Już niebawem dowiemy się, kto otrzyma w tym roku Oscary. Zapewne wielu z Was ma swoich faworytów, za których będziecie trzymać kciuki. My także mamy swoje typy, które według nas powinny dostać statuetkę. Możecie o nich poczytać tutaj. Jednakże my dzisiaj zajmiemy się podsumowaniem nominacji wśród „Najlepszej muzyki filmowej” oraz powiemy kilka słów o pominiętych soundtrackach, które w naszej ocenie zasługiwały na nominację.
Jak zapewne wiecie, uznaliśmy, że Oscara za najlepszy soundtrack powinien dostać Carter Burwell za kompozycje do filmu „Carol„. Dlaczego? Powtórzę jeszcze raz, że soundtrack ten pełen jest intrygujących i wprowadzających w odpowiedni nastrój utworów, które dzięki swojej różnorodności i bogactwie dźwięków momentalnie zapadają w pamięć. Dodatkowo oprócz rewelacyjnego współgrania z obrazem soundtrack ten wyśmienicie prezentuje się w odsłuchu „na spokojnie” w domu. Dzięki tym rzeczom Carter Burwell w tym roku jest idealnym laureatem Oscara za „Najlepszą muzykę oryginalną”. Skoro wytypowaliśmy już zwycięzcę, co zresztą nominowanych?
Mówiąc szczerze, nie co końca rozumiem tegoroczne nominacje oscarowe w tej konkretnej kategorii. Z jednej strony mamy ciekawe soundtracki do filmów takich jak „Carol„, „Sicario” i „Most szpiegów„, a z drugiej zaś nagrodę może otrzymać przeciętna ścieżka do „Nienawistnej ósemki” oraz totalne nieporozumienie, jakim jest nominacja dla Johna Williamsa za „GW: Przebudzenie mocy„! Jak znaleźć złoty środek?
Odpowiedź jest prosta. Nie da się. O ile soundtracki do pierwszych trzech wymienionych filmów prezentują sobą podobny poziom i rzeczywiście walczą o nagrodę, to dwa kolejne zupełnie nie pasują do zestawienia. Nie zrozumcie mnie źle. Kompozycje Morricone do „Nienawistnej ósemki” to ciekawe i godne uwag kawałki. Nie miałbym absolutnie nic do tej ścieżki dźwiękowej, gdyby nie brak zróżnicowania, gdzie kompozytor przez większość czasu powtarza do znudzenia jeden i ten sam motyw. Oprócz tego soundtrack ten cierpi na inne dolegliwości. Nie wiedzieć czemu posiada użyte w filmie utwory, które wcale do szczęścia nie są potrzebna. Ale nie to jest najgorsze. Kompletnym nieporozumieniem jest pojawienie się dialogów z filmu na tej ścieżce. Wygląda to na co najmniej brak pomysłu kompozytora na kolejne utwory, który spowodował wypchanie płyty niepotrzebnymi śmieciami. W taki sposób soundtrack posiadający 28 utworów okazuje się soundtrackiem posiadającym jedynie 6 godnych uwagi utworów, które dobrze się prezentują i nie powtarzają w kółko tego samego motywu. Jeśli chodzi o film, to muzyka prezentuje się dobrze. Niestety w odsłuchu tzw. „na sucho” to straszna męczarnia. Według mnie soundtrack musi spełniać oba warunki, żeby mógł być określany „najlepszym soundtrackiem”. Jednakże ten wybór nie jest aż tak bardzo szokujący jak nominacja dla „Gwiezdnych Wojen„. Z całym szacunkiem dla Williamsa, ale ta ścieżka po prostu nie jest oscarowa. Są to dobrze skomponowane utwory, idealnie wpisujące się w tematykę tej galaktycznej sagi, ale to tyle. Większość motywów jest już nam dobrze znana, a te nowe nie są na tyle rewolucyjne, żeby móc konkurować o nagrodę.
Zamiast tych dwóch soundtracków wśród nominowanych mogły pojawić się inne tytuły, które z pewnością zasłużyły na nominacje. Jedną z osób, która z pewnością mogłaby dostać nominację do Oscara, jest Alexandre Desplat za fenomenalne kompozycje do „Dziewczyny z portretu”. Kolejną pominiętą personą jest Daniel Peberton, który w zeszłym roku zaprezentował dwa świetne soundtracki – jeden do filmu „Kryptonim U.N.C.L.E„, a drugi do „Steve’a Jobsa”. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego go pominięto. Tak samo nie mogę pojąć, jak można było nie uznać kompozycji Junkie XL-a do najnowszego „Mad Maxa„, muzyki Ryuichiego Sakamoto ze „Zjawy” czy chociażby niezwykle elektryzującego soundtracku do „Kingsman: Tajne służby”. Takie tytuły jak „Ex Machina” czy „Makbet” również zasługiwały na uwagę. Polecam przesłuchać wymienione przeze mnie tytuły, aby przekonać się, że tegoroczne nominacje do Oscarów za „Najlepszą muzykę oryginalną” nie są do końca właściwie przyznane.
Niestety nie nam decydować o tym, kto powinien zgarnąć Oscara. Nie mamy wpływu na decyzję Akademii, która najprawdopodobniej wybierze źle, ponieważ według nich albo komuś po prostu wypada dać nagrodę, albo przyznać ją, bo się darzy kogoś sympatią. Ostateczną decyzję poznamy już 28 lutego na tegorocznej Gali Oscarowej. Kto wygra, a kto obejdzie się ze smakiem? Głosujcie w naszym konkursie i zdobywajcie nagrody, a że do gali jeszcze trochę czasu, sięgnijcie również po nasze muzyczne sugestie.