Pod Ostrzałem #25 – Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara

Przed Wami dwudziesta piąta odsłona naszej autorskiej serii Pod Ostrzałem! Tym razem na tapet bierzemy film Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara! Naszą recenzję znajdziecie, klikając TUTAJ. Tymczasem zapraszamy Was do zapoznania się z opiniami pozostałych członków redakcji Movies Room, którzy mieli już przyjemność (bądź nie) obejrzeć film duetu Joachim Rønning i Espen Sandberg. Nasze opinie i oceny uporządkowaliśmy w kolejności od najbardziej pozytywnych do mniej entuzjastycznych. W tekście mogą znaleźć się lekkie spoilery! Uwaga, zaczynamy!


Aleksandra Czekaj – Redaktor

Ocenia na: 69/100

Piąta część Piratów z Karaibów z pewnością nie przypadnie do gustu wszystkim widzom. Część uzna ten film za fajną rozrywkę, inni będą zawiedzeni, widząc, jak Disney zamienił porządną przygodówkę w bajkę dla dzieci i film fantasy, w którym pełno luk w scenariuszu i brak logiki, o sielankowym i do granic możliwości przesłodzonym zakończeniu nie wspominając. Jednak pozostawiając te mankamenty w tyle, wyłączając logiczne myślenie i spoglądając na nową część pirackiej sagi, dostrzeżemy, że od czasu Skrzyni umarlaka, mamy tutaj wreszcie ciekawą, wartką akcję, z wyczuwalnym klimatem pierwszej części, piękne efekty specjalne, mrocznego antagonistę, wielu nowych, ciekawych bohaterów, starych znajomych, wciąż rewelacyjnego Deppa i wspaniałą muzykę, czyli naprawdę wszystko to, co w tej serii uwielbiamy najbardziej.

Piotr Stokłosiński – Stały współpracownik

Ocenia na: 65/100

Z nowymi Piratami z Karaibów sprawa jest bardzo prosta. Nie należy mieć przesadnych oczekiwań przy wchodzeniu na salę kinową. Przed czwartą częścią te oczekiwania były takie, a nie inne – w końcu jak można zepsuć tego typu film, w dodatku z Penelope Cruz na pokładzie? Wyszło jednak przeciętnie, więc tutaj z góry założyłem, że nie należy się spodziewać niczego specjalnego. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że lekko pozytywnie się zaskoczyłem. Nie da się jednak ukryć, że to już nie ci sami Piraci, skoro największym atutem filmu nie jest Jack Sparrow. Bawi on już tylko momentami, a z perspektywy całej serii pozostaje tu wisienką na torcie. Ten film nie wywoływałby u mnie – mimo wszystko – pozytywnych skojarzeń, gdyby nie cała reszta ekipy. Nowi na pokładzie, czyli Carina (Kaya Scodelario) i Henry (Brenton Thwaites) poradzili sobie lepiej z wejściem do tego świata niż, zdawałoby się stworzona do tego, wspomniana Penelope Cruz. I choć magia pierwszych części jest tu widoczna tylko momentami, to mam wrażenie, że tę samą historię (walka z nieumarłymi, niesforna załoga i Jack Sparrow) da się opowiedzieć na różne sposoby kilkukrotnie w zupełnie przyzwoity sposób.  Film ma swoje wady, brakuje mu może nieco oryginalności i ikry znanej z pierwszych części, ale to ostatecznie stojące na przyzwoitym poziomie kino rozrywkowe. Dodatkowe ukłony w stronę fanów i nawiązania do wątków z przed lat sprawiają, że człowiek czasem uśmiechnie się pod nosem, a czasem lekko się nawet wzruszy. Jeśli padnie decyzja o powstaniu kolejnej części, to przez wzgląd na końcówkę jestem tu w stanie dać mały kredyt zaufania.

Zemsta Salazara Pod Ostrzałem 1

Rafał Pilch – Stały współpracownik

Ocenia na: 65/100

Po tej części oczekiwałem wszystkiego, co najgorsze, dlatego też miło mnie zaskoczyła. Zdecydowanie powrócono tutaj do klimatu trzech pierwszych filmów, więc gdyby nie kontynuacja wątków z Na nieznanych wodach, można by w ogóle zapomnieć o tej porażce sagi. To, co wielu wyda się pewnie kliszowe, mi zaimponowało: nie tylko fabuła miejscami wydaje się wręcz przepisana z trylogii, również wiele scen jest wizualnie bardzo podobnie skonstruowane. Dzięki temu całość oglądało się przyjemnie i lekko. Zabrakło mi za to widowiskowych walk, tak pięknie nakręconych w poprzednich filmach. Koniec końców,  Zemsta Salazara nie jest dziełem, które trzeba obejrzeć, ale na pewno ucieszy oko fana serii.

