Władca Pierścieni w serialowej wersji opowiada co prawda o wydarzeniach mających miejsce na długo przed akcją w którejkolwiek trylogii Petera Jacksona, jednak pewne mniej lub bardziej śmiałe powroty do tego okresu mogłyby być nie od rzeczy. Niestety, ale twórcy będą musieli sobie poradzić bez tego typu aspektów. Tom Shippey, ekspert z zakresu wiedzy o twórczości J.R.R. Tolkiena i jednocześnie koordynator działań ekipy tworzącej rzeczony projekt, w jednym z wywiadów, przyznał, że Instytut Tolkiena nie wyraził zgody na wychodzenie poza okres Drugiej Ery (dla przypomnienia, to, o czym opowiadają filmy Jacksona, należą do Trzeciej Ery).
Inna sprawa, że i tak daje to spore pole do interpretacji. Jak wynika z wcześniejszych słów Shippeya, dzięki temu, że Tolkien nigdy nie utrwalił szczegółowej mapy wydarzeń Ery Drugiej, pozostawiając przy tym sporo luk, twórcy i tak mają całkiem spore pole do interpretacji. Muszą jedynie uważać, by nie podważać pewnych konkretnych wydarzeń ze Śródziemia. Obecna sytuacja może też w pewien przewrotny sposób pomóc ekipie uniknąć trudnych do wymanewrowania kłopotów z oczekiwaniami fanów. Trylogia Władcy Pierścieni jest powszechnie uznawana za arcydzieło gatunku, wchodzenie bezpośrednio na jej teren mogłoby być trudne. Teraz już te zmartwienia są siłą rzeczy odległe.
Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia
Władca Pierścieni ma się rozgrywać w czasach Drugiej Ery Śródziemia. Umownie zaczęła się ona od upadku Morgotha, skończyła zaś na zwyciężeniu Saurona przez Ostatni Sojusz Elfów i Ludzi (dotąd ukazany nam w telegraficznym skrócie w prologu Drużyny Pierścienia). Jednym z charakterystycznych aspektów tego okresu jest to, że duża część ludzkiej społeczności żyje w cieniu elfów. Wtedy też wykuto w Eregionie Pierścienie Władzy.
Póki co poznaliśmy już m.in. reżysera pierwszych odcinków oraz członkinię obsady.
Źródło: The Guardian / Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia
