Niektórzy mówią, że decydując się na ekranizację, oddaję dziecko w obce ręce. Wbrew pozorom czułem się z tym bardzo dobrze, bo właśnie to, że za moją książkę biorą się inni ludzie, najbardziej fascynuje mnie w tym projekcie. Reżyser Łukasz Palkowski, ale też aktorzy przefiltrowują treść przez swoje doświadczenia, przez swój warsztat, przez swoją wrażliwość. Jestem bardzo ciekawy, co oni z tym zrobią, na co zwrócą szczególną uwagę, na co położą akcenty.
Produkcja serialu jest oczywiście czymś zupełnie innym niż pisanie książki. Zaangażowane są dziesiątki osób i każda z nich wnosi coś od siebie. W pisaniu jestem tak naprawdę sam – tworzę wszystko jak chcę. Konfrontuję to tylko z redaktorem. A tutaj nieustannie toczą są rozmowy o tym, co zrobić i jakie pomysły różnych osób wykorzystać. To inny rodzaj sztuki i fascynujące dla mnie doświadczenie – przyznaje autor Żmijowiska. I po chwili dodaje:Oczywiście musieliśmy wprowadzić pewnie zmiany w stosunku do książki, ponieważ język literacki jest zupełnie inny niż język filmu. Pewnych rzeczy, które w książce wychodzą naturalnie, nie da się powtórzyć na ekranie. Wydaje mi się jednak, że scenariusz jest tak wierny książce, jak to tylko było możliwe.
Miałem przyjemność zagrać jedną z najbardziej przełomowych (śmiech), chociaż epizodycznych ról w tym serialu. Występuję jako mężczyzna podający kiełbasę na grilla. Zdarzyło to się przypadkiem. Byłem na planie, podszedł do mnie drugi reżyser i zapytał, czy chciałbym wystąpić. Powiedziałem: czemu nie?
Współscenarzysta Żmijowiska nie ukrywa, że zebrane doświadczenia i obserwacje poczynione na planie filmowym, mogą stać się inspiracją przy pisaniu kolejnej książki.
Tworzenie serialu oczywiście oznacza wejście w świat show biznesu, co jest dla mnie przede wszystkim fajną przygodą. Mogę z mniejszego dystansu niż dotychczas podglądać ten świat i poznać rządzące nim mechanizmy. Być może całe to doświadczenie wykorzystam w jakiejś książce?
Jarosław Sosiński/Canal+