W ostatnim odcinku Gry o Tron wydarzyło się to, co większość fanów serialu przepowiedziała już w ubiegłym roku – Jon Snow powstał z martwych. Kit Harington udzielił obszernego wywiadu Entertainment Weekly, w którym zdradził, jak na jego bohatera wpłynie to, że przez jakiś czas nie żył. Jego słowa dotyczą rozmowy, którą Jon odbędzie z Melisandre w epizodzie zatytułowanym Oathbreaker.
Na początku bałem się, że Jon się obudzi i będzie taki sam. Po prostu powróci do normalności. Ale w takim wypadku śmierć nie miałaby żadnego znaczenia. On musi się zmienić. Melisandre zapyta Jona „Co widziałeś”, a on odpowie „Nic, kompletnie nic”. To tylko podkręca nasz największy strach, że po śmierci nic na nas nie czeka. Dla mnie to właśnie ten moment jest najważniejszy w całym sezonie. Jon nigdy nie bał się śmierci i to sprawiło, że był bardzo honorowy. Teraz zda sobie sprawę, że musi żyć, bo tylko to mu pozostało. On był po drugiej stronie i już wie, że nic tam nie ma. I to go zmienia. Dosłownie rodzi się w nim strach przed bogami. On już doświadczył braku świadomości i to musi go zmienić w najbardziej fundamentalny sposób. Jon nie chce znowu umrzeć. Ale z drugiej strony, jeżeli tak się stanie, nie chce być wskrzeszony.
Zobacz również: Gra o tron – zdjęcia z 3. epizodu 6. sezonu serialu!
Słowa Haringtona są bardzo ważne. Po pierwsze, burzy to teorię, że jego świadomość cały czas była obecna w wilku Jona, Duchu. Po drugie, sugeruje, że bohater może być prześladowany przez to doświadczenie w przyszłości. I po trzecie, na pewno możemy wykluczyć jego ponowne wskrzeszenie, co świadczy o tym, że jeżeli Jon umrze, tym razem nie będzie od tego odwrotu i moc Melisandre ma swoje limity.
źródło: ew.com / ilustracja wprowadzenia: HBO