Bartosz Tomaszewski – Redaktor prowadzący działu Recenzje

Ocenia na: 50/100

Na samym początku warto zadać sobie pytanie, czy ten film w ogóle musiał powstać? Już czwarta część, Na nieznanych wodach, była w mojej ocenie odcinaniem kuponów od naprawdę udanej trylogii Gore Verbinski’ego. Do kolejnego filmu podszedłem więc bez większych emocji i w sumie po seansie Zemsty Salazara ta sytuacja praktycznie nie uległa zmianie. Film dwoi się i troi, aby się widzowi podobać. Twórcy próbują zaserwować nam sprawdzone już zabiegi, jednak tym razem nie ma co liczyć na przysmażone ziemniaczki z kotlecikiem. Zamiast tego dostajemy odsmażany na przypalonym tłuszczu kawał podeszwy. Doskonale widać w których momentach (według twórców) powinniśmy ryknąć śmiechem, albo chociaż uśmiechnąć się pod nosem. Zamiast tego jest zwyczajny brak reakcji. Brzydko mówiąc, mamy w nosie to, co dzieje się na ekranie. Takie samo podejście ma Johnny Depp, który przechodzi tu samego siebie. Twórcy stwierdzili, że ze sprytnego i cwanego pirata, któremu fuksem udaje się wyjść bez szwanku z każdej sytuacji, zrobią po prostu menela. I w sumie udało im się, oczywiście przy nieocenionej pomocy mistrza Deppa. Dobrze, że pojawia się tu Barbossa, bo to jedyna trzymająca poziom postać w tej nastawionej na gruby zarobek produkcji. Młody narybek, a szczególnie Kaya Scodelario też daje radę. A poza tym? Lepiej przypomnieć sobie pierwsze trzy części.

Zemsta Salazara Pod Ostrzałem 2

Tomasz Małecki – Redaktor współprowadzący działu Publicystyka

Ocenia na: 50/100

Pierwsza trylogia Piratów z Karaibów posiadała coś, co współczesne blockbustery omijają szerokim łukiem – reżysera o wykrystalizowanych i szczerych poglądach na kino. W dzisiejszych czasach, gdy do kasowych projektów wielkich wytwórni zatrudnia się przede wszystkim zwykłych rzemieślników z układami po szkołach filmowych, taka prywata i autorskie zacięcie Gore’a Verbinskiego są wręcz nie do pomyślenia. A to właśnie one nadawały franczyzie Kapitana Jacka Sparrowa niespotykany do tej pory klimat i przebicie. Niestety, grube lata Verbinskiego odeszły już w zapomnienie, a ich agonalnym wyrazem jest właśnie Zemsta Salazara. Ni to śmieszne, ni to ciekawe, ni to oryginalne, ni to ducha serii nie widziało na własne oczy. Po prostu jest, zarobi na jeszcze kilka kolejnych odsłon głównych i pewnie parę spin-offów i w konsekwencji uraduje kołnierzyki Disneya niemiłosiernie. Za jedyną zaletę piątej części uznam natomiast fakt, że po jej pokazie miałem ochotę czym prędzej ponownie obejrzeć początki serii … Byle tylko zapomnieć o Salazarze.

