Piąty sezon W Garniturach przeszedł do historii. Wydaje się, że zobaczyliśmy w nim wszystko, czego można było się spodziewać. Twórcy serialu już dawno przyzwyczaili nas do równej dawki dramatu i rozczarowań. Nie inaczej było i tym razem. Ostatnie odcinki przeładowane zostały emocjami, które zdecydowanie przyćmiły przewidywalny scenariusz.
Sezon rozpoczęliśmy od zawodowego rozstania Donny (Sarah Rafferty) i Harveya (Gabriel Macht). Adwokat na własne życzenie stracił zaufaną sekretarkę na rzecz Louisa (Rick Hoffman), co przyczyniło się do ataków paniki. Pierwsza połowa piątej odsłony W Garniturach była poświęcona w pełni Harveyowi i jego zmaganiu się z problemami na tle emocjonalnym. Bohater, którego do tej pory znaliśmy, jako bardzo pewnego siebie, a nawet zarozumiałego, teraz pokazał się od bardziej wrażliwej strony. Terapeutka, do której się udał, wyciągnęła od niego najbardziej mroczne sekrety i myśli, a wszystko było dodatkowo uzupełnione o ciekawe retrospekcje.
Druga połowa tego sezonu już należała do Mike’a (Patrick J. Adams). W końcu na jaw wyszło oszustwo, jakiego się dopuścił, a ostatnie odcinki upłynęły pod znakiem oczyszczenia go z zarzutów i ogólnych przepychanek pomiędzy partnerami firmy.
Twórcy kontynuują przyjęty w poprzednich sezonach styl. Próbują szokować, chociaż czasami im to po prostu nie wychodzi. Kiedyś kłamstwa Mike’a musiały wyjść na światło dzienne, tutaj zaskoczenia nie było. Scenarzyści mieli trudny orzech do zgryzienia, aby nie doprowadzić do sytuacji, kiedy widz potrafiłby przewidzieć każdy kolejny ruch ze strony bohaterów. I to się udało. Za anonimowy donos do prokuratury odpowiadała postać, o której wszyscy zapomnieli. W tym sezonie zdecydowanie brakuje postaci drugoplanowych. Końcówka czwartego należała do Louisa i miałam nadzieję, że tendencja się utrzyma. Tymczasem ten całkowicie skupił się na Harveyu i Mike’u i takie postacie jak Louis, Donna, Jessica i Rachel były tylko małym dodatkiem.
Również mało w piątym sezonie było spraw do rozwiązania, co w sumie jest esencją całego serialu. W zamian dostaliśmy mnóstwo słownych przepychanek i dramatów głównych bohaterów. Oczywiście wszyscy dla wszystkich chcieli jak najlepiej. Nie do końca mogę się zgodzić z wyborami i czynami niektórych postaci, bo po prostu nie są z nimi spójne. Nie zmienia to jednak faktu, że w dalszym ciągu W Garniturach przyciągał uwagę widza – przede wszystkim wydarzeniami, których wszyscy się spodziewali, ale byli ciekawi ich rozwoju.
W Garniturach jest serialem przybliżającym życie bogatych prawników w Nowym Jorku, którzy przebojem przechodzą przez życie. Niestety poza dwoma czy trzema bohaterami żaden z nich się nie zmienia. Tak jakby twórcy zapomnieli o tym, że postaci powinny ewoluować i zaskakiwać, a nie stać w miejscu. Donna nadal jest Donną i wie wszystko o wszystkich. Jessica ciągle wyniośle i twardą ręką prowadzi firmę. Louis w dalszym ciągu stoi w cieniu Harveya, przez co jest mało pewny siebie. Z drugiej strony jest Mike, który powoli dojrzewa i w obliczu założenia rodziny bierze sprawy w swoje ręce. Pan Specter natomiast pokazał w tym sezonie, że zależy mu na kimś innym, niż tylko sobie.
Piąty sezon kończy się dosyć ciekawie i pozostawia bardzo szeroko otwartą furtkę. Scenarzyści mogą zacząć tworzyć historię praktycznie od zera, bo potencjalnych fabuł jest bardzo dużo. W Garniturach nadal trzyma dobry poziom, angażuje widza i momentami potrafi zaskoczyć, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że powoli zbliżamy się do końca tej historii i kolejny sezon będzie też ostatnim.
plakat i zdjęcia: materiały prasowe