Jakie HBO jest, każdy wie. Kiepskich produkcji nie sygnuje. Ostatnimi czasy kojarzone jest przede wszystkim przez poważne dramaty jak Długa noc, Gra o tron, Pakt i nadchodzący Westworld. Na całe szczęście w przerwach między większymi niż życie tytułami znajdzie się też miejsce na nieco bardziej przyziemne produkcje, jak chociażby recenzowani tu Wicedyrektorzy.
Dwaj dobrze znani z kina aktorzy – Danny McBride (To już jest koniec, Wasza wysokość) i Walton Goggins (The Shield, Nienawistna ósemka) wcielają się w dość specyficznych wicedyrektorów pewnej na pozór normalnej placówki edukacyjnej. Obaj reprezentują skrajnie odmienny styl bycia i sposób wykonywania swoich obowiązków. Lee Russell (Goggins) jest pedantyczny, subtelny, uśmiechnięty i dwulicowy, podczas gdy Neal Gamby (McBride) to bezpośredni i do bólu szczery burak, jednakże z pewnym poczuciem praworządności, który bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiązków. Nie trzeba chyba dodawać, że ci dwaj panowie się szczerze nienawidzą? Przejście na emeryturę dawnego dyrektora tworzy okazję, by jeden z zastępców został wyniesiony na to najwyższe stanowisko. Niestety, kuratorium postanawia przysłać osobę z zewnątrz, miłą acz twardą i inteligentną doktor Belindę Brown. Marzenia wicedyrektorów o awansie obracają się w proch, ale czy na pewno? Rozczarowani biegiem wydarzeń panowie mimo niesnasek z przeszłości postanawiają połączyć siły i przy pomocy intrygi oraz podstępu obalić świeżo upieczoną panią dyrektor.
Zobacz również: Godziny szczytu – recenzja 1. sezonu
Co przez tę rozróbę dostaje widz? Całkiem przyjemne połączenie komedii i dramatu. Nie bez powodu wspomniałem, że to produkcja HBO, bo charakterystycznie dla tej stacji Wicedyrektorzy nie są jedynie głupawą komedią, ale nawet bliżej im do uczciwego serialu obyczajowego. Właściwie wszyscy bohaterowie mają tu uczucia i po każdym mocnym żarcie, po każdym spalonym domu widać jak ofiara cierpi. Nie ma tak, iż nasi tytułowi dowcipnisie to praworządni rycerze na białych koniach edukacji. Często postępują niemoralnie i wrednie, ale sami również mają sporo problemów w życiu prywatnym. Serial często i gęsto buja się między komedią a tragedią, do tego ogólnie cały utrzymany jest raczej w poważnym tonie. To nie jedna z tych produkcji, gdzie liczy się tylko jak najwulgarniejszy i najmocniejszy dowcipas, ale twórcy liczyli, iż widz naprawdę zrozumie i zacznie sympatyzować ze specyficznym Nealem Gamby.
Postać grana przez McBride’a z czasem dostaje najwięcej uwagi, ale nie jest to do końca ten typ zadufanego prostaka, który aktor zazwyczaj odgrywa. Tym razem to o wiele bardziej ludzka postać, ze swoimi problemami i potrzebami bycia kochanym. Jest niczym Shrek schowany za całą masą cebulowych warstw, przez co jego ignorancja wypada często wręcz parodystycznie, ale jednocześnie da się go lubić. Do tego partneruje mu obślizgły niczym najgorszy gad i paskudnie przebiegły Goggins, który mimo że nie ma akcentu jak u Tarantino i tak bryluje w swojej nieprawości. Połączenie dramatu z komizmem zaiste wypadło dość nietypowo w tej produkcji. Tylko wszystko dość długo się rozkręca. Większość ujęć ze zwiastuna, który możecie obejrzeć klikając link przy tabelce z oceną, pochodzi z ostatnich epizodów tego zaledwie 9 odcinkowego sezonu.
Dlatego Wicedyrektorzy nie są jakąś petardą niesamowitości czy najlżejszym sposobem na odreagowanie stresu, ale bronią się historią, w której ludzie to nie tylko banery ukazujące kolejne dowcipy. Prezentowane pomysły nie są szczególnie odkrywcze czy mocne, ale dają rady pod względem ciężaru dramatycznego i konsekwencji, jakich ze sobą niosą. Nie poświęcono też za wiele uwagi dzieciakom, które wypadają całkiem grzecznie. Duże wrażenie robią metody szerzenia dyscypliny w wykonaniu Gamby’ego i te chwile gnojenia małolatów swoją szczerością oraz bezpośredniością zwyczajnie rozbrajają, ale to nie jest tak przebojowy serial, jakby się mogło wydawać. Serii bliżej do dość specyficznej opowieści o pokonywaniu własnych dziwactw i wychodzeniu z osobistej sfery komfortu. Warto się z nią zapoznać, najlepiej w formie maratonu, ale ostatecznie trzeba mieć też do Wicedyrektorów odpowiednie nastawienie.