Szymon Pączek – Stały współpracownik

Ocenia na: 50/100

Oglądając najnowszą odsłonę Piratów z Karaibów trudno nie odczuwać pewnej straty. Brakuje mi w tym filmie niemal wszystkiego, za co pokochałem pierwszą trylogię: nietuzinkowych bohaterów, intryg, wciągającej przygody czy nawet muzyki Hansa Zimmera. Widać, że twórcy przez sześć lat procesu twórczego całkowicie przedefiniowali serię, jednak nie pomogło to upadającej franczyzie, a wręcz pogłębiło jej kryzys. Przeobrażono Jacka Sparrowa w karykaturę tego kim był, odebrano mu jego charyzmę, polot i pierwiastek tajemniczości, czyli dokładnie to, co sprawiało, że będąc postacią poboczną kradł show całej produkcji. Zmarnowanie potencjału Geoffreya Rusha, który aktorsko zawsze podnosił poziom filmów, jest chyba największym osiągnięciem twórców. Filmu nie ratują także nowe postacie. Javier Bardem, będący dla mnie nadzieją na reanimację franczyzy, w filmie dostał rolę nijakiego antagonisty, bez głębszego celu wtrącającego hiszpańskie słówka do każdego zdania. Na cameo Paula McCartneya spuśćmy kurtynę milczenia, gdyż humor w stylu Monty Pythona nijak nie współgra z konwencją filmu. Jedyny plus jaki znajduję w tym filmie to aktorstwo młodego pokolenia, jednak i ono zostało zniszczone drętwymi dialogami i żałosnymi żartami. Podsumowując, dla mnie był to film bezceremonialnie niszczący wspomnienia z dzieciństwa. Twór, który jak najszybciej mam nadzieję wyprzeć z pamięci. Najzdrowiej będzie przyjąć, że Piraci z Karaibów to ciekawa trylogia, a wszystko co potem, to morskie mity, o których tak chętnie opowiada młody Turner.

Zemsta Salazara Pod Ostrzałem 3

Dominik Dudek – Redaktor

Ocenia na: 45/100

Krew mnie zalewa, kiedy widzę, co Disney zrobił z dziedzictwem pierwszej trylogii Piratów z Karaibów, bo nie sądziłem, że po tej słabej czwórce da się zrobić coś gorszego. We wcześniejszych odsłonach serii wszystkie wątki sprawnie się przeplatały i nawet zgrabnie rozwiązywały. Tutaj musimy się mocno wysilić, aby zaakceptować naciągane wątki zemsty Salazara i poszukiwania Willa Turnera. Dochodzi do tego jeszcze biedny Sparrow, który na ekranie istnieje tylko fizycznie, bo psychicznie duch starego, przebiegłego Jacka improwizującego na każdym kroku odpłynął w morskie fale razem z hektolitrami wypitego przez niego rumu. Twórcy najwyraźniej błędnie uznali, że najlepszy pirat na świecie lepiej się sprawdza jako zwyczajny żul, niż postrach morza. Niestety również Hector Barbossa stracił swój pazur, a nasz tytułowy antagonista okazuje się być zaledwie podróbką Davy’ego Jonesa z hiszpańskim akcentem. Chyba największą zaletą Zemsty Salazara jest sekwencja retrospekcji z młodym Jackiem w roli głównej, będąca swoistym hołdem dla pierwszej części. Na powrót Elizabeth Swann wolałbym spuścić zasłonę milczenia, gdyż zamiast ukłucia nostalgii, doznałem bólu brzucha…. ze śmiechu. Ostatecznie jestem utwierdzony w przekonaniu, że jedna z moich ukochanych serii powinna skończyć się w 2007 roku, ale Zemsta Salazara pewnie zarobi na prawdopodobny sequel, do którego furtkę otworzyła scena po napisach. Musimy mieć nadzieję, że gwiazdy wskażą tym razem scenarzystom dobrą drogę.

Kamil Serafin – Dziennikarz

Ocenia na: 35/100

To jest po prostu żenujące. Jedyne elementy, które są tu godne uwagi, to pierwsze i ostatnie pięć minut filmu. No i scena po napisach, chyba jedyny naprawdę interesujący moment w scenariuszu tego gniota. Reszta to niekończące się bagno fabularnych uproszczeń, rekordowo drętwych dialogów (pozdrawiam gimnazjalistę, który je wymyślał) i kompromitacji legendy KAPITANA Jacka Sparrowa – w tym przypadku najzwyklejszego pirackiego żula. Jedyna nadzieja w nowych bohaterach. Carina i Henry dają radę i w lepszej historii rzeczywiście mogą okazać się interesujący. Ale musi w niej zabraknąć kreacji Deppa. Musi.


Podsumowując! Średnia ocen naszej redakcji to niecałe 54/100! Produkcja Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara wiec mieszane opinie i staje się jednym z potencjalnych roczarowań tego roku. A czy Wy już oglądaliście film duetu Joachim Rønning i Espen Sandberg? Jeśli tak, to jak Wam się podobał? Jaką byście mu wystawili ocenę?

Redaktor

Miłośnik kina, gier wideo i komiksów. Online 24/7. Redaktor prowadzący działów: Recenzje premier, Powrót do przeszłości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?