał w wypowiedzi dla The Telegraph, zaznacząc jednocześnie, że aktorka z niej „fenomenalna” – Z rolą Avy wiąże się dość skomplikowany, fizyczny performance: grasz maszynę, ale nie chcesz komunikować, że nią jesteś; nie chcesz, żeby to wykraczało poza poczucie inności. Tancerka, która ćwiczyła w określony sposób, potrafi pokazać coś takiego: subtelności w rodzaju postury czy sposobu, w jaki [Ava] przechadza się po pokoju. Oczywiście, wiadomo, że w aktorstwie nie liczy się wyłącznie kontrolowanie mimiki i intonacji, jest w nim coś fizycznego. Baletowe wytrenowanie [Alicii] pomogło jej to wyeksponować.

Gdy Vikander mówi o tym, jak trudnym zadaniem jest dać z siebie wszystko, grając w obcym języku, nie ma na myśli wyłącznie angielskiego. Na potrzeby roli w „Kochanku królowej” (2012), melodramacie historycznym opowiadającym o słynnym romansie królowej Karoliny Matyldy Hanowerskiej, żony króla Chrystiana VII, z Johannem Friedrichem Struensee, wpływowym politykiem i lekarzem, w trzy miesiące musiała nauczyć się duńskiego. Będąc gościem show Setha Meyersa przyznała, że Nikolaj Arcel, reżyser filmu, kilkakrotnie powtarzał tę samą, niezrozumiałą dla niej, kwestię, zanim po angielsku poinformował ją, że to ona dostała angaż. Na ekranie pojawiła się u boku Madsa Mikkelsena („Hannibal”, „Wybawiciel”), ale nie świeciła odbitym blaskiem. Wykreowała dojrzewającą na oczach widza postać kobiety, która przybywa do zupełnie obcego, zacofanego kraju, skazana na życie u boku obłąkanego mężczyzny, w niczym nieprzypominającego wrażliwego, oczytanego księcia z bajki. W miarę poddawania się uczuciu do jego nadwornego lekarza, stłamszona, pełna nienawiści i osamotniona Karolina Matylda odżywa, otwiera się zarówno na kwestie społeczno-polityczne, jak i problemy poddanych. Odziana w epokowe stroje, Vikander prowadzi swą postać od młodzieńczego, płomiennego zapału do zaszczucia i paranoicznego lęku, czy wreszcie rozdzierającej serce rozpaczy. Umiejętności zagrania na emocjach odmówić jej nie można – wręcz przeciwnie, to jeden z najbardziej charakterystycznych aktorskich talentów, jakie posiada.

Ujawnia go, wcielając się w duńską królową czy na przykład – w „Hotelu” (2013), dramacie Lisy Langseth – w młodą matkę, która po wydaniu na świat chorego dziecka szuka ukojenia w ucieczce od własnej tożsamości. Erika odtrąca zarówno męża, jak i nowonarodzonego potomka. Nie znalazłszy pocieszenia w terapii grupowej, wraz z kilkorgiem równie mocno doświadczonych przez życie ludzi melduje się w kolejnych hotelach i tam prowadzi, przynajmniej przez kilka dni, zupełnie nowe życie. Takie zamykanie ust rozżaleniu, bólowi, poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości, oczywiście sprawdza się tylko do pewnego momentu. Chwila, w której bohaterka traci nad sobą kontrolę, jest jednocześnie tą, w której Vikander przejmuje kontrolę nad odczuciami odbiorcy – wstrząsa nim bez reszty. Potrafi na ekranie milczeć, ale jeśli już krzyczy, krzyczy tak, że włosy stają dęba. I nie wiadomo, czy najpierw zatkać sobie uszy, czy zaklaskać. 

https://www.youtube.com/watch?v=IkCRxbx_c9Y

Na uznanie zasługuje również determinacja, z jaką walczy o interesujące ją role. Castingowe nagranie dla Geranda powstało na planie dramatu kryminalnego „Son of a Gun” (2014) – z pomocą ekipy filmowej, pomiędzy drugą a piątą w nocy, po zakończeniu jednego i przed rozpoczęciem kolejnego dnia zdjęciowego. Scenariusz „Ex Machiny” zafascynował ją do tego stopnia, że przesłała wideo twórcy, jeszcze zanim się z nim spotkała.

O ile Gaby Teller, przebojowa niemiecka mechanik z osadzonego we wczesnych latach 60. ubiegłego wieku „Kryptonimu U.N.C.L.E.” (2015), na samochodach zna się jak nikt, a prowadzi je jak rajdowiec, o tyle Vikander zataiła w czasie przesłuchań dość istotną kwestię, która mogłaby zadziałać na jej niekorzyść. 

Nie przyznałam, że nie potrafię prowadzić, dopóki nie dostałam roli – wspominała na łamach Net A Porter – Gdy spotkałam Guya [Richiego], miałam za sobą fazę tak wielu ciężkich dramatów, że po prostu spodobała mi się wizja szalonej eskapady w jego towarzystwie. Nie chciałam, żeby coś temu zagroziło!

To właśnie humor zasadzający się na starciu skrajnie różnych postaci tak ją w filmie urzekł. Sama urzeka w równie dużym stopniu – nie tylko wyglądem, choć w strojach z epoki prezentuje się bajecznie. Jako buntownicza, zadziorna, a zarazem urocza córka zaginionego profesora wypada świetnie w towarzystwie pozostałych dwojga bohaterów – agenta CIA, Solo (Henry Cavill) oraz agenta KGB, Kuryakina (Armie Hammer). Zarówno ostatniego z nich, jak i widza, rozbraja zwłaszcza w scenie tańca do „Cry To Me” Solomona Burke’a. Pląsając po hotelowym pokoju w pidżamie i okularach słonecznych, prowokuje do-pewnego-momentu-opanowanego, próbującego dokończyć partię szachów Hammera – i ewidentnie bawi się świetnie. A widz pozwala się ponieść tej beztrosce, bawiąc się razem z nią. 

 https://www.youtube.com/watch?v=5I7HrnRA7gc

Dziennikarz

Studentka czwartego roku Tekstów Kultury UJ.
Ze świata literatury najbardziej lubi powieści, ze świata muzyki - folk, ze świata kina - (melo)dramaty oraz indie. I Madsa Mikkelsena, oczywiście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?