Gdy prawie dwa tygodnie temu publikowano pierwszy oficjalny opis netflixowego Wiedźmina, wszyscy mogliśmy poczuć się skutecznie zbici z tropu. Serial dramatyczny? Niekonwencjonalna rodzina? Zjednoczenie w imię zagrożenia? Choć fani już wysnuli z tej newralgicznej informacji daleko idące wnioski, to po prostu nie brzmi ona jak Wiedźmin, którego wszyscy znamy i kochamy. Po prostu nie. Być może właśnie dlatego polscy tłumacze Netflixa poszli po rozum do głowy i zafundowali nam to, na co czekaliśmy od samego początku, od kiedy tylko ogłoszono pracę nad białowłosą produkcją. Panie i Panowie – przed wami Wiedźmin Geralt!
Zobacz również: Babadook zostaje gejowskim klasykiem
No i to brzmi tak, jak powinno. Jest zmutowany łowca potworów, są wewnętrzne rozterki i poszukiwanie własnej tożsamości, są też i ludzie, którzy stanowią najstraszniejsze monstra stąpające po ziemi. Czyli wszystko na swoim miejscu. Może niewiele nam ten opis zdradza szczegółów fabularnych, ale czego na tym etapie chcieć więcej?
Źródło: netflix.com / Ilustracja wprowadzenia: pinterest.com