Wszystko fajnie, ale w Gwiezdnych Wojnach chodzi przede wszystkim o jedno – o widowiskowe sceny potyczek przy użyciu najbardziej cywilizowanej broni w galaktyce. I te również powinny spełnić oczekiwania fanów, gdyż zarówno Rey, jak i Kylo Ren (wciąż będący w posiadaniu wadliwego kryształu Kyber) ewidentnie podniosą gardę, aby skrzyżować własne miecze świetlne. Twórcy nie zapomną wszakże o miłośnikach historii gwiezdnego uniwersum, a szerszego omówienia doczeka się wątek owego nieszczęsnego Zakonu tworzonego przez Luke’a. Plany te zostały wyraźnie zasugerowane za pośrednictwem rozwinięcia sceny z Przebudzenia Mocy, w której Skywalker do spółki z R2-D2 spoglądają na zgliszcza jego siedziby. Z nich natomiast wyłania się Kapitan Phasma wraz z zastępem mrocznych szturmowców (!), co oznacza nie mniej nie więcej tyle, że pierwsza dama Imperium w końcu spuści komuś należyte bęcki.
Docieramy wreszcie do finałowego ujęcia, prezentującego naszego sponiewieranego Luke’a u wyjścia ze wspominanej jaskini. Wielce wymowna jest tutaj jego pozycja, albowiem nie znajduje się on ani we wnętrzu groty, ani tym bardziej poza nią. Utknął w przedsionku, a rytuał przejścia, którego symbol stanowią wszelkie drzwi czy wrota (w tym wypadku najzwyklejsze wyjście z jaskini), nie może zatem zostać przez niego ukończony. Co znajduje sie na końcu tego rytuału? Prawdopodobnie zjednoczenie z Mocą, na co mógłby wskazywać chociażby nihilizm egzystencjalny, jakiego swego czasu stał się wyznawcą.
Zwiastun nie przedstawia chyba tylko jednej persony, która de facto najbardziej rozpalała zmysły fanów od wielu miesięcy. A jest nią Supreme Leader Snoke. Ciągle ukrywa się on za zasłoną milczenia i nie wiele wskazuje na to, aby przed premierą filmu ktoś miał zamiar uchylić rąbka tajemnicy odnośnie jego tożsamości. Ale może to i dobrze … Przynajmniej zadaliśmy kłam stwierdzeniu, iż zwiastuny zdradzają całą fabułę filmu!
Ilustracja wprowadzenia: kadr ze zwiastuna Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi