William Peter Blatty – Egzorcysta – recenzja

Zastanawialiście się kiedyś, czemu film „Egzorcysta” był aż tak dobry? Jeśli nie znacie odpowiedzi na to pytanie, serdecznie polecam zajrzeć do materiału źródłowego, na podstawie którego powstał ten ponadczasowy obraz. A szukać go należy na księgarskiej półce, pod nazwiskiem William Peter Blatty.

Historii o opętaniach mamy na pęczki, nie tylko w książkach, ale i w filmach, chociaż prawdopodobnie żadna z nich nie wpływa na psychikę czytelnika z taką siłą, jak „Egzorcysta”. Nieszczęśniczką jest tutaj dwunastoletnia Regan, córka popularnej aktorki. W jej ręce trafia tabliczka, służąca do wywoływania duchów i od tamtej pory zaczynają się kłopoty, chociaż to i tak mało powiedziane. Pierwsze symptomy są niewinne, jednak po nadużywaniu brzydkich wyrazów przychodzi czas na przemawianie obcym językiem i nadludzką siłę, a także zachowania nieprzystające małej dziewczynce. Lekarze nie potrafią pomóc Regan, pozostaje więc szukać wsparcia wśród duchownych. Do akcji wkracza Damien Karras, jezuita i psychiatra, który przeżywa właśnie kryzys wiary po śmierci matki. Zwątpienie nie jest najlepszą bronią, kiedy trzeba zmierzyć się z potężnym demonem. Karras nie będzie jednak sam – na pomoc przychodzi mu doświadczony egzorcysta, ojciec Merrin. Nie wszyscy przeżyją potyczkę z siłami zła.

William Peter Blatty to pisarz wszechstronny – jeśli nie wierzycie, sięgnijcie po recenzowanego przeze mnie „Dimitera”. „Egzorcysta” jest wprawdzie napisany skrajnie odmiennym stylem, jednak autorowi nie można odmówić bezbłędnego doboru słów i umiejętności kreowania obezwładniającego, przytłaczającego klimatu grozy. Czytelnik czuje, jakby znajdował się w mroźnym, wietrznym Georgetown, a wpływ Szatana wydaje się wszechobecny. Blatty nie spieszy się z narracją, akcja rozwija się leniwym tempem, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że „coś” wisi w powietrzu.

W „Egzorcyście” nie ma miejsca na dynamiczną akcję, zwroty fabuły czy bohaterów gnających na złamanie karku do finału. Pomimo tego, od książki po prostu nie można się oderwać. Wszyscy wiemy, na co skazana jest Regan (nie oszukujmy się, większość z Was najpierw sięgnęła po ekranizację), a mimo to z wypiekami na twarzy dajemy się ciągnąć w stronę mocy piekielnych.

Tę książkę po prostu każdy szanujący się fan horroru znać powinien i kropka. Potraktujcie to jako lekturę obowiązkową. Mnie naprawdę trudno przestraszyć, a „Egzorcystę” czytałem akurat na wakacjach, czując ciarki na plecach nawet podczas opalania się na słonecznej plaży. Niech to będzie dla Was najlepszą rekomendacją tego klasyka.

 
William Peter Blatty
„Egzorcysta”
Wydawca : Książnica
Tłumaczenie : Dagmara Chojnacka, Jan Kałuża
Stron : 326
Ocena: 90/100
 
 

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?