Raphael Bob-Waksberg – Ktoś, kto będzie cię kochał w całej twej nędznej glorii – recenzja książki

Smutny humanizm i żywot ludzki w najgorszych i najlepszych momentach – tak nazwałbym ostre pióro Raphaela Boba-Waksberga już na podstawie samego Bojacka Horsemana, którego jest pełnoprawnym ojcem. Biorąc więc do ręki książkę Ktoś, kto będzie cię kochał w całej twej nędznej glorii wydawnictwa Insignis, będącą zbiorem opowiadań, wiedziałem mniej więcej, czego się spodziewać. Światów, w których miłość miesza się z lękiem dotyczącym straty, nowojorczyków, którzy gnuśnieją, aby ponownie rozpalić się na chwilę dzięki miłości. Bob-Waksberg ma pióro cechujące twórców najlepszych seriali obyczajowych (a do takich zaliczam przygody konia Bojacka), a okazuje się, że w swojej głowie skrywa nieco więcej opowieści niż tych kilka sezonów animacji. Niektóre z różnych powodów nie mogły zostać zaszczepione w serial, a inne ukazują nową twarz autora. 

Gdy myślimy o Bojacku, mamy przed oczami antropomorfizowany świat zwierząt i mnóstwo żartów dziejących się w tle. Otóż to nie do końca przyjemna do obcowania rzecz, a poziom dojrzałości wątków obyczajowych jest czasami tak przytłaczający, że gdyby nie owe zwierzątka, pogrążeni bylibyśmy w czeluści totalnej depresji. W swoim zbiorze opowiadań Bob-Waksberg nie ma już narzędzi w postaci odciągających nas od sedna sprawy zwierząt. Mamy ludzi z krwi i kości, zwyczajnych mieszkańców miast pogrążonych w swoich myślach, pragnących miłości, szukających połączenia z drugim. W jednym z opowiadań, chyba moim ulubionym, dwójka samotnych ludzi dojeżdża codziennie do pracy tym samym metrem, ale brakuje im odwagi, aby zrobić pierwszy krok w celu poznania się. Spełnienie, nieobecne w większości z tych historii miłosnych, im umyka, ale Bob-Waksberg idzie za ciosem, więc gdzieś za połową tomu serwuje nam eksperymentalny tekst składający się jedynie z kłamstw, którymi dzielą się z nami ludzie będący w związku. „Ale przecież cię słucham”, „jedna butelka wystarczy”, „w zasadzie to mam dwa dyplomy” czy „wydajesz się bardzo interesujący”. Objawia się w tym zestawieniu cała jego pisarska moc – z jednej strony delikatność i wyczekiwanie na coś wyjątkowego, a z drugiej brak nadziei oraz pogodzenie się z nietrwałą stroną uczuć. Swoistym epilogiem do tych dwóch historyjek może być również eksperymentalne opowiadanie (Bob-Waksberg wielokrotnie bawi się w swoim tomie typografią) przedstawiające trzy możliwe scenariusze lunchu z kimś, kto nas porzucił. W jednej wersji to my klęczymy pod nogami partnera, w innej wmawiamy sobie stoicyzm, a w jeszcze innej wybieramy bycie niemiłym. Bob-Waksberg zdaje się mówić, że jeśli łączyły nas prawdziwe uczucie, to cokolwiek z tego zestawu byśmy wybrali, to i tak przegramy.

Smutny humanizm i wiwisekcja miłości są więc esencją tej twórczości, ale już style są zupełnie różne. Pomijając literackie eksperymenty, którymi wcale się w tej książce nie szpanuje, a także bohaterów, w większości pracowników intelektualnych bądź przedstawicieli miejskiej klasy średniej (lub prekariackiej, tak też się zdarza), mamy do czynienia z kilkoma gatunkami. Jest tutaj thriller, mamy opowiadanie SF, którego nie powstydziłby się scenarzysta Ricka i Morty’ego, teksty w formie dziennikarskiej depeszy – wszystko to, co pozwala opowiedzieć o miłości. Książka Raphaela Boba-Waksberga jest więc dowodem na to, że nie mamy do czynienia z autorem jednego hitu, ale pełnoprawnym, bystrym i wartym uwagi pisarzem. Warto! Nie tylko dla fanów gadającego konia z Hollywood.


Autor: Raphael Bob-Waksberg
Wydawca: Insignis
Stron : 288
Ocena: 85/100

Redaktor

Z wykształcenia polonista i kulturoznawca. Stworzyły go filmy, może go też zabiją.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?