Na pierwszy rzut oka: 1. sezon serialu The Path

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, co lub kto powoduje, że człowiek wstępuje w szeregi ruchu religijnego, grupy kultu czy sekty i jak wpływa to na jego relacje z innymi oraz wizję świata, „The Path”, nowy serial platformy Hulu, dostarczy odpowiedzi. Przy okazji zradzając inne, równie interesujące, pytania. 

Już w odcinku premierowym można zauważyć kilka elementów mirażu rozmaitych religijnych praktyk i wierzeń składających się na fundament serialowego kultu. A pierwsze pojawianie się na ekranie Cala Robertsa (Hugh Dancy), niejako zastępującego lidera meyeristów, można przyrównać do wejścia smoka. Od chwili, gdy wysiada z samochodu i pewnym krokiem idzie naprzód, przypomina nie tylko przywódcę organizacji humanitarnej, ale wręcz bohatera i wybawcę. W końcu wraz z grupą kilku innych osób, ubranych w koszulki z tym samym logiem, przyjeżdża do zniszczonego przez tornado Rindge w stanie New Hampshire i niemal natychmiast zaprowadza tam porządek. W mgnieniu oka opanowuje chaos, w jakim pogrążyło się to – słusznie przywodzące na myśl postapokaliptyczne krajobrazy – miejsce. 

Nic więc dziwnego, że znajdująca się tam Mary Cox (Emma Greenwell) nie może oderwać od niego wzroku. Od bohatera granego przez Dancy’ego emanuje rodzaj nieodpartej charyzmy, władczości i spokoju zarazem. Jest w nim coś niepokojącego, ale – przynajmniej do pewnego momentu – trudno jednoznacznie stwierdzić, co to takiego. Tym doskonalej wypada scena, w której opanowanie Cala ustępuje miejsca absolutnej furii. Śledzimy gradobicie ciosów, jakie wymierza komuś, kto zasłużył na karę i jednocześnie uświadamiamy sobie cienkość granicy pomiędzy karaniem a katowaniem. Ewidentne przekroczenie jej rodzi poważne wątpliwości co do prawdziwej natury tego bohatera. Tymczasem wyraz twarzy obecnej przy całym zajściu Mary, w obliczu jej wcześniejszego zachowania, nie pozostawia wątpliwości, że ona obiekt swojego osobistego kultu już znalazła. 

CewsswaWwAA-RKW.jpg

Wśród wyznawców Meyerist Movement znajduje się także rodzina z Parksdale, w Nowym Jorku. Zgromadzeni przy stole wspólnie odmawiają specyficzną modlitwę, następnie kilkoro z nich dzieli się wrażeniami po powrocie z rekolekcji. Entuzjazm Eddiego (Aaron Paul), gospodarza domu, jest co najmniej ograniczony. Zachowanie męża niepokoi Sarę (Michelle Monaghan), która podejrzewa, że zdradził ją podczas wyjazdu. Przez okno obserwuje, jak mężczyzna wymyka się z domu, próbuje podsłuchać prowadzone przez niego w nocy rozmowy, decyduje się nawet go śledzić. I na własne oczy widzi, jak Eddie wchodzi do jednego z motelowych pokoi. 

Sarah ma powody, aby kwestionować wierność współmałżonka. On z kolei najwyraźniej ma powody, aby kwestionować wyznawaną dotąd wiarę. Jego kryzys rozpoczął się właśnie w czasie religijnego zgrupowania, a kobieta, z którą kontaktuje się i spotyka pod osłoną nocy, bynajmniej nie jest jego kochanką. Grana przez Monaghan bohaterka swoje wierzenia ma we krwi, stąd nie przyszłoby jej do głowy negować czegokolwiek związanego z kultem. Eddie zaś natrafił nań, nie mogąc samemu poradzić sobie z tragicznymi i traumatycznymi zdarzeniami. W chwili, gdy zbyt silne emocje nie pozwalają mu opowiedzieć całości swojej historii nowo przybyłym do ośrodka, pałeczkę przejmuje Cal, doskonale znający tę opowieść. Równie dobrze zna on małżeństwo Lane’ów. Żonę nawet jeszcze lepiej, niż męża… 

thepath.week4.del.1. 611

W swojej przemowie do zgromadzonych Cal przepowiada zbliżający się upadek świata. Pierwszy odcinek „The Path”, prócz aktorskiego pojedynku na najwyższym poziomie (skoro Dancy i Paul ustawiają poprzeczkę tak wysoko już teraz, potem może zabraknąć na nich skali), przepowiada za to specyficzny, psychologiczny i psychodeliczny serial, którego klaustrofobiczna, gęsta jak smoła atmosfera jednocześnie przytłacza i przyciąga widza. Uduchowione przemowy, narkotyczne wizje, skrywane tajemnice i wychodząca na jaw prawda, przybierane maski i rzeczywiste oblicza, miłosne trójkąty, zarzuty i zapewnienia, zawierzenie i zaślepienie. Wszystko to bardzo, bardzo powoli wypełza na światło dzienne i kładzie się cieniem na najbliższym otoczeniu. Obserwujący pierwsze składowe tego procesu, pierwsze akty dramatu, wpadają w trans, spod wpływu którego – jeśli kolejne epizody utrzymają poziom i klimat – trudno będzie się samodzielnie wyzwolić.

Wiemy, co sprawiło, że Eddie wstąpił w szeregi meyeristów. Co jednak sprawiło, że zaczął wątpić? Jakie konsekwencje w tym środowisku niesie za sobą kryzys wiary? Jakie konsekwencje niesie za sobą kryzys wiary w ogóle? W siebie, w drugiego człowieka, w dotychczasowe dogmaty i wartości? Jaką rolę w nawróceniu lub potępieniu postaci granej przez Paula odegrają Sarah, Cal, kobieta z motelu, członkowie rodziny, fantazmatyczne wizje i momenty zawahania? Kto z kim zawrze sojusz, a kto zwróci się przeciwko komu?

Prawda, jedyna i ostateczna, to nadrzędna wartość meyeristów. Za sprawą Goldberg stopniowe odkrywanie tejże prawdy na przestrzeni kolejnych dziewięciu odcinków jawi się jako nie lada kusząca, choć mroczna, wizja. Aby należeć, musisz wierzyć, głosi hasło promujące produkcję. Zasadnicze pytanie brzmi, czy poznanie prawdy nie równa się utracie złudzeń wiary i wykluczeniu ze wspólnoty. Jeśli odpowiedź brzmi: tak, tym lepiej. Dla widzów, bo dla bohaterów skutki mogą być opłakane.

Dziennikarz

Studentka czwartego roku Tekstów Kultury UJ.
Ze świata literatury najbardziej lubi powieści, ze świata muzyki - folk, ze świata kina - (melo)dramaty oraz indie. I Madsa Mikkelsena, oczywiście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?