Jeśli choć trochę znacie Davida Lyncha (choć czy w ogóle w jego kontekście można mówić o jakimkolwiek poznaniu?), to wiecie, że gość uwielbia krótki metraż. A najlepiej taki, co trwa ze 20 sekund. Tak, słynny reżyser, duchowy spadkobierca Luisa Buñuela i ojciec tzw. midnight cinema, przyzwyczaił nas do naginania i wręcz wyśmiewania naywków widzów, którzy często po seansach jego filmów po prostu nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem. Nigdy nie zapomnę, jak na zakończenie jednego z dni pokazowych, wchodzących w skład majowego „weekendu z Davidem Lynchem” w warszawskim kinie Elektronik, puszczono DumbLand. Reakcja sali w trakcie pokazu i zaraz po jego wyemitowaniu zasługuje na nominację do miana „złota” tego roku – ludzie nie wiedzieli czy to, co zobaczyli było śmieszne, czy może straszne. A może tak straszne, że aż śmieszne? No ale my nie o tym… Fakt jest jednak taki, że Lynch operuje dość specyficznym poczuciem humoru i co więcej, wydaje się, iż każdy kolejny siwy włos na jego skroni oznacza dodatkowy punkt do statystyki o nazwie „ostrość żartu”. Niech za przykład posłuży świeżo co opublikowana wiadomość Lyncha z minionego Comic-Con w San Diego. To tam bowiem reżyser spotkał się z fanatykami swojego opus magnum, czyli Twin Peaks, i to tam znalazł ze dwie minutki na nakręcenie krótkiego filmiku dziękczynnego. I zaprawdę stężenie Lyncha w Lynchu przekracza tu wszelkie normy!
https://www.youtube.com/watch?v=XMN2l62Vbus
Źródło: Youtube / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe