Wojenne dziewczyny to typowy przedstawiciel seriali Telewizji Polskiej. Nazywany jest przez wielu kobiecym odpowiednikiem Czasu Honoru. Osobiście nie widziałam wspomnianego tytułu i nawet dobrze się złożyło, gdyż zaczynałam z czystą kartą i bez bagażu porównań. Tak mi się przynajmniej na początku wydawało. Mając jednak na koncie obejrzanych mnóstwo zagranicznych produkcji, trudno uniknąć porównań całkowicie. Przez cały bowiem seans cisnęła mi się do głowy jedna myśl: gdyby serial wyprodukowało HBO, byłoby lepiej.
Co nie znaczy, że jest źle. Dostajemy trzy ciekawe bohaterki żyjące w interesujących czasach. Mówcie co chcecie, ale wojna jest tematem rzeką, która wszystkich w pewien sposób porusza. Już od początku jesteśmy wrzuceni w wir walki. Naszych bohaterów poznajemy w czasie bombardowania. Ewka (Vanessa Aleksander) przebywa właśnie w więzieniu. Pochodzi z ubogiej rodziny i para się ze swoim chłopakiem różnego rodzaju oszustwami. Irka (Marta Mazurek) jest jej przeciwieństwem. Została wychowana w dość zamożnej rodzinie, a teraz jest pielęgniarką w szpitalu. Jest jeszcze trzecia dziewczyna: Marysia (Aleksandra Pisula), która mieszka w Łodzi i jest Żydówką. Już od pierwszych scen wiemy, że lepiej z nią nie zadzierać. Jest inteligentna, wysportowana, a do tego wie jak posługiwać się bronią. Po tym jak cała jej rodzina trafia do getta, postanawia wyjechać do Warszawy, gdzie mieszka bankier posiadający w depozycie pieniądze jej ojca. Przez cały pierwszy odcinek śledzimy losy dziewczyn, czekając aż ich drogi wreszcie się skrzyżują.
Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Belle Epoque
Twórcy są dość oszczędni w środkach. Za wyjątkiem pierwszej sceny nie uświadczymy w serialu zbyt wielu efektów specjalnych. Jest to prawdopodobnie spowodowane dość niskim budżetem. Widać to też w przypadku scenografii, która miejscami jest bardzo teatralna. Plenery nie mają tu znaczenia. Są tylko dodatkiem. Równie dobrze akcja mogłaby się rozgrywać w każdym innym mieście. Co ciekawe nie czuć też zupełnie atmosfery wojny. Momentami widz zapomina, że ogląda serial wojenny. W tym przypadku był to zabieg celowy. Twórcy posługują się jasnymi, barwnymi kadrami, dając widzowi do zrozumienia, że ludzie w tych czasach też mieli własne życie, a nie tylko byli pochłonięci wojną. Można by się tutaj kłócić czy jest to zabieg słuszny. Moim zdaniem serial trochę na tym traci. Nie czuć tego dramatyzmu, który od zawsze kojarzy się nam z wojną. Momenty, które mają w zamyśle poruszyć widza, wychodzą sztucznie. Nie winiłabym tutaj aktorów, którzy sprawdzają się w swoich rolach, a właśnie brak odpowiedniego klimatu.
Wybór dość młodych i mało doświadczonych aktorek do głównych ról był dość ryzykowny, ale się sprawdził. Dziewczyny dobrze sportretowały swoje bohaterki sprawiając, że widz od razu zaczyna je darzyć sympatią. Na pierwszy plan wysuwa się Vanessa Aleksander, której charyzma przysłania póki co koleżanki z planu. Doświadczeni aktorzy też nas nie zawodzą. Kulą u nogi mogą być jedynie postacie epizodyczne, których odtwórcy grają strasznie opornie. Takie drobne uchybienia psują odbiór serialu, który przecież nie ma nic więcej do zaoferowania poza dobrą historią i aktorstwem. Jak już wspomniałam nie ma tu efektów specjalnych, ujęcia kamer są poprawne, ale nie zachwycające, a muzyka czasami koszmarna (szczególnie opening serialu). Można by się też zastanowić czy niektóre dialogi pasują do konkretnych postaci, czy rozwiązania fabularne nie są zbyt naiwne, a zwroty akcji grubą nicią szyte. Jednak można to jeszcze wybaczyć, gdyż czasem fabuła potrzebuje takich uproszczeń i naiwności. Ważny jest efekt końcowy, a ten jest poprawny.
Zobacz również: Tabu – recenzja 1. sezonu
Osobiście nie miałam żadnych oczekiwań co do tego serialu. Już dawno temu się przekonałam, że produkcje telewizji publicznej rządzą się swoimi prawami i dość małym budżetem. Nie jest to z pewnością produkt eksportowy, ale też nie skreślałabym go całkowicie. Wojenne dziewczyny mają potencjał. Jestem pewna, że nie zawiodą fanów Czasu honoru. Historia jest ciekawa, choć samo jej opakowanie już mniej. Dla osób przyzwyczajonych do wysokich standardów seriali zachodnich, może to być ciut za mało. Serial nie wbija w fotel, ale jest ciekawą pozycją na nudny wieczór. Bohaterowie dają się lubić, jednak czy ta sympatia wystarczy by sięgnąć po kolejne odcinki?
Ilustracja wprowadzenia: materiały promocyjne TVP
Mnie się serial podoba, klimatyczny choć mało wojenny. Czas honoru mimo braku efektów nie był taki. Efekty specjalne no cóż może lepiej że ich nie ma, bo przeważnie są żałosne i psują niektóre filmy. Jeśli chodzi o scenografie itd. jest bardzo dobrze, są uchybienia meble się powtarzają we wnętrzach niemców i polaków, ale 99% rzeczy jest faktycznie z epoki, czasem gdzieś w kadrze przypadkiem pojawi się współczesna kostka brukowa, czasem kubek ale są to na prawdę drobnostki. Serial na plus, chociaż brakuje czegoś co miał czas honoru, który naprawdę wciągał. Ale zdjęcia, scenografie itp. to majstersztyk, nie wiem jaki jest budżet ale wygląda to bardzo profesjonalnie. Warto to zobaczyć.