Kolejna książka z bodaj najpopularniejszego cyklu postapo w Polsce, nie jest łatwa w ocenie. Z jednej strony czyta się ją doskonale: jest wciągająca, akcja toczy się wartko, a całość jest po prostu przyjemna. Z drugiej – nie da się ukryć, że w Uniwersum Metro pojawiały się już stanowczo lepsze pozycje.
Czerwony Wariant wyróżnia się już na poziomie akcji. Całość zamyka się w nieco ponad dobie, podczas której nauczyciel z jednej ze stacji zostaje wezwany przez władze metra i otrzymuje misję: ma przeprowadzić najwyraźniej upośledzoną dziewczynę do znachora na drugim końcu linii. Zadanie jest o tyle ważne, że w zakamarkach umysłu Elzy może znajdować się odpowiedź na pytanie o tożsamość mężczyzny znalezionego u bram stacji. Czy to szpieg? Jeśli tak, to skąd? Czy legenda o zamkniętym Czerwony Wariancie – innej linii metra – jest prawdziwa i czy czerwoni zagrożą pokojowi? Nauczyciel Jon wyrusza w drogę – a jego powrót przynosi niesamowite zmiany.
Fabuła jest tak naprawdę nieskomplikowana: to prosta historia o dostarczeniu “fantu” na miejsce i powrocie do domu. Po drodze Jon odwiedza miejsca, w których nigdy nie był i obserwuje niezwykłe wydarzenia, nakładające się strefy wpływów konkurujących ze stolicą kijowskiego metra stacji bankowych czy handlowych, obserwuje niesamowite czasem zwyczaje mieszkańców egzotycznych – bo oddalonych o kilka kilometrów od jego rodzinnego – peronów. Ta wycieczka krajoznawcza ma dla fanów cyklu niezwykły urok: metro w Kijowie to zupełnie nowa cegiełka do uniwersum w Polsce, a przy tym autor, Siergiej Niedorub, oparł jego działanie i system społeczny na zasadach nieco innych niż dotychczas. Przede wszystkim w jego wersji powieści stalkerzy są grupą pariasów – ludzi nie akceptowanych przez mieszkańców podziemi. Metro ma też interesujący system polityczny i nawet swoją kronikę, którą w pewnym momencie możemy przejrzeć. Takie poboczne smaczki stanowią o sile Czerwonego Wariantu – to one sprawiają, że książka jest naprawdę przyjemna w odbiorze. Samemu autorowi nie można też odmówić lekkości stylu i zmysłu do języka (chociaż tu możliwe, że to zasługa także tłumacza, Pawła Podmiotko).
Jednocześnie, mimo nietypowych założeń i ciekawych pomysłów, Czerwony Wariant nie należy do najlepszych powieści ani w cyklu Metro, ani w ogóle. Szaleńcze tempo akcji (jak wspomniałam – nieco ponad doba!) sprawia, że część wydarzeń jest nierealistyczna i rozwija się w nienaturalny sposób. Zagadka Elzy, tajemniczego znajdy i ewentualnej inwazji Czerwonego Wariantu na zamieszkałe linie metra, początkowo wciągająca, znajduje swoją konkluzję w tak nietypowy sposób, że czytelnikowi pozostaje tylko usiąść i się śmiać – bo wydumane zakończenie i rozwiązanie typu deus ex machina magica aż kłuje w oczy. Nie da się też nie wspomnieć o niedociągnięciach warsztatowych – przykładowo Elza w trakcie wędrówki po metrze mimochodem zmienia kolor włosów. Takich potknięć jest trochę.
Są to wady, które trzeba zaakceptować lub nie sięgać po tę powieść. Opcję drugą polecałabym osobom, które nie czytały dotąd Metra – Czerwony Wariant byłby raczej falstartem. Jeśli zdecydujemy się na pierwszą, lektura będzie przyjemna i lekka, ale też bardzo niewymagająca. Dostarczy rozrywki, zajmie na dzień lub dwa, a przy tym poszerzy naszą znajomość uniwersum o kolejne, tym razem ukraińskie, miasto. Czy to wystarczy? Zdecydujcie sami. Od siebie dodam, że bawiłam się przy lekturze mimo wszystko przednio.
Autor: Siergiej Niedorub
Tytuł: Metro 2035. Czerwony Wariant
Wydawca: Insignis
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Stron : 348
Ocena: 65